Donald Tusk powie "sprawdzam PiS"? "To byłaby polityczna droga na Golgotę"
• Decyzja o powołaniu sejmowej komisji ds. afery Amber Gold sprawiła, że znów pojawiają się pytania o ewentualny powrót Donalda Tuska do polskiej polityki
• To byłaby dla niego polityczna droga na Golgotę - komentuje doc. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz
• Nie wykluczałbym takiego scenariusza, ale wiele zależy od dalszej kariery Tuska w instytucjach europejskich - mówi dr Tomasz Słupik
• Eksperci są zgodni, że powstająca komisja ds. afery Amber Gold ma być politycznym show, które może skutecznie zniechęcić byłego premiera do powrotu
08.07.2016 | aktual.: 08.07.2016 16:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W środę została powołana komisja śledcza w sprawie Amber Gold. Ma się ona zająć wyjaśnieniem funkcjonowania jednej z największych piramid finansowych w III RP. W sprawie często pojawia się nazwisko Donalda Tuska, który był wówczas premierem. Obecny szef Rady Europejskiej zapewnia, że wezwany na świadka stawi się przed komisją. Zaznaczył jednak, że nie ma wątpliwości iż powstała ona, by ściągnąć go do Polski i podokuczać mu.
- Niech się obawiają ci, którzy wzywają. Ja nie mam obaw - przekonywał w specjalnym wydaniu "Faktów po Faktach". Dodał, że kłamstwo jest dziś w polskiej polityce bardzo często wykorzystywanym narzędziem, zwłaszcza przez partię rządzącą, a on sam stał się jego ofiarą. - Czasami tak po ludzku, nie jako polityk, mam ochotę przyjechać i powiedzieć: kłamiecie, prawda wygląda zupełnie inaczej - zapewnił.
Tusk pytany o to, czy chciałby się zmierzyć z Jarosławem Kaczyńskim lub Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich, wymijająco odpowiedział, że nie myśli o tym w tej chwili. Brak jednoznacznej odpowiedzi uruchomił jednak lawinę spekulacji na temat powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki.
Ojciec PO i spełniony polityk
Eksperci pytani przez Wirtualną Polską o taki obrót spraw podkreślają, że sytuacja jest obecnie na tyle dynamiczna, że ciężko przewidzieć, co przyniosą kolejne miesiące. Są jednak zgodni co do tego, że duży wpływ na ewentualny powrót Donalda Tuska będzie miało to, czy zostanie przedłużona jego kadencja szefa Rady Europejskiej, która kończy się w połowie 2017 roku.
- Dla Donalda Tuska powrót do polskiej polityki oznaczałby drogę na Golgotę. PiS szykuje komisję ds. afery Amber Gold, która niewątpliwie będzie politycznym show. Ponadto Jarosław Kaczyński ma pewnie jeszcze jakieś asy w rękawie. Dlatego niewykluczone, że nawet gdyby Tusk nie został wybrany na kolejną kadencję przewodniczącego RE, to może będzie chciał robić karierę w innych unijnych instytucjach. Możliwy jest również scenariusz, w którym wybierze on drogę podróżującego po całym świecie z wykładami prezydenta Europy - analizuje doc. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog Uniwersytetu Warszawskiego.
Powrotu Donalda Tuska nie wyklucza natomiast dr Tomasz Słupik z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. - Jest on z pewnością spełnionym politykiem i mógłby wybrać "odcinanie kuponów" od dotychczasowej kariery. Z drugiej strony wiadomo jednak, że ciągle stara się trzymać rękę na pulsie, jeżeli chodzi o PO. Ta partia jest jego dzieckiem i nie można wykluczyć, że w sytuacji, gdy stawką byłoby jej przetrwanie, to zdecydowałby się wrócić do Polski, niczym rycerz na białym koniu, by ją ratować - ocenia ekspert.
Nasi rozmówcy bardzo ostrożnie podchodzą również do kwestii ewentualnego startu Donalda Tuska w wyborach prezydenckich. - Do tego potrzebne byłoby mu wsparcie całej Platformy Obywatelskiej. Ta partia jest obecnie mocno podzielona i rządzona przez Grzegorza Schetynę, który na pewno nie przyjąłby powrotu swojego rywala do kraju z zadowoleniem. Kampania wyborcza bez zaplecza partyjnego byłaby natomiast skazana na porażkę - mówi Pietrzyk-Zieniewicz.
Dr Tomasz Słupik zwraca natomiast uwagę na inny, równie istotny problem. - W 2010 roku Donald Tusk pytany o start w wyborach prezydenckich stwierdził, że nie chce być "strażnikiem żyrandola". Gdyby teraz zdecydował się brać udział w wyścigu o ten urząd, to musiałby się z tego mocno tłumaczyć - kończy politolog UŚ.