"Te okrzyki mroziły krew w żyłach"
To jeden z najbardziej tragicznych momentów w życiu Anny Branickiej-Wolskiej. "Słyszałam głos ukochanego, jego nawoływanie. Wiedziałam, że naraża dla mnie życie, a ja nie mogłam do niego dołączyć. Ba, nie mogłam nawet pisnąć. Janusz nie wiedział bowiem, że w pokoju stało dwóch Niemców z wycelowanymi w nas pistoletami. A my z mamą i siostrą stałyśmy pod ścianą, trzymając się za ręce, zmartwiałe z przerażenia. Do dziś pamiętam bezwzględne, pełne napięcia twarze żołnierzy. Mundury z orłami trzymającymi w szponach swastyki. Czarne wyloty luf. Nie mam wątpliwości, że gdybym się ruszyła, pociągnęliby za spust. Zastrzelić z zimną krwią kobietę, cóż to dla takich drabów.
Wreszcie usłyszeliśmy, jak nasi się wycofują. Niemcy się pozbierali, odparli szturm i sami przeszli do kontrataku. Kanonada szybko zaczęła cichnąć, słyszeliśmy tylko coraz głośniejsze jęki rannych. Walka wygasła. Dopiero wtedy wartownicy odprężyli się i pozwolili nam usiąść. Powiedzieli, że kilku Polaków podczas szturmu poległo. O, Boże, czyżby wśród nich był Janusz? Dopiero rano dowiedziałam się, że całe szczęście udało mu się bezpiecznie wycofać. Kilku jego kolegów dogorywało jednak w naszym parku. Niemcy się nimi nie interesowali.
Potem zobaczyłyśmy prowadzonych na rozstrzelanie schwytanych powstańców. Dwudziestu paru młodych chłopców. Jeden z nich był jeszcze dzieckiem, mógł mieć góra piętnaście lat. Pamiętam, jak wołał: - Mamo, mamo!
Ten widok, te okrzyki mroziły krew w żyłach. Wszyscy zostali zamordowani. Niemcy, którzy wykonali wyrok, wracali przez park i kierowali się w kierunku pałacu. Byłyśmy pewne, że teraz idą po nas, że teraz nasza kolej. Miałam nadzieję, że podczas tej ostatniej próby znajdę w sobie siłę, by zachować się z godnością.
Gdy dzisiaj, z perspektywy siedemdziesięciu lat, myślę o tych przeżyciach, dziwię się sobie, że to wszystko przetrzymałam. Miałam dwadzieścia lat, byłam panienką z dobrego domu, hrabianką. I nagle takie ekstremalne przeżycia. A to był przecież dopiero początek. Przeżyłam bombardowania, grożono mi bronią, byłam świadkiem masowych rozstrzeliwań, siedziałam w kilku więzieniach - na czele z moskiewską Łubianką - i w sowieckim obozie koncentracyjnym" - opowiada dalej Anna.
Na zdjęciu: Anna Branicka przed wojną.