Dwa miliardy dolarów za stałą obecność Amerykanów. Jest szansa na bazę w Polsce
2 mld dol. proponuje polski rząd, aby skłonić Amerykanów do ulokowania na Kujawach stałej bazy wojskowej. Zachęta najwyraźniej podziałała, bo temat - jeszcze niedawno poza zasięgiem - został oficjalnie podjęty. Problem w tym, że ujawnienie oferty może nam zaszkodzić.
Polską ofertę dla Amerykanów, zawartą w jawnym dokumencie szeroko rozesłanym w USA opisał portal Onet. Według propozycji, baza wojskowa mogłaby powstać w "regionach Torunia lub Bydgoszczy", a do kosztów jej powstania i działania Polska mogłaby dołożyć 1,5 - 2 miliarda dolarów. MON chciałby, by stacjonowała tam amerykańska dywizja pancerna.
Postulat utworzenia stałej bazy amerykańskiej armii nie jest nowy i był bezskutecznie podnoszony przez kolejne polskie rządy. Teraz jednak po raz pierwszy pojawiły się działania po stronie amerykańskiej. W ubiegłym tygodniu senacka komisja sił zbrojnych przyjęła poprawkę do budżetu obronnego, w którym zobowiązuje Pentagon do zbadania wykonalności umieszczenia bazy w Polsce. Do Polski przyjechała też delegacja z republikańskim senatorem Jimem Inhofe, autorem tej poprawki.
- Jak najbardziej jest to już temat podnoszony otwarcie w Waszyngtonie. Bardzo dobrze, że senacka komisja to przegłosowała. Sprawa idzie w dobrym kierunku. Departament Stanu jest za, Pentagon bierze to pod uwagę, temat obija się po think-tankach. Do tej pory pomysł funkcjonował w hermetycznym światku, teraz zaczyna to powoli wychodzić do debaty publicznej - mówi WP Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund, amerykańskiego think-tanku. Zastrzega jednak, że droga do realizacji pomysłu jest jeszcze długa. Jedną z wielu niewiadomych jest to, jaka jednostka może potencjalnie wylądować w Polsce. Rząd w swojej ofercie mówi o dywizji pancernej lub odpowiedniku. Jednak w poprawce do budżetu mowa jest o brygadowym zespole bojowym, liczącym ok. 4 tys żołnierzy.
Dwa miliardy to standard?
Według Baranowskiego, polska oferta dołożenia się do kosztów bazy ma znaczenie i może znacząco podnieść szanse rozlokowania nowej jednostki w Polsce. Jak dodaje, taki układ to jednak standard, jeśli chodzi o funkcjonowanie amerykańskich baz za granicą.
Przede wszystkim jednak wiele zależeć będzie od sytuacji politycznej, zarówno w Waszyngtonie jak i stosunkach USA z Polską, a także z Rosją. Jak dotąd przeciwnicy stałej obecności amerykańskiej w Polsce zawsze podnosili w tym kontekście akt założycielski NATO-Rosja z 1997 roku, w którym Sojusz złożył deklarację, że nie będzie na stałe stacjonować "dodatkowych, znacznych sił bojowych" na terenie "nowych" członków.
- To będzie musiało być przedmiotem szerszej debaty. A do tego potrzebne będzie mocne poparcie w administracji i w Kongresie. Dlatego ważne jest, by relacje polsko-amerykańskie były dobre w każdym aspekcie, nie tylko w obszarze bezpieczeństwa - mówi Baranowski. Chodzi m.in. o problemy wywołane polską ustawą o IPN. - Niewątpliwie jednak fakt, że sprawa doszła już do tego punktu to jest pewien sukces. Zasługi ma tu szczególnie wiceminister Tomasz Szatkowski - dodaje.
Rządowy autosabotaż?
Ale działania MON w tej sprawie budzą duże kontrowersje. Oburzenie ekspertów wywołuje przede wszystkim ujawnienie polskiej oferty, odsłaniającej polską pozycję negocjacyjną wraz z wrażliwymi danymi dotyczącymi lokalizacji baz i infrastruktury wojskowej.
- Owszem, w negocjacjach czasami specjalnie upublicznia się pewne szczegóły, aby wywrzeć jakąś presję, ale to nie jest ten przypadek. Ujawniono konkretne informacje, bardzo istotne szczegóły naszej pozycji informacyjnej, które mogą być wykorzystane przeciwko nam, zmniejszając nam pole manewru - mówi dr Maciej Milczanowski, były wojskowy i ekspert ds. bezpieczeństwa z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania (WSIiZ) w Rzeszowie. - Być może chodzi tu o kontekst wyborczy i tworzenie atmosfery sukcesu, tak jak to było ze sprawą kupna Patriotów - dodaje.
Jak dodaje, ujawnienie dokumentu może tylko przeszkodzić Polsce w osiągnięciu swojego celu.
- Bardzo istotna jest tu nasza wiarygodność jako sojuszników. Jak się zachowujemy, czy dochowujemy tajemnic, jak korzystamy ze współpracy w ramach NATO. Ta sprawa naszej sytuacji nie polepsza. Tym bardziej, że sytuacja w MON jest bardzo niejasna i czasami można odnieść wrażenie, że w resorcie działa jednocześnie dwóch ministrów - wyjaśnia ekspert.
Autorami dokumentu byli bliscy współpracownicy byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, m.in. Dominik Smyrgała i Bolesław Piasecki.
Krytycznych opinii jest więcej. Postawę ministerstwa skrytykowali byli ministrowie obrony, Janusz Zemke i Tomasz Siemoniak.
- Sposób realizacji tych rozmów jest skandaliczny. Wszystko jawne i na tacy. To sabotaż - mówi WP były dyplomata, który w przeszłości prowadził rozmowy z Amerykanami. Nie jest optymistą co do przyszłości umieszczenia stałych baz USA w Polsce - Kongresmeni już nie raz i nie dwa wkładali do budżetu jakieś zapisy dobre dla Polski, np. o konieczności rozlokowania Patriotów w Polsce. Ale Pentagon ma to w poważaniu. Ta perspektywa budowy bazy stanie się przedmiotem dyplomatycznej gry, np. z Niemcami albo z Rosjanami - dodaje.
Do informacji odniósł się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. - Jest to oczywiście suwerenna decyzja każdego kraju, jeśli decyzja tego rodzaju jest podejmowana - mówił. Dodał, że "to nie przyczyni się to do bezpieczeństwa i stabilności na kontynencie". - Wręcz przeciwnie, te ekspansjonistyczne działania prowadzą oczywiście do kontrdziałań ze strony rosyjskiej - mówił rzecznik K
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl