Dzikie zwierzęta w Polsce
Co jedzą, w jakim miejscu i środowisku żyją zwierzęta
Zjada ze smakiem padlinę. Udaje nieżywego - zdjęcia
"Gdy leśną drogę przebiegnie wam małe, puchate, misiowate bure zwierzątko, które ani nie jest lisem, ani psem, ani borsukiem, to możecie być pewni, że właśnie zobaczyliście jenota. Zwierzak to bardzo dziwny. Nie tak dawno w ogóle go w Polsce nie było. Jenoty przywędrowały do nas w latach 50. z europejskiej części Rosji. Tam zostały sprowadzone z Dalekiego Wschodu. Ludzie przenieśli je z dalekiej Azji do Europy dla ich pięknego i gęstego futra.
Rozmnożyły się tak, że dziś można je spotkać w całej Polsce, w Niemczech, a nawet we Francji. Być może stało się tak dlatego, że ten zwierzak z rodziny psowatych - czyli kuzyn zarówno psa, jak i wilka oraz lisa - jest bardzo mało wymagający. Zjada ze smakiem padlinę, ptaki, gryzonie, owady, dżdżownice, żaby oraz owoce, czyli po prostu wszystko, co nie jest w stanie przed nim uciec. Wszystko, na co natrafi jego spiczasty nosek.
Jenot jest bardzo, bardzo powolny, bieganie nie jest jego specjalnością. Nawet kiedy wyraźnie widzi, ze ktoś chce go złapać i zjeść, to zwiewa bardzo wolniutko. Ma za to inny system obrony. Kiedy prześladowca jest już tuż-tuż, jenot po prostu przewraca się, nieruchomieje i zaczyna udawać nieżywego. To bardzo sprytny pomysł, bo mało który drapieżnik lubi jeść trupy" - czytamy w książce "Zwierzaki Wajraka".
(evak)
Ciekawe gody jaszczurki zwinki
"Upalne i suche lato jest w sam raz dla jaszczurek. Jestem pewien, ze widzieliście ich w czasie wakacji całą masę. Na pewno też natrafiliście na jaszczurkę zwinkę, której zielonych samców nie sposób nie zauważyć.
To prawdziwe pawie w porównaniu z jaszczurkami żyworodnymi. Samiec jaszczurki zwinki potrafi być zielony niczym najzieleńsza trawa. Oczywiście tę barwę przybiera w okresie godowym, czyli w kwietniu i maju. Ale ubranko jaszczurki, nawet gdy godów nie ma, jest też o wiele bardziej interesujące niż szarobrązowej żyworódki. Jaszczurki zwinki mają bardzo ciekawe brązowo-kremowe plamy na grzbiecie. Do tego wzdłuż grzbietu idą jasne linie. Boki ciała samców nawet poza okresem godowym są zielone i pełne różnych plamek. Samice są znacznie skromniej ubarwione, przeważają u nich brązy, a w czasie godów nie zmieniają się w ogóle.
Bardzo lubią suche, mocno nasłonecznione miejsca. Odpowiadają im różne stoki, skarpy. Dość często można je też spotkać na nasypach kolejowych. Tam właśnie polują na owady, a czasami nawet na małe jaszczurki, głównie żyworodne. Choć są ciepłolubne, przenoszą się do cienia, gdy temperatura otoczenia zbliży się do 40 st. C. Wtedy grozi im przegrzanie. Taka temperatura w Polsce zdarza się jednak bardzo rzadko i częściej traficie na zwinkę wygrzewającą się na słońcu niż chowającą się w cieniu.
Mają bardzo ciekawe gody. Otóż samce naprawdę potrafią walczyć o swe terytorium i o samice. Zanim jednak dojdzie do prawdziwej walki, nadymają podgardle i starają się pokazać przeciwnikowi tak, aby wydawać się jak największym. Jeżeli to nie pomaga, mogą pójść w ruch szczęki (jaszczurki nie mają zębów). Samce łapią się za głowy, w końcu któryś nie wytrzymuje tego uchwytu i daje za wygraną.
