Dokumenty w domu Donalda Trumpa. Wśród nich informacje o broni jądrowej obcego państwa
Na jaw wychodzą nowe szczegóły, dotyczące dokumentów, które były prezydent USA Donald Trump przechowywał w swoim domu. Jak informuje "Washington Post", wśród tych dokumentów były informacje o obronności obcego państwa, w tym broni jądrowej. FBI skonfiskowała też dokumenty, do których dostęp miało bardzo wąskie grono osób.
Jak podaje dziennik, dokument o którym mowa ma opisywać "obronę wojskową obcego rządu, w tym jego zdolności jądrowe" oraz zawierać informacje o jego "gotowości obrony jądrowej". Źródła dziennika nie wskazały, o które państwo chodzi.
O tym, że wśród dokumentów znalezionych podczas rewizji w Mar-a-Lago były informacje dotyczące broni jądrowej dziennik informował już wcześniej. Sam Trump nazwał te informacje "przekrętem".
Jak wskazują autorzy, w sądowym nakazie wzywającym Trumpa do oddania dokumentów, wręczonym prawnikom byłego prezydenta jeszcze w maju, wśród