Drugi oddech Trzeciej Drogi [OPINIA]
Transfery Ryszarda Petru i Artura Dziambora pokazały, że Trzecia Droga potrafi nie tylko grać w defensywie, broniąc swych pomysłów i racji, ale chce także walczyć - zwłaszcza o wyborcę wolnorynkowego - na polu swych kluczowych rywali - pisze dla Wirtualnej Polski Sławomir Sowiński.
04.09.2023 | aktual.: 08.09.2023 23:27
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Koniec wakacji to zarazem początek ostatniej, decydującej prostej przed finiszem batalii wyborczej AD 2023. I choć z każdym dniem przybywać będzie teraz mocnych zwrotów kampanijnej akcji, a najwięksi jej gracze zrobią wiele, by naszą uwagę skupić na sobie, to warto odnotować nową energię i drugi polityczny oddech, z którymi w ten decydujący etap wyborczego boju weszła Trzecia Droga.
Dość jasne jest dziś bowiem, że to od wyborczego wyniku koalicji ludowców i Polski 2050 zależeć będzie w dużej mierze to, kto po 15 października będzie rządził Polską.
Zobacz także
Trudna Trzecia Droga pod wiatr politycznego duopolu
Wyborczy sojusz partii Władysława Kosiniaka Kamysza i Szymona Hołowni ma już za sobą kilka miesięcy, z których trzy ostatnie nie należały na pewno do łatwych. Po informacji o ich programowej współpracy w lutym i ogłoszeniu koalicji w kwietniu, a także po związanym z tym sondażowym bonusie na poziomie 15 proc. w maju, od czerwca rozpoczęły się spore problemy Trzeciej Drogi i trudne kroczenie pod wiatr politycznego duopolu PiS i PO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polaryzujący efekt marszu 4 czerwca, twarda konkurencja ze strony walczącej o podobny elektorat Konfederacji, zamieszanie wokół ostatecznej decyzji o wspólnym starcie, inne mniejsze czy większe błędy, wreszcie niepewność ws. przekroczenia 8 proc. progu wyborczego - wszystko to sprawiło, że notowania sondażowe Trzeciej Drogi zaparkowały na długie tygodnie w okolicy 10 proc., a więc na poziomie bez jasnych widoków na polityczną przyszłość. Trudno się też pozbyć wrażenia, że widząc tę niepewność projektu Trzeciej Drogi, jej wyborców na swój cel wzięła nie tylko Konfederacja - także pretendująca do bycia trzecią siłą polskiej polityki - ale również obaj wyborczy hegemonii, PiS i PO.
Polityczny pazur i gotowość do gry na polu rywala
Obserwując z tego punktu widzenia start oficjalnej kampanii Trzeciej Drogi w minioną sobotę w Katowicach nie sposób nie zauważyć, że politycy i sztabowcy tej formacji solidnie odrobili lekcję, i własnych deficytów i elementarza profesjonalnej kampanii, dając swej formacji zastrzyk energii i realną szansę na nowe polityczne otwarcie.
Mówiąc to, warto - po pierwsze - zwrócić uwagę na to, co w polityce liczy się zawsze, a więc na dobrze dobrany moment. Powrót wyborców z urlopów (także tych od polityki), nowe zainteresowanie kampanią wywołane ogłaszaniem wyborczych list, wreszcie brak dużych wydarzeń w tym dniu największych konkurentów, wszystkie te okoliczności otworzyły przed Trzecią Drogą możliwość dotarcia do szerokiego grona wyborców.
Korzystając z niej, obaj koalicjanci dość sprawnie - po drugie - przypomnieli w Katowicach swą polityczną misję i zasadniczą rację swego dość osobliwego dla wielu sojuszu: politycznej tradycji PSL z antysystemowym ruchem wokół Szymona Hołowni. Oferta odsunięcia od władzy PiS, ale i zakończenia zarazem polaryzującego Polskę duopolu PiS-PO, obietnica zaopiekowania się codziennymi aspiracjami, a nie emocjami Polaków, zajęcie się przyszłością a nie przeszłością polskiej polityki, wszystkie te znane elementy politycznego credo Trzeciej Drogi - zawarte w haśle "Dość kłótni, do przodu" - wybrzmiały klarownie jeszcze raz, na tle dobrej oprawy wizualnej i muzycznej.
