"Myśleliśmy, że chcą nas rozstrzelać. Uznaliśmy, że nie będziemy kopać grobu"
Po kilku dniach trafił do "nyski", w której siedział już Jacek Bierezin, jego kolega z "Ruchu", potem związany z KOR-em i "Zapisem" poeta i publicysta. Samochód podążał w nieznanym kierunku. "Minęliśmy Poznań, w którym wyjeżdżały właśnie nocne tramwaje, a ja uznałem, że chyba wiozą nas do Wronek, co było złą wiadomością z uwagi na ponurą sławę tamtego więzienia. Minęliśmy jednak Wronki i zaczynałem się bać. W aucie było makabrycznie zimno, powoli czułem jak drętwieją mi nogi. Próbowaliśmy z Jackiem ogrzewać się oddechami, chuchając, ale to dawało ciepło tylko na chwilę i zaraz było jeszcze gorzej. Teraz nie mieliśmy już pojęcia, dokąd jedziemy i co z nami będzie.
Do Bałtyku pozostawało jeszcze kilka więzień, ale nie miało sensu wieźć nas przez pół Polski do więzienia, skoro przecież daleko prościej byłoby umieścić nas bliżej Łodzi. I dlaczego z Sieradza zabrano tylko Jacka Bierezina i mnie? Ale przede wszystkim było potwornie zimno, to już pięć albo więcej godzin siedzieliśmy w samochodzie, gdzie panował kilkustopniowy mróz i czuliśmy, że powoli zamarzamy. Nie chciało nam się już rozmawiać, wymienialiśmy pojedyncze słowa, a potem tylko z coraz większym strachem obserwowaliśmy czarny pomorski las, sosny i przysypane śniegiem świerki na zasypanych śniegiem, coraz bardziej wąskich i zagubionych drogach Zachodniego Pomorza.
W pewnym momencie samochód się zatrzymał i ktoś z nas - już nie pamiętam kto pierwszy, ja czy Jacek - powiedział, że jeśli będą nas chcieli rozstrzelać to nie kopiemy grobu. Powiedziałem, że nie mam sił nawet wyjść z auta, a co dopiero kopać grób, a po drugie nie było tam żadnego szpadla, ani jakiejkolwiek łopaty. Ale w lesie, na zupełnym odludziu wyglądało to groźnie. Byłem już jednak tak przemarznięty, że było mi wszystko jedno. Zastanawiałem się tylko, ile jest prawdy w twierdzeniu, że jak człowiek zamarza to jest to coś w rodzaju pięknego snu, nie czuje się zimna i ostatnie chwile stają bardzo przyjemne. Jeszcze wprawdzie do tego stanu nie doszedłem, ale chyba byłem już blisko, bo może ze strachu albo z jakiś innych powodów nie czułem zimna" - opisywał w relacji "Mój stan wojenny".