W maju samice składają do wykopanych w nasłonecznionych miejscach jamek od 6 do 14 jajeczek, które różnią się od ptasich miękką skorupką. Jeżeli jest ciepło, po dwóch miesiącach wykluwają się z nich młode. Im cieplej, tym więcej młodych opuszcza jamki. Zastanawiacie się zapewne, skąd nazwa 'zwinka'. No cóż, wystarczy poobserwować tego gada, żeby przekonać się, jak bardzo potrafi być szybki i zwinny" - zdradza Adam Wajrak.
Salamandrę plamistą najczęściej można spotkać w deszczu
"Domyślacie się, dlaczego salamandra ma przydomek 'plamista'? Otóż dlatego, że ma plamy. Problem tylko w tym, jak te plamy opisać, bo niektóre salamandry wyglądają tak, jakby były czarne w żółte plamy i kropy, a inne zupełnie na odwrót. Tak czy inaczej, salamandra od razu rzuca się w oczy. Oczywiście, nie zobaczycie jej w każdym lasku czy na każdej łączce. Te niezwykłe płazy przypominające przedpotopowe jaszczury mieszkają w górach i raczej trudno je spotkać na wysokościach niższych niż 400 m nad poziomem morza.
Najczęściej można je spotkać po deszczu, bo właśnie wtedy wychodzą z kryjówek na polowanie. A jedzą głównie dżdżownice, owady i ślimaki. To nie wszystkie ciekawostki. Jak się domyślacie, salamandra jest płazem, a wszystkie płazy muszą znosić jaja w wodzie. Tylko ze salamandra kiepsko pływa. Jak sobie radzi z tym problemem? Otóż w ogóle nie znosi jaj. Jaja zamiast w wodzie rozwijają się w ciele samicy. Gdy larwy wyklują się w ciele samicy i odpowiednio rozwiną, dopiero wtedy wędruje ona nad jakiś strumyk i wyszukuje zatoczkę o płaskim brzegu. Wówczas następuje poród.
Do wody wpadają larwy zaopatrzone niczym ryby w skrzela. Jedna samica rodzi kilkadziesiąt takich maluchów, które po pięciu miesiącach podwodnego życia opuszczają strumyk, tracą skrzela i mają się przez resztę życia na baczności, aby nie wpaść do wody" - dowiadujemy się z książki.
Wodniki wybierają się na łowy nocą
Wodnik to szalenie dziwny ptak, którego trudno zobaczyć, bo żyje w gąszczu. Za to dużo łatwiej go usłyszeć. "Wiecie, jak wyglądają trzcinowiska przy oczkach wodnych, rzeczkach lub jeziorkach. To gąszcz nie do przebycia. Właśnie w takim środowisku żyje sobie wodnik. Zastanawiacie się, jak w ogóle w czymś takim można mieszkać?
Gdy patrzymy na niego z boku, widać, że jest opływowy. Gdyby spojrzeć na niego z przodu, z tyłu lub z góry, okaże się, że dodatkowo jest jeszcze jakiś taki spłaszczony. Właśnie to boczne spłaszczenie pozwala wodnikowi przemykać pomiędzy trawami, trzcinami i gęstą wodną roślinnością.
Ale to nie wszystko. Wodniki wybierają się na łowy nocą. Szukają różnych drobnych żyjątek, takich jak owady, ale też mogą zjeść niewielką żabę, a czasami wybrać z gniazda jaja lub pisklęta innym ptakom. Dzięki spłaszczonemu ciału mogą dostać się niemal wszędzie. Ale one nie tylko przepychają się w gęstwinie, chodzą też po roślinności porastającej lustro wody, np. liściach nenufarów. Jak im się to udaje? Otóż mają bardzo długie palce, co powoduje, że ich stopa ma naprawdę dużą powierzchnię. Dzięki temu nacisk na liść pływający po wodzie jest niewielki.
Przypomina to nieco rakiety śnieżne, za pomocą których człowiek może chodzić swobodnie w głębokim śniegu. Dzięki tym stopom wodnik potrafi również pływać, a czasami zdarza mu się nurkować.
W kwietniu, zaraz po powrocie z zimowisk, rozpoczynają się gody wodników i wtedy można usłyszeć ich wrzask przypominający kwik świni. To jeden z niewielu znaków, po których można poznać, że akurat w danym miejscu żyje wodnik. Może on jeszcze gwizdać lub chrząkać" - pisze Wajrak.
