"Drylowanie sądownictwa w Polsce". Niemiecka gazeta ostro krytykuje reformę sądownictwa
Niemiecki "Sueddeutsche Zeitung" zarzuca polskim władzom, że łamią zasadę trójpodziału władz i stawiają partię ponad prawem. Dziennik chce, by Unia Europejska przeciwstawiła się rządowi w Warszawie, bez względu na skutki, bo to w nią uderzają działania polityków PiS-u.
Szef działu zagranicznego "Sueddeutsche Zeitung" Stefan Kornelius zaznacza na wstępie swojego komentarza "Partia ponad prawem. System wymiaru sprawiedliwości pada ofiarą żądzy władzy", że "pełzający upadek" praworządności jest "jedną z największych klęsk naszych czasów". "Niszczenie wymiaru sprawiedliwości zagraża demokracji bardziej niż wystąpienia populistycznych mówców" - ocenia publicysta.
Kaczyński nie wytrzymał: "Nie wycierajcie sobie mord moim bratem. Zamordowaliście go"
Kornelius wymienia prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana jako przykład polityka, który "błyskawicznie zlikwidował niezależne sądownictwo", po czym przechodzi do oceny sytuacji w Polsce.
"Szczególnie ponure formy przybiera drylowanie sądownictwa w Polsce. Proces centralizowania i upolityczniania aparatu sprawiedliwości trwa od grudnia 2015 roku i zbliży się do tymczasowego punktu kulminacyjnego, jeżeli parlament zdecyduje o zwolnieniu i powołaniu na nowo sędziów Sądu Najwyższego" - czytamy w "SZ".
Po "brutalnej ingerencji" w pracę Trybunału Konstytucyjnego i rozwiązaniu niezależnej Krajowej Rady Sądownictwa oznaczałoby to "złamanie trzeciego filaru wymiaru sprawiedliwości" - ocenia Kornelius.
"Radykalny, "upolityczniony", "scentralizowany"
Komentator zwraca uwagę, że rządząca w Polsce partia PiS uzasadnia reformy, wskazując na podobne rozwiązania w innych krajach. "To prawda, także w Niemczech o obsadzie najwyższych stanowisk sędziowskich decyduje komisja sędziowska złożona z posłów. Sędziowie Sądu Najwyższego w USA proponowani są przez prezydenta i wybierani przez polityczną większość" - przyznaje Kornelius.
Suski broni Kaczyńskiego: Macie pretensje o delikatne słowa prawdy
"Nowy polski system nie wytrzymuje jednak żadnego porównania. Jest bardziej radykalny, bardziej kompleksowy, bardziej scentralizowany i bardziej upolityczniony niż wszystkie inne porównywalne systemy obsadzania stanowisk. Nie uwzględnia regionalnej specyfiki, nie przewiduje kontroli kwalifikacji przez komisję, a przede wszystkim brakuje w nim udziału korporacji zawodowej w decyzjach personalnych" - czytamy na łamach "SZ".
Zdaniem Korneliusa oznacza to "jaskrawe złamanie zasady trójpodziału władz". "Podporządkowanie orzecznictwa i aparatu ścigania ministrowi sprawiedliwości umożliwia każdą formę nadużycia, jaką można sobie wyobrazić: od najprostszych sporów pomiędzy sąsiadami o różnych poglądach politycznych, do manipulacji wyborczych" - wyjaśnia.
W ocenie "SZ" reformy sądownictwa naruszają podpisany przez Polskę traktat o wstąpieniu do Unii Europejskiej, którego integralną częścią jest praworządność. "Porównywalne systemy prawne są podstawowym warunkiem (istnienia) UE" - podkreśla Kornelius, dodając, że jedność Unii "warunkowana jest szacunkiem dla wspólnego prawa, a nie czołgami czy walutą euro".
Zmiany będą Polaków kosztować
Zdaniem publicysty "SZ" erozja systemu prawnego "uderzy Polaków po kieszeni". "Kto nie ma bezpieczeństwa prawnego, ten nie inwestuje. Kto jest narażony na polityczną samowolę, ten zachowuje dystans" - pisze Kornelius.
Jak zaznacza, polski rząd "obstaje przy swojej polityce", pomimo licznych ostrzeżeń, pomimo wdrożenia postępowania w sprawie praworządności i jednoznacznych ocen Komisji Weneckiej. "Jeżeli do końca tygodnia (rząd) doprowadzi swoją rewolucję prawną do finiszu, członkowie UE muszą zareagować i to bez względu na ewentualne dodatkowe komplikacje" - pisze Kornelius.
"Oczywiście Węgry nie poprą izolacji Polski, oczywiście niemiecka krytyka może odnieść odwrotny skutek i wzmocni obóz PiS. To wszystko ma jednak mniejszą wagę niż szkody wyrządzane obecnie Unii Europejskiej przez polski rząd. Powinien on odczuć zmasowany polityczny opór" - kończy Kornelius.
Polityczna burza w Sejmie
We wtorek, przestawiając swój projekt nowelizacji o Krajowej Radzie Sądownictwa, prezydent zadeklarował, że nie podpisze proponowanej przez posłów PiS ustawy o Sądzie Najwyższym, nad której projektem obecnie pracuje Sejm, dopóki nie zostanie uchwalona zgłoszona przez niego zmiana w ustawie o KRS.
Około godziny 23.40 Sejm przystąpił do II czytania projektu ustawy o SN. Wtedy na mównicę bez żadnego uprzedzenia wszedł Jarosław Kaczyński. - Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata. Zniszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami! - wykrzyczał lider PiS.
Wystąpienie prezesa partii zbulwersowało opozycję, dziennikarzy oraz komentatorów życia politycznego. "Szaleniec chce zostać dyktatorem" - napisał na Twitterze rzecznik PO Jan Grabiec.