"Pamiętam moment wypadku". Ocalała z katastrofy teraz zabrała głos
- To była makabryczna katastrofa - opowiada Stjepan Jakopcić, strażak, który brał udział w akcji ratunkowej po wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. - Ludzie jęczeli i zawodzili, było dużo zabitych. Byli zakleszczeni pod siedzeniami. Autokar był kompletnie zniszczony. Wyobraźcie sobie 12-metrowy pojazd zgnieciony o trzy metry - dodaje. Relacje ofiar tej drogowej katastrofy są jeszcze bardziej wstrząsające.
Dziennikarze "Faktu" i "Super Expressu" dotarli do ofiar wypadku polskiego autokaru, który rozbił się na autostradzie A4 w pobliżu Zagrzebia.
- To był szok, że coś takiego się stało. Nie pamiętam samego momentu wypadku, bo trochę spałam. To były sekundy. Nie straciłam przytomności, natomiast byłam zakleszczona. Widziałam ludzi, ale nie mogłam się ruszyć. Czekałam, aż rozetną autokar i mnie wydostaną. Nie wiedziałam, co się dzieje dookoła, bo byłam przygnieciona fotelami. Miałam wrażenie, że to trwa z godzinę, a czekaliśmy chyba z 13 minut na pomoc - opowiada "Faktowi" pani Beata, jedna z rannych, która trafiła do szpitala w Zagrzebiu.
Tragedia w Chorwacji. "Szok, nie da się tego opisać"
Kobieta przyznaje, że najgorsze było oczekiwanie na pomoc. - Coś strasznego to było. Wycie, jęki, ludzie mieli chyba tę świadomość, że umierają. Część była przygnieciona. Widok pana, który nie miał skóry na twarzy, to coś strasznego. Szok, nie da się tego opisać - wspomina.
Kobieta jechała na pielgrzymkę razem z matką. Gdy zabierali ją ratownicy, była nieprzytomna. Pani Beata wie, że matka żyje, że jest w ciężkim stanie. Nie wie jednak, w którym jest szpitalu.
Wypadek w Chorwacji. "Widziałam, jak wynieśli cztery osoby. Już nie żyły"
W podobnej sytuacji jest również kolejna rozmówczyni "Faktu", która na pielgrzymkę jechała z córką. Nie wie, do jakiego trafiła szpitala.
Kobieta opowiada, że była przytomna, gdy wynosili ją z wraku autokaru ratownicy. - Jak byłam na miejscu, to ze cztery osoby wynieśli, już nie żyły. Widziałam to. To było straszne. Pomodliłam się za nich, bo co mogłam więcej - wspomina uczestniczka pielgrzymki.
Wypadek polskiego autokaru. "Poleciałam do samego przodu"
Pani Zofia opowiada "Faktowi", że do autokaru wsiadła w Koninie. To była jej druga pielgrzymka do Medjugorie.
- Pamiętam moment wypadku. Zatrzęsło się i od razu poleciałam do samego przodu. Siedzenie od kierowcy przycisnęło mnie. Ale nie straciłam przytomności. Akcja ratunkowa była szybka. Raz, dwa pomoc, pogotowie - relacjonuje.
Zapowiada, że mimo tragedii wybierze się ponownie na pielgrzymkę. - Dziękuję Bogu i Matce Najświętszej z Medjugorie, że udało się uniknąć najgorszego. Jak tylko wyzdrowieję, wydobrzeję, to jeszcze raz pojadę do Medjugorie. Ja jestem odważna i bardzo wierząca. Codziennie się modlę - zapewnia.
Tragedia w Chorwacji. "Ci z przodu zostali przygnieceni tymi, którzy byli z tyłu"
Moment wypadku relacjonuje w rozmowie z "Super Expressem" także ks. Leszek. - Wszyscy spaliśmy, więc usłyszeliśmy tylko trzask pobocza, ten trzask nas obudził. No i potem wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Wyszedłem, można powiedzieć bez szwanku, bo siedziałem bardziej z tyłu. Autobus wpadł do pobocza z prawej strony i Ci, którzy byli z przodu, to ich właściwie przygniotło tymi, którzy byli z tyłu - relacjonuje.
Do tragicznego wypadku doszło w sobotę ok. godziny 5.40 na autostradzie A4 między miejscowościami Jarek Bisaszki i Podvorec w Chorwacji. - Autokar zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie - powiedział w rozmowie z agencją AFP rzecznik chorwackiej policji Marko Muric.
W autokarze znajdowało się 42 pielgrzymów i dwóch kierowców. Wszyscy byli obywatelami Polski. Podróżni wyjechali z Częstochowy i zmierzali do Medjugorie w Bośni i Hercegowinie. W nocy przejechali przez Czechy, Słowację i Węgry.
Autokar należał do firmy przewozowej z Płońska. Jak poinformował portal money.pl, pojazd miał przejść wszystkie badania techniczne, a kierowcy, którzy zostali wysłani w trasę, byli doświadczeni.
W wyniku wypadku na miejscu zginęło 11 osób, a 12. zmarła w szpitalu. Wśród ofiar śmiertelnych jest jeden z kierowców. Do szpitali przewieziono 32 ranne osoby. 19 z nich jest w stanie ciężkim.
Źródło: "Fakt", "Super Express"