Wodniczka ma kremową brew
"Ten niewielki ptaszek przykuwa uwagę ornitologów z całej Europy. Dzieje się tak dlatego, że jest zagrożony wymarciem. (...) Jest to maleństwo, które można spotkać na podmokłych terenach otwartych, takich jak torfowiska, trzcinowiska lub podmokłe łąki porosłe ostrą trawą zwaną turzyca, która można się pokaleczyć. Bardzo podobna do wodniczki jest rokitniczka i rozpoznać te gatunki jest dość trudno.
Najpewniejszymi znakami rozpoznawczymi wodniczki są kremowa brew nad okiem oraz dwa ciemne pasy na głowie przedzielone jasnym, szerokim pasem biegnącym przez środek łebka. Ponieważ - jak się domyślacie - tereny, na których żyją te małe ptaszki, to absolutna gęstwina, spotkać je bardzo trudno. Najłatwiej zobaczyć śpiewające samce. Dlatego ornitolodzy nie liczą wszystkich ptaków, tylko właśnie samce, i po nich oceniają, jak się ma cała populacja. Wiemy na przykład, że w Europie jest od 13 do 21 tys. śpiewających samców, w Polsce około 3 tys., z czego grubo ponad połowa na Bagnach Biebrzańskich.
Kryje się jednak w takim liczeniu pewna pułapka. Otóż liczba śpiewających samców wcale nie jest zbliżona do liczby samic, bo wodniczka ma bardzo dziwne zwyczaje rozrodcze. Otóż wiosna, najczęściej w drugiej połowie maja, w uwitym wśród roślin gniazdku samica składa jaja. Podobnie jak u wielu ptaków żyjących wśród traw lub trzcin gniazdo wodniczki jest wplecione w kłącza i świetnie zamaskowane.
Najczęściej można w nim znaleźć do pięciu jaj. Problem w tym, że ojcami piskląt, które wyklują się z tych jaj, są różne samce. Czasami może być więc pięć jaj i pięciu różnych ojców. Nic więc dziwnego, że ojcowie nie za bardzo przywiązują się do swych pociech i nie biorą udziału ani w wysiadywaniu jaj, ani w karmieniu młodych. Ze wszystkim samica musi sobie radzić sama. Wykarmienie pociech w samotności byłoby nie lada problemem, gdyby nie to, ze środowisko, w którym żyją wodniczki, jest pełne dużych pajęczaków i owadów" - dowiadujemy się z książki.
Pomurnik jest piękny jak motyl
"Tego ptaka jeszcze nie widziałem i jestem z tego powodu szalenie nieszczęśliwy. Chciałbym go zobaczyć przede wszystkim dlatego, że jest piękny jak motyl.
Mam jednak usprawiedliwienie - szukałem. Łaziłem po Tatrach, Pieninach, zapuściłem się nawet w Alpy. Widziałem masę różnych ciekawych górskich ptaków, ale tego akurat nie. A właśnie tylko w górach można go zobaczyć. Najpierw napiszę wam jednak, dlaczego pomurnik jest jak motyl. Otóż jak się go już zobaczy, to najczęściej z rozłożonymi skrzydłami. I chociaż w upierzeniu tego ptaka dominuje szarość i czerń, to na skrzydłach ma bardzo dużo bieli i czerwieni, która w zestawieniu z tą czernią i szarością wygląda jeszcze bardziej czerwono.
Na dodatek skrzydła są zaokrąglone właśnie jak u motyla. Zastanawiacie się, dlaczego pomurnik tak często je rozkłada? (...) Wygląda jak bardzo duży pełzacz, który znakomicie wspina się po drzewach.
Pełzacz w czasie swej wspinaczki opiera się na ogonku. Pomurnik, który wchodzi sobie dość często nawet po pionowych skałach, opiera się, rozpościerając skrzydła. Podobnie jak pełzacz po drzewach pomurnik zwykle wędruje po skale z dołu do góry. Co ciekawe, ten górski ptak ma dziób o bardzo podobnym kształcie jak pełzacz. Jest on długi, cienki i lekko zakrzywiony ku dołowi.
