"Za murami myśli o Gajce stawały się obsesyjne"
Jak wspomina Ludwika Wujec, Kuroń odwoływał się do żony jak do autorytetu. Miał potrzebę podzielenia się z nią wszystkimi swoimi przemyśleniami politycznymi, filozoficznymi. Jednak to nie był komunikat jednostronny, bo ona mu odpowiadała. Przez całe swoje wspólne życie wiedli dyskurs.
Kiedy był w więzieniu Gajka "potężniała" - miłość do niej i ból z powodu rozłąki potężniał, za murami myśli o Gajce stawały się obsesyjne. "Właściwie wtedy w więzieniu uświadomiłem sobie dokładnie, jak bardzo cały jestem w niej. Na przykład, kiedy myję zęby w poprzek i przypominam sobie, że to ona mnie tego nauczyła. (...) Mam sobie coś za złe i słyszę jej głos: 'Jacuś, tak nie wolno'. Piorę skarpetki i przypominam sobie, jak Gajka mówiła, że trzeba płukać w trzech wodach. Gimnastykuję się i myślę sobie: 'No, będę dla niej wyglądał wspaniale'. I przychodzi wtedy nagle taka tęsknota, kiedy czuje się, że Gajka jest i że jej nie ma".
18 kwietnia 1965 r. tak pisze do niej z więzienia: "Myślałem sporo na temat naszego życia i doszedłem do bardzo dziwnych wniosków. Mianowicie sądzę, że tak, jak jest, to jest bardzo dobrze. Pomyśl, mijają lata - już 8 lat, to, co było między nami, jest coraz większe, silniejsze, piękniejsze. Nie myśl, że to nasze szczęście wiąże się z rozstaniami i dlatego więzienie traktuję jako coś pozytywnego. Sądzę, że trwałość i wartość tego, co jest między dwojgiem ludzi, zależy od treści ich życia. To wielki los na loterii codzienności, że spotkałem takiego człowieka jak Ty i że idziemy razem - jestem cholernie szczęśliwy. Aż moi koledzy w celi (czy jak się tu mówi 'pod celą') dziwią się, czemu jestem taki pogodny i zadowolony".