"Wróciliśmy tacy szczęśliwi"
Obóz miał mieć dwa turnusy. Lipcowy i sierpniowy. Gajka oświadczyła, że na sierpień nie zostaje, bo nie może. W obliczu nieuchronnego rozstania, między młodymi doszło do rozstrzygającej rozmowy. Wtedy wyznali sobie miłość. Tak ją relacjonował Kuroń: "Ja ją trzymałem za warkocz i z nią rozmawiałem. Mówiłem: - Dlaczego nie możesz, przedtem powiedziałaś, że możesz. Powiedz, dlaczego? Ona na mnie popatrzyła i powiedziała: - Chcesz naprawdę, żebym ci powiedziała, dlaczego? Bo ciebie kocham i nie mam żadnych szans, więc nie chcę tu zostać. Wtedy już nie wytrzymałem i powiedziałem, że ja też. (...) Wróciliśmy tacy szczęśliwi. Ona powiedziała: - Zostaję".
"Moja dziewczynka uznała, że to jest opoka i na tej opoce zbuduje kościół swój. Mała dziewczynka, która wierzyła w każde moje słowo. I kiedy tu powiedziałem, że ona mnie stworzyła, to właśnie dlatego, że kiedy ona powiedziała 'tak', to zrozumiałem, że nasze słowo jest 'tak, tak', 'nie, nie', a co do reszty - od diabła jest".
Problem jednak polegał na tym, że na Jacka w Warszawie czekała Hanka, jego dziewczyna, studentka architektury, do której kiedy się rozczulał, mawiał: "Kocham cię prawie tak jak partię". Dlatego zrezygnował z Gajki. "Wytrzymałem w ten sposób rok, przez który strasznie znielubiłem zupełnie niewinnego człowieka - Hankę. I to była moja lekcja miłości: niczego nie można jej nakazać, każdy przymus kończy się bardzo źle dla człowieka, dla którego się przymuszamy".
Następnego lata pojechał na kolejny obóz walterowski. Była na nim Gajka. Jacek zrozumiał, że dłużej nie wytrzyma: "Zdecydowałem się ją poprosić, żeby została ze mną, gdyż postanowiłem rzucić Hankę. Ona się wahała, wahała, aż wreszcie podjęła decyzję. Wróciliśmy z obozu i zacząłem się z Gajką spotykać".