Bekas dubelt na granicy wymarcia
Adam Wajrak niedawno był nad Biebrzą, która poza tym, że jest słynna jako ostoja łosia, wśród ornitologów jest znana jako jedno z największych miejsc lęgowych w Europie pewnego ginącego ptaka.
Pisze: "Jakiś czas temu opisywałem wam bekasa kszyka. To ten ptak, który w czasie lotu godowego buczy, i to buczenie nie wydobywa się z dzioba, ale buczą wibrujące sterówki, czyli pióra jego ogona. Skoro mowa była o kszyku, nie sposób nie napisać o jego kuzynie, a mianowicie o dubelcie. Te dwa ptaki są właściwie nie do odróżnienia. Widoczna różnica polega tylko na czterech sterówkach znajdujących się na skraju różnice w zachowaniu. Jak pamiętacie, bekas kszyk zalecał się do samic, wykonując lot pełen różnych ewolucji. Strategia dubelta jest nieco inna. Otóż samce tokują na ziemi. Rozkładają przy tym skrzydła i swój ogon z białymi sterówkami. Długie dzioby przyciskają do szyi, co sprawia, że wyglądają, jakby były naburmuszone. Do tego wszystkiego wydają z siebie dziwny dźwięk, który przypomina albo bardzo szybkie uderzenia patyczkami o siebie, albo jeżdżenie po zębach plastikowego grzebienia.
Ale najśmieszniejsze jest to, że samce co jakiś czas podskakują, tak jakby chciały, żeby było je lepiej widać. Co ciekawe, takie popisy zwykle odbywają się w nieco suchszych częściach bagien, a każdy z samców ma swoje miejsce, którego strzeże i z którego przepędza rywali.
Popisy te odbywają się zwykle w wiosenne noce. Samiczki, które maja gniazda w pobliżu, tylko co jakiś czas odwiedzają popisujących się panów. Efekt tych spotkań to cztery jaja, które samica wysiaduje przez 24 dni. Młode podobnie jak u innych bekasów są niezwykle samodzielne i gdy tylko wyschną, opuszczają gniazdo. Dość szybko zaczynają jeść to co dorosłe, czyli wszelkiego rodzaju bezkręgowce".