Co jednak najważniejsze, Trzecia Droga pokazała wreszcie to, czego dotąd brakowało jej najbardziej, a więc wyborczą iskrę i polityczny pazur, gotowość gry na polu rywala i odważnego wchodzenia w kampanijne zwarcie. W wyborczej batalii nie wystarczy bowiem mieć rację. Trzeba jeszcze przebić się z nią do uwagi szerokiego - nie zawsze zainteresowanego polityką - kręgu wyborców, uwagi, o którą biją się przecież wszyscy.
Dość zaskakujące przyciągnięcie na swe listy Ryszarda Petru i Artura Dziambora, a więc polityków emblematycznych dla części elektoratu Platformy Obywatelskiej i Konfederacji, sprawiło zatem, że o wydarzeniu w Katowicach mówiło się - i to na ogół z zainteresowaniem - przez cały właściwie, bardzo ważny wyborczo dzień.
Tym samym, transfery te pokazały, że Trzecia Droga potrafi nie tylko grać w defensywie, broniąc swych pomysłów i racji, ale walczyć chce także – zwłaszcza o wyborcę wolnorynkowego - na polu swych kluczowych rywali. I co równie ważne, umie budować przy tym apetyt na ulubiony przez media, spersonalizowany pojedynek dwu rozpoznawalnych polityków, w tym wypadku Ryszarda Petru i Sławomira Mentzena na liście w Warszawie. Wchodząc niejako w tej dyscyplinie w konkurencję z Platformą, oferującą podobny spektakl w okręgu świętokrzyskim (Giertych kontra Kaczyński).
Szerzej uchylone drzwi do politycznej przyszłości
Czy to jedno udane wydarzenie może wywindować Trzecią Drogę w sondażach i dać jej dobry wynik na miarę sukcesu i jej i całej tzw. demokratycznej opozycji? Nic rzecz jasna nie jest na razie przesądzone. Nie można wszak wykluczyć, że w szerszej perspektywie gorącego finiszu kampanii wydarzenie to okaże się jedynie epizodem. Wolno też spodziewać się, że i PiS, i PO, i Konfederacja będą nadal walczyć o centrowego wyborcę Trzeciej Drogi, mniej lub bardziej otwarcie suflując przekaz o groźbie straconego głosu.
Trzeba wreszcie zakładać, że w koalicji wyborczej dwu dość jednak różnych środowisk jakimi są PSL i Polska2050 dochodzić będzie do naturalnych wewnętrznych napięć, co podchwytywać będą z chęcią konkurenci.
A jednak już teraz ostrożnie można powiedzieć, że swym udanym wejściem w decydujący etap kampanii Trzecia Droga złapała niejako drugi polityczny oddech, uchylając tym samym całej demokratycznej opozycji nieco szerzej drzwi, do ewentualnej powyborczej koalicji. Działacze i politycy PSL oraz Polski 2050, od zaangażowania których zależeć będzie bardzo wiele, zyskali to, co w polityce bezcenne: nowy wiatr w żaglach i wiarę w polityczną sprawczość. Wyborcy zaś, i ci którzy na Trzecią Drogę chcą głosować, i ci którzy możliwości takiej nie wykluczają, zobaczyli formację, która nie tylko powtarza słuszne hasła o zgodzie i przyszłości, ale uczy się także jak skutecznie o nie walczyć, w twardych realiach politycznego ringu, jaki przypomina nasza kampania wyborcza.
Sławomir Sowiński dla Wirtualnej Polski
* Dr hab. Sławomir Sowiński jest politologiem z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW