"To była jedyna pieszczota, na jaką sobie pozwalałem"
"Uważaliśmy, że ważnym elementem dla klimatu obozu jest przyjaźń kadry. (...) Już w nocy przychodziłem do namiotu kadry żeńskiej, gdzie się wszyscy schodzili i opowiadałem bajki. Tak się składało, że siadałem zawsze na pryczy Gajki i brałem ją za warkocz, to była jedyna pieszczota, na jaką sobie pozwalałem, i opowiadałem wszystkim, a tak naprawdę Gajce. I tak się to ciągnęło" - opowiadał Kuroń.
"Jest coś takiego między ludźmi, że jak się zaczyna miłość, to przylatuje anioł, którego nikt nie widzi na świecie oprócz tych, którzy się kochają. Ja czułem tego anioła, ale nie miałem odwagi powiedzieć, że to tak. Więc się broniłem, jak mogłem. I jedyna pieszczota, to było to branie za warkocz. Nie wiem, czy jak się kogoś bierze za warkocz, to on to czuje, czy nie. Gajka czuła, ale może nie przez warkocz, tylko inaczej" - dodawał.
Jak pisze Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Kuroń bronił się przed tą miłością, bo Grażyna była bardzo młoda. Czuł, że między Gajką a nim jest przepaść: "Jakoś wcześniej zacząłem żyć i byłem już stary, cyniczny i bałem się tego. I zrozumiałem, że nie mogę uwodzić małej dziewczynki".
Nie tylko on tak czuł. Działać postanowił wychowawca w zastępie Gajki - Staszek Czubaty, Sasza. "- Co ty robisz? Zawracasz dziewczynie w głowie, siadasz przy niej, wszyscy są zazdrośni, bierzesz ją za warkocz, bajki jej opowiadasz. No zastanów się, co ty robisz. - Towarzysze - odparł Jacek - macie rację. Kłopot polega na tym, że ja ją kocham. A więc powiedziałem. Wszyscy na mnie popatrzyli. Pamiętam ten namiot, tę świeczkę, tę noc nad Zalewem Wolińskim - i Sasza Czubaty, nasz sekretarzyk powiada: - Co ty za głupstwa jakieś wygadujesz? Co ty, dziecko jesteś? - Trudno, siła wyższa i skrzypce, ja ją kocham".