"Nigdy nikt mnie nie uderzył, choć nawet Jarka próbowano kiedyś przesłuchiwać grożąc, że 'jak nie, to ci włomoczemy'"
Prezydent podkreślał, że jego osobiste kontakty z SB były niezbyt dokuczliwe: "Gdyby tak było w innych przypadkach Polska byłaby krajem łagodnym, a nie była. Miałam pod tym względem dużo szczęścia. Mnie nigdy nikt nie uderzył, choć nawet Jarka próbowano kiedyś przesłuchiwać grożąc, że 'jak nie, to ci włomoczemy'. Bezpieka potrafiła bić kobiety,celnymi uderzeniami pod kolano, w niezwykle bolesne miejsce". Dlaczego go nie namawiali na współpracę? "Trudno mówić o sobie, ale myślę, że wiedzieli, że nie mają szans. Znali mnie z uczelni, przecież ja wielu z nich uczyłem, traktowałem wszystkich równo. Chyba myśleli, że to robota nonsensowna" - tłumaczył. Może uważali, że ma za wysoką pozycję naukową? "Wątpliwe. Byłem doktorantem po spóźnionym doktoracie. Gdyby uważali, że mam wysoki status to by mnie zawieźli do ośrodka w okolicy Drawska, tam siedzieli Geremek i Mazowiecki" - mówił.
Kaczyński przywoływał historię znanego dziennikarza, Jerzego Zieleńskiego, który załamał się i popełnił samobójstwo, wyskakując przez okno. Jego samego wzmacniała świadomość, że jego brat nie siedział. Naprawdę bał się tylko w początkowym okresie uwięzienia. W maju 1982 r. władze zaczęły wypuszczać na przepustki, ale Kaczyński nie korzystał z tego przywileju: "Wystąpienie o przepustkę oznaczało uznanie legalności zamknięcia. Wiele osób za punkt honoru uznawało, by o nie nie występować, ja też tego nie robiłem. A gdyby dali mi sami, o czym nie było mowy, czułbym się w obowiązku uciec. Bo skoro mnie komuna zamknęła bezprawnie, to nie ma mowy żebym wracał".
Początkowo w internowaniu panował straszny tłok: "W niewielkiej celi siedziało 16 osób, tak że kiedy potem zostało pięciu, miałem poczucie niesłychanego luzu, uważałem, że tak to raj, że tak to już można siedzieć". Po otwarciu cel, kiedy "zaczęło się pewne życie towarzyskie", zaczął organizować wykłady będące analizą tego, czym była "Solidarność", napisał też dwa, trzy krótkie artykuły w tym jeden o prawie pracy, które zostały przemycone na zewnątrz. "Na początku było potworne napięcie, strach o to, co się dzieje w kraju. Z czasem zaczęło się pewne życie intelektualne, pamiętam rozmowy o astronomii, popularnonaukowe, z Jackiem Merklem mówiliśmy o samorządzie pracowniczym. Produkowano stemple, figurki z chleba, rozmaite pamiątki" - opowiadał.