Uratowała życie Rajmundowi Kaczyńskiemu
"Pierwszym rannym, którego opatrywałam w Powstaniu, był Rajmund Kaczyński 'Irka' , ojciec świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pamiętam to jak dziś. Kciuk wisiał mu dosłownie na jednej żyłce. Muszę przyznać, że byłam tym widokiem przerażona. Na szczęście Rajmund trzymał się dobrze, o wiele lepiej ode mnie, pomimo że to przecież on został ranny.
Kazał mi obciąć ten palec, ale ja oczywiście tego nie zrobiłam. Nie byłam w stanie. Raz, że bym nieuchronnie zemdlała, a po drugie miałam nadzieję, że jednak uda się go uratować, przyszyć. Założyłam więc opatrunek i posłałam go do punktu sanitarnego. Naszą rolą - jako sanitariuszek liniowych - była bowiem właśnie pierwsza pomoc, zabezpieczenie rany. Dalsze leczenie i opatrywanie odbywało się już poza linią frontu.
(...) Podczas trzeciej próby przebicia się do Warszawy nasz patrol natknął się na wojsko. Całe szczęście byli to przyjaźni nam Węgrzy. Wytłumaczyli nam, jak najlepiej przejść przez niemieckie posterunki. (...) Przeszliśmy do naszej kwatery na Puławskiej 132. Tam odnalazł nas Rajmund Kaczyński. Gdy go zobaczyłam, powiedziałam mu, żebyśmy poszli na świeży grób jednego z kolegów. Żachnął się, że dopiero co do mnie przyszedł, a mnie już gdzieś niesie. Jednak poszedł. Wyszliśmy na zewnątrz, pokonaliśmy może z pięćdziesiąt metrów i nagle pocisk uderzył dokładnie w ten budynek. Wszyscy, którzy się w nim znajdowali, zginęli. Można powiedzieć, że uratowałam sobie i Rajmundowi życie" - dowiadujemy się z książki "Dziewczyny z Powstania".
Na zdjęciu: portret Haliny Wołłowicz narysowany w trakcie Powstania przez narzeczonego. Pierwszego męża, Tadeusza Kubalskiego "Zbroję", poznała jeszcze w czasie konspiracji na Żoliborzu. Wkrótce się zaręczyli.