Wodniczka ma kremową brew
"Ten niewielki ptaszek przykuwa uwagę ornitologów z całej Europy. Dzieje się tak dlatego, że jest zagrożony wymarciem. (...) Jest to maleństwo, które można spotkać na podmokłych terenach otwartych, takich jak torfowiska, trzcinowiska lub podmokłe łąki porosłe ostrą trawą zwaną turzyca, która można się pokaleczyć. Bardzo podobna do wodniczki jest rokitniczka i rozpoznać te gatunki jest dość trudno.
Najpewniejszymi znakami rozpoznawczymi wodniczki są kremowa brew nad okiem oraz dwa ciemne pasy na głowie przedzielone jasnym, szerokim pasem biegnącym przez środek łebka. Ponieważ - jak się domyślacie - tereny, na których żyją te małe ptaszki, to absolutna gęstwina, spotkać je bardzo trudno. Najłatwiej zobaczyć śpiewające samce. Dlatego ornitolodzy nie liczą wszystkich ptaków, tylko właśnie samce, i po nich oceniają, jak się ma cała populacja. Wiemy na przykład, że w Europie jest od 13 do 21 tys. śpiewających samców, w Polsce około 3 tys., z czego grubo ponad połowa na Bagnach Biebrzańskich.
Kryje się jednak w takim liczeniu pewna pułapka. Otóż liczba śpiewających samców wcale nie jest zbliżona do liczby samic, bo wodniczka ma bardzo dziwne zwyczaje rozrodcze. Otóż wiosna, najczęściej w drugiej połowie maja, w uwitym wśród roślin gniazdku samica składa jaja. Podobnie jak u wielu ptaków żyjących wśród traw lub trzcin gniazdo wodniczki jest wplecione w kłącza i świetnie zamaskowane.
Najczęściej można w nim znaleźć do pięciu jaj. Problem w tym, że ojcami piskląt, które wyklują się z tych jaj, są różne samce. Czasami może być więc pięć jaj i pięciu różnych ojców. Nic więc dziwnego, że ojcowie nie za bardzo przywiązują się do swych pociech i nie biorą udziału ani w wysiadywaniu jaj, ani w karmieniu młodych. Ze wszystkim samica musi sobie radzić sama. Wykarmienie pociech w samotności byłoby nie lada problemem, gdyby nie to, ze środowisko, w którym żyją wodniczki, jest pełne dużych pajęczaków i owadów" - dowiadujemy się z książki.