Dziewczyny z Powstania Warszawskiego
Urodziła w niewłaściwym momencie. "Myślałam, że umrę"
W sukienkach na barykady
Powstanie Warszawskie miało trwać kilka dni. Godzina "W" zastała kobiety w codziennych sytuacjach: na ulicach, w pracy, w domach. Walczyły wszystkie, każda na swój sposób. Ratowały rannych, chroniły swoje dzieci, chwyciły za broń. Umawiały się na randki w cieniu spadających bomb, brały śluby w białych kitlach sanitariuszek zamiast sukien. Odniosły największe zwycięstwo - przeżyły.
Publikujemy fragmenty książki "Dziewczyny z Powstania", która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont. Autorka Anna Herbich w przejmujący sposób pokazuje jak naprawdę wyglądało życie w czasie 63 dni heroicznej bitwy. Pozwala nam zobaczyć Powstanie Warszawskie z zupełnie innej perspektywy: oczami kobiet. Do napisania książki zainspirowała ją babcia - jedna z bohaterek, która w czasie Powstania ochroniła swego maleńkiego synka.
"Wody odeszły mi rano. Chyba o piątej. Już wcześniej skurcze były bardzo silne, wówczas stały się jednak nie do zniesienia. Myślałam, że umieram, wrzeszczałam z bólu. Co gorsza, akuszerka kazała mi leżeć na łóżku, mimo że w tej pozycji było mi właśnie najgorzej. Brzuch, plecy, biodra. Myślałam, że ból rozsadzi mnie od środka. Że rozerwie mi kości. Potem zaczęła się akcja. Zaczęłam przeć.
To był mój pierwszy poród, było więc bardzo ciężko. Nie chodziłam oczywiście wcześniej do żadnej szkoły rodzenia, nie miałam znieczulenia. Wtedy nie było takich udogodnień. Całe szczęście jednak jakoś się udało. Usłyszałam dziecięcy krzyk. Ogarnęło mnie uczucie ulgi i potworne wyczerpanie. Urodziłam syna, Stanisława. Był zdrowy. Nie wybrał sobie jednak najlepszego momentu do przyjścia na świat. Była bowiem pierwsza po południu 1 sierpnia 1944 roku. Cztery godziny do godziny "W".
Józek, mój mąż, gdy zobaczył niemowlaka, był zachwycony. Urodził mu się syn! A to dla mężczyzny jest bardzo ważne. Szybko jednak zaczął się zbierać. Ja byłam jeszcze w szoku po porodzie, byłam zdezorientowana, ale świetnie pamiętam, co wtedy mówił. - Kochanie, naprawdę strasznie się cieszę. Nasz synek jest po prostu cudowny, bardzo was oboje kocham. Ale sama rozumiesz, muszę iść do Powstania. (...) Józek poszedł do Powstania o trzeciej. Pocałował mnie i Stasia, uśmiechnął się i zamknęły się za nim drzwi. Ja zostałam z noworodkiem na ręku, siostrą i siedemdziesięcioletnim ojcem" - wspomina jedna z bohaterek książki, Halina Wiśniewska z domu Rybak.
Książka ma swoją premierę 22 maja. Dostępna jest już na znak.com.pl. Zobacz tutaj.
Na zdjęciu: z synem Stanisławem na gruzach Warszawy w 1945 roku.