Dzieci z hipotermią trafiają do szpitali. Lekarze pomagają migrantom
Coraz więcej ludzi próbuje przekroczyć polsko-białoruską granicę. Wśród nich są nie tylko dorośli, ale też dzieci. Wielu migrantów potrzebuje pomocy lekarzy. Dyrektor jednej z placówek w Sokółce wskazał, z jakimi schorzeniami się zmagają.
Jak poinformował dziennikarz TVN24, w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Sokółce udzielono pomocy 58 migrantom. Wśród nich było aż 19 dzieci.
Dyrektor placówki poinformował, że wśród najczęstszych przyczyn ich przyjęcia były hipotermia i zapalenie płuc. Nieco więcej powodów wymienił wśród osób dorosłych.
- Hipotermia, bóle brzucha, osłabienie, powierzchowne urazy, zakażenie górnych dróg oddechowych, nudności i bóle w klatce piersiowej - przekazał w rozmowie z TVN24 dyrektor.
Zobacz też: Schetyna o poziomie debaty w Sejmie. "Co się stało z nami wszystkimi?"
O tym, że podobnych sytuacji jest więcej, powiedział w rozmowie z reporterem Tomasz Praga, komendant główny Straży Granicznej. W niedzielę funkcjonariusze zatrzymali kobietę w ciąży, która prowadziła ze sobą trzynaścioro dzieci.
- To nie były jej dzieci. Wygląda na to, że zostały odłączone od swoich rodzin i siłą przepchane na polską stronę. Połowa tych dzieci trafiła do szpitala, bo są chore na COVID-19 - przyznał Praga.
Niemal 1,5 tys. migrantów w ośrodkach SG
Jak poinformowała w piątek rzecznik Straży Granicznej ppor. Anna Michalska, w ośrodkach SG przebywają 1492 osoby. W tej grupie są 292 kobiety, 853 mężczyzn, a także 337 dzieci. Najliczniejszą grupę stanowią obywatele Iraku - 735 i Afganistanu - 427 osoby.
Jak przekonuje Michalska, "wszystkie ośrodki Straży Granicznej są strzeżone, gdyż przebywają w nich osoby, które nielegalnie dostały się na terytorium Polski". Jej zdaniem wszystkie osoby, które dostają się do kraju legalnie i składają wnioski o ochronę międzynarodową, są w otwartych ośrodkach.
Co się stało z dziećmi z Michałowa?
Przypomnijmy, że o wyjaśnienia do Komendanta Głównego Straży Granicznej zwrócił się już Rzecznik Praw Dziecka. Mikołaj Pawlak chce wiedzieć, czy zaistniały przypadki cofania rodzin z dziećmi na terytorium Białorusi. Jego zdaniem, tego typu praktyki mogą zagrażać bezpieczeństwu małoletnich cudzoziemców.
Głos w tej sprawie zabrała podczas piątkowej konferencji prasowej posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.
- Dzisiaj już wiemy, że dzieci z Michałowa, o których wczoraj mówiliśmy, o które pytaliśmy zostały wywiezione z powrotem do lasu. (...) Jako posłanki Lewicy, jako posłowie Lewicy apelujemy do sumień posłanek PiS - drogie panie jesteście matkami, babciami i apelujemy do was - pomyślcie, co by się stało, gdyby te dzieci były wasze - mówiła posłanka.
Źródło: TVN24/Wiadomości WP