Podobnie jak u pełzacza służy do wyszukiwania owadów, tylko ze w szczelinach skalnych. Pomurniki przemierzają skały, dokładnie je przeszukując, a gdy już są na górze, zlatują na dół.
Ponieważ ptaki te żyją na terenach, gdzie człowiekowi bardzo trudno wleźć, o pomurnikach wiadomo niewiele. Wiemy, ze gniazda budują w niedostępnych szczelinach skalnych i ze miedzy majem a lipcem samica składa w takim wysłanym mchem i porostami gnieździe do pięciu jaj. Prawdopodobnie wysiaduje tylko mama, a młode wykluwają się po mniej więcej 20 dniach. Po blisko miesiącu opuszczają gniazdo" - pisze Wajrak.
Bekas dubelt na granicy wymarcia
Adam Wajrak niedawno był nad Biebrzą, która poza tym, że jest słynna jako ostoja łosia, wśród ornitologów jest znana jako jedno z największych miejsc lęgowych w Europie pewnego ginącego ptaka.
Pisze: "Jakiś czas temu opisywałem wam bekasa kszyka. To ten ptak, który w czasie lotu godowego buczy, i to buczenie nie wydobywa się z dzioba, ale buczą wibrujące sterówki, czyli pióra jego ogona. Skoro mowa była o kszyku, nie sposób nie napisać o jego kuzynie, a mianowicie o dubelcie. Te dwa ptaki są właściwie nie do odróżnienia. Widoczna różnica polega tylko na czterech sterówkach znajdujących się na skraju różnice w zachowaniu. Jak pamiętacie, bekas kszyk zalecał się do samic, wykonując lot pełen różnych ewolucji. Strategia dubelta jest nieco inna. Otóż samce tokują na ziemi. Rozkładają przy tym skrzydła i swój ogon z białymi sterówkami. Długie dzioby przyciskają do szyi, co sprawia, że wyglądają, jakby były naburmuszone. Do tego wszystkiego wydają z siebie dziwny dźwięk, który przypomina albo bardzo szybkie uderzenia patyczkami o siebie, albo jeżdżenie po zębach plastikowego grzebienia.
Ale najśmieszniejsze jest to, że samce co jakiś czas podskakują, tak jakby chciały, żeby było je lepiej widać. Co ciekawe, takie popisy zwykle odbywają się w nieco suchszych częściach bagien, a każdy z samców ma swoje miejsce, którego strzeże i z którego przepędza rywali.
Popisy te odbywają się zwykle w wiosenne noce. Samiczki, które maja gniazda w pobliżu, tylko co jakiś czas odwiedzają popisujących się panów. Efekt tych spotkań to cztery jaja, które samica wysiaduje przez 24 dni. Młode podobnie jak u innych bekasów są niezwykle samodzielne i gdy tylko wyschną, opuszczają gniazdo. Dość szybko zaczynają jeść to co dorosłe, czyli wszelkiego rodzaju bezkręgowce".
Coraz częściej żaby budzą się z zimowego snu jeszcze zimą
"Większość żab, jakie spotykacie, to właśnie żaby trawne, które u nas są szalenie pospolite. Ale pospolite nie znaczy, że nieciekawe. Coraz częściej się zdarza, że żaby budzą się z zimowego snu w czasie, gdy powinna być jeszcze zima. Nawet w lutym lub w marcu. Budzą się, bo jest tak ciepło, że myślą, ze oto nadeszła wiosna. Te żaby dały się nabrać i ruszyły ze swoich zimowych kryjówek na poszukiwanie małych zbiorniczków wodnych, w których mogłyby złożyć swoje jajeczka, czyli skrzek. Nie przeszkadza im to, ze woda jest lodowata.
Wystarczy, że słoneczko trochę przygrzeje, i już samce zaczynają wydawać charakterystyczne pomruki, które odstraszają konkurencje i wabią do wody samice. Oczywiście wcale nie jest powiedziane, że żaby już niedługo złożą skrzek - może zima wróci i będą musiały schować się z powrotem do swych kryjówek? Skrzek zresztą dojrzewa w samicy przez całą zimę i jest go całkiem dużo - jedna samica może złożyć nawet do 3,5 tys. takich jajeczek.
Z pewnością widzieliście je kiedyś w wodzie jakiegoś bajora. Takie całkiem spore galaretowate kuleczki z czarnym środkiem. Ale jak to możliwe, ze w brzuchu samicy, która ma nie więcej niż 10 cm długości, mieści się aż tyle tych kuleczek? Przecież one wraz z galaretowatą otoczką mają wielkość ziarenek grochu! Odpowiedz jest bardzo prosta.
Kiedy samica je składa, są o wiele mniejsze. Takie duże i nabrzmiałe robią się dopiero wtedy, gdy zetkną się z wodą. Ta galaretowata osłona nie dość, że chroni zarodek przed uszkodzeniami mechanicznymi, to jeszcze jest niestrawna dla wielu zwierząt. Wiele razy widziałem, jak drapieżniki, takie jak tchórze czy wydry, zjadały samice z jajami, trawiły ją całą, a nie mogły za nic strawić jajeczek. Na dodatek jajeczka nabrzmiewały im w brzuchu i musiało im się robić bardzo nieprzyjemnie.
No cóż, nie ratowało to życia samicy ani samych jajeczek, ale drapieżnik miał nauczkę, że żaby z wielkim brzuchem lepiej nie ruszać. W przeciwieństwie do ropuch żaby nie mają gruczołów jadowych i nie mają jak odstraszyć swego wroga. Pozostaje im albo się maskować, albo uciekać. Ucieczkę, i to szybka, umożliwiają im tylne nogi, które u żaby trawnej są całkiem długie. Dzięki nim żaby mogą bardzo daleko skakać, czasem na odległość ponad metra. Oczywiście ten sposób poruszania się jest szalenie męczący. Normalna, nieprzestraszona żaba po prostu sobie kroczy - pisze Adam Wajrak.
Jeż wschodni i jeż zachodni
Jak odróżnić jeża wschodniego od zachodniego? To proste - wystarczy policzyć igły - zdradza Wajrak. "W marcu i kwietniu jeże po długim zimowym śnie wystawiają nosy ze swoich gniazd.
W Polsce żyją dwa gatunki tych dziwacznych ssaków: jeż zachodni i jeż wschodni. Jak wskazuje nazwa, jeden mieszka na wschodzie, a drugi na zachodzie. Na niektórych terenach zachodniej Polski obydwa gatunki żyją razem. Jak je rozpoznać? Wystarczy policzyć igły - jeż wschodni ma ich około 6,5 tys., jeż zachodni - ponad 8 tys. Różnią się też nieco długością igieł - te u jeża zachodniego są o parę milimetrów dłuższe.
Oczywiście bardzo trudno byłoby je policzyć, wiec jest też inny sposób rozpoznania obydwu gatunków. Jeż zachodni ma czarny wzorek na brzuchu i podgardlu, a jeż wschodni ma często brzuch biały. Ale chciałbym znaleźć śmiałka, który obejrzy brzuch kolczastego zwierzaka.
Myszkujące w trawie jeże możecie spotkać w ciepłe letnie wieczory. Szczęściarze mogą je zobaczyć nawet w mieście. Nocą jeże wyruszają na poszukiwanie dżdżownic, ślimaków, owadów i myszy. Czasami zjadają też różne grzyby i owoce. Uwielbiają na przykład jabłka. Szczególnie dużo jedzą w sierpniu i we wrześniu, bo muszą się przygotować do snu zimowego. A śpią naprawdę twardo.
Najpierw przygotowują odpowiednia sypialnie: pod gałęzie albo korzenie wciągają dużo suchych liści, traw i mchów. Takie gniazdo ma zwykle dwa wyjścia i jest bardzo przytulne. Kiedy zrobi się chłodno, jeż wędruje do sypialni, zwija się w kłębek i zapada w sen. Temperatura ciała spada z 34 stopni do zaledwie 4, a liczba uderzeń serca zmniejsza się ze 190 do 20 na minutę. Wszystko dlatego, że jeże, kiedy śpią, to nie jedzą i muszą jakoś oszczędzać energię" - czytamy w książce.
(evak)