Dyplomatyczna katastrofa. W sprawie wojny w Ukrainie Franciszek się pogubił
Brak stanowczego potępienia rosyjskiej agresji na Ukrainę sprawił, że w Europie papież stał się niewiarygodny w sprawach wojny. Ta postawa wcale nie przysporzyła mu sympatii również w Rosji, w której od dwóch lat Franciszek coraz częściej przedstawiany był jako kolejny element "wrogiego Zachodu".
Kontakty między Watykanem a Rosyjskim Kościołem Prawosławnym przez wieki naznaczone były nieufnością oraz pamięcią historycznych zdrad i ran. Od unii brzeskiej, działalności politycznej grekokatolickich księży, aż po rywalizację o wpływy w Europie Wschodniej. Jeszcze w początkach pontyfikatu papieża Franciszka wydawało się jednak, że możliwe jest wyjście z tego impasu.
Gdy w marcu 2013 r. Jorge Mario Bergoglio został papieżem, w Moskwie z zainteresowaniem przyglądano się jego pierwszym krokom. Patriarchat Moskiewski dostrzegał w nowym papieżu nie tylko charyzmatycznego duchownego z peryferii, ale też potencjalnego partnera, mniej przywiązanego do europejskiego establishmentu i bardziej otwartego na świat wschodni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niezwykły pontyfikat papieża Franciszka
Momentem przełomowym było spotkanie w Hawanie w lutym 2016 roku – po raz pierwszy od czasów wielkiej schizmy w 1054 roku twarzą w twarz rozmawiali papież i patriarcha moskiewski. Franciszek i Cyryl ponad dwie godziny dyskutowali na neutralnym gruncie m.in. o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie oraz o konfliktach w Syrii, Ukrainie i Iraku oraz o potrzebie współpracy między Kościołami. Wiele w rodzących się relacjach zepsuł Władimir Putin, prowadząc agresywną politykę wobec Ukrainy.
Punkt zwrotny nastąpił w 2018 r., gdy Patriarchat Konstantynopola uznał autokefalię nowo utworzonego Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Patriarchat Moskiewski zerwał wtedy relacje z Konstantynopolem i jeszcze bardziej zacieśnił współpracę z Kremlem. Sam Cyryl zaczął głosić otwarcie tezę o "świętej Rusi", atakując nie tylko grekokatolików, ale i samą ideę Kościoła uniwersalnego.
Po 24 lutego 2022 r. napięcia tylko wzrosły. Patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl I jawnie wsparł rosyjską inwazję na Ukrainę, nazywając ją "świętą walką duchową" i wpisując się w retorykę "obrony prawosławia przed zgniłym Zachodem". Jego słowa Putin wykorzystał jako ideologiczną podpórką do swoich działań.
Zagubiony Watykan
Papież Franciszek, znany ze swojej niechęci do wojennej retoryki, długo unikał jednoznacznych słów potępienia wobec Rosji. Jeszcze w marcu 2022 r. mówił o "szczekaniu NATO pod drzwiami Rosji", co wywołało konsternację w Europie Środkowej i Wschodniej.
Również na Ukrainie patrzono na jego działania z dużą rezerwą. Swoimi chaotycznymi wypowiedziami, brakiem twardego, jasnego stanowiska i miałkością działań, Franciszek zawiódł Ukraińców.
Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, arcybiskup Swiatosław Szewczuk, niejednokrotnie apelował o większą jednoznaczność papieskiego przekazu. Grekokatolicy otwarcie skrytykowali papieża za słowa o "szczekaniu", a Szewczuk określił je jako "niesprawiedliwe i bolesne dla narodu ukraińskiego".
Po bulwersujących słowach Franciszka wychwalających rosyjski imperializm i powielających narrację Kremla, do papieża przylgnęła łatka sojusznika Putina. Dopiero z czasem ton Watykanu się zmienił, jednak nadal unikano w oficjalnych wypowiedziach słowa Rosja i nie nazywano agresora wprost.
Odwołano nawet ponownie spotkanie papieża z Cyrylem planowane na czerwiec 2022 r. w Jerozolimie, co Franciszek tłumaczył później w jednym z wywiadów: "Nie możemy sobie pozwolić, by spotkanie było niejasnym sygnałem. Cyryl nie może być ministrantem Putina". Jak na watykańskie standardy, były to bardzo mocne słowa.
Na tyle mocne, że rosyjskie media niemal natychmiast zaczęły przedstawiać papieża jako "sługę Zachodu", "globalistę", a nawet "herezjarchę". Narracja prawosławnych hierarchów związanych z Kremlem oskarżała Franciszka o "popieranie nacjonalistów i satanistów z Kijowa". W rosyjskich cerkwiach trwała w najlepsze ofensywa ideologiczna. Wznoszono modlitwy za żołnierzy rosyjskich, błogosławieństwa dla rakiet, kazania o Ukrainie jako "duchowej zdradzie".
Franciszek próbował balansować. Wysyłał kardynała Konrada Krajewskiego z pomocą humanitarną, uruchomił osobną misję kard. Matteo Zuppiego do Kijowa, Moskwy i Waszyngtonu. Watykan usiłował być mediatorem, ale dla żadnej ze stron nie był wiarygodny.
Tym bardziej że papież nie był najlepszym dyplomatą w kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej. W sierpniu 2022 r. Franciszek powiedział, że to "być może nie Rosjanie, lecz Czeczeni i Buriaci" są odpowiedzialni za największe okrucieństwa na wojnie. To znowu wywołało falę krytyki. Zarzucono mu rasizm i powielanie kremlowskiej propagandy, która sugerowała, że brutalność na froncie to wina "mniejszości etnicznych".
Następnie w sierpniu 2023 r., prawdopodobnie, aby załagodzić złe wrażenie, podczas wideokonferencji z młodzieżą katolicką w Petersburgu, papież powiedział: "Jesteście spadkobiercami wielkiej Rosji: wielkiej Rosji świętych, królów, wielkiej Rosji Piotra Wielkiego, Katarzyny II, tego wielkiego, oświeconego imperium rosyjskiego, wielkiej kultury i wielkiego człowieczeństwa".
To z kolei stało się powodem kolejnej fali krytyki w zachodniej Europie i na Ukrainie, gdzie zwrócono uwagę, że Franciszek znów wychwala rosyjski imperializm.
Franciszek oczami Kremla
Od drugiej połowy 2022 r. w rosyjskich kanałach propagandowych papież Franciszek pojawiał się coraz rzadziej i niemal wyłącznie w negatywnym świetle. Zarzucano mu "zdradę wartości chrześcijańskich", "uleganie presji NATO" i "milczenie wobec prześladowań chrześcijan na Zachodzie". Kremlowski przekaz sprowadzał się do tezy, że "nawet papież ugiął się przed dyktatem Waszyngtonu".
W sierpniu 2023 r. rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa oskarżyła papieża o "polityczne zaangażowanie po stronie agresywnej propagandy NATO", co praktycznie pogrzebało resztki dyplomatycznych złudzeń wobec Franciszka.
Odbiór papieża w Rosji przez ostatnią dekadę był więc równie skomplikowany, co na Ukrainie, ale z odwrotnym zwrotem. Na początku z nadzieją i ostrożną życzliwością, potem z rosnącą rezerwą, a po 2023 r. z otwartą niechęcią. Oficjalna linia Kremla i Patriarchatu Moskiewskiego uznała Franciszka za kolejny element "wrogiego Zachodu". Dla Kremla Franciszek przestał być partnerem, a stał się ideologicznym przeciwnikiem – tak jak inni liderzy Zachodu.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski