Z jej płuc prawie nic nie zostało. Edelman wiedział już, że to koniec
Kiedy Edelman zobaczył rentgen płuc Gajki, zamarł, bo przeraził się tym, co zobaczył. Z płuc prawie nic nie zostało. Wiedział, że to koniec. Zatrzymał ją w szpitalu, nie pozwolił wrócić do Warszawy nawet po walizkę - relacjonuje Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin.
Był 6 czerwca 1982 r. Zadanie, które postawił sobie Edelman, nie polegało już na tym, żeby Gajkę wyleczyć, tylko na tym, żeby jak najdłużej utrzymać ją przy życiu. Jak najdłużej, czyli do momentu aż Jacek wyjdzie z więzienia. A w Jacku, choć w zamknięciu na Białołęce wiedział tylko tyle, że Gajka pojechała na badania, zaczął narastać natrętny strach: "Czułem, że nadchodzi jakieś wielkie zło. Byłem cały w dygocie, wbrew logice, wbrew rozsądkowi". Przypomniał sobie, że kiedy Gajka rodziła Maciusia, on w domu zwijał się z bólu. A teraz czuł, że umiera. W celi robiło się coraz bardziej duszno.