Dzieci prezydenta Gdańska dostały pół miliona na urodziny. Czy sąd w to uwierzy?
Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa, bo prezydent Paweł Adamowicz jest oskarżony o złożenie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych.
Proces Adamowicza dotyczy oświadczeń majątkowych składanych w latach 2010-2012. W środę przed Sądem Rejonowym w Gdańsku zeznawali kolejni świadkowie. Jedna z urzędniczek urzędu skarbowego powiedziała o darowiznach dla córek prezydenta, które jej zdaniem budzą wątpliwości - informuje "Dziennik Bałtycki".
- Od obojga pradziadków dzieci miały otrzymać powyżej 500 tys. zł. - wyjaśniała kobieta. Żona prezydenta tłumaczyła źródło prezentów tym, że jej rodzicie żyli oszczędnie, a dziadek miał przywieść po wojnie walizkę z pieniędzmi.
Kuzyn żony prezydenta Gdańska pochodzenie pieniędzy tłumaczył podobnie, wskazując inne przykłady hojności dziadków. - Mama, która była najbiedniejsza, dostała od nich kiedyś 10 tys. zł. (…) Mogli zaoszczędzić pół miliona złotych - ocenił.
Paweł Adamowicz, który stanął przed sądem pod koniec września ujawnił, że nie zamieszczał w oświadczeniu całego majątku. Odmówił także składania wyjaśnień. Wcześniej tłumaczył, że skopiował fragmenty z poprzednich rozliczeń.
Zobacz również. Zgrzyt na Westerplatte
To już drugi proces prezydenta w tej sprawie. Poprzedni został umorzony w grudniu 2015 r. Sąd uzasadniał to wtedy niską szkodliwością czynu społecznego. Prokuratura odwołała się od tego orzeczenia, stąd obecny proces. Adamowicz to w przeszłości prominentny polityk pomorskiej PO, który zawiesił się w prawach członka partii, gdy zaczęły się jego problemy sądowe.
Źródło: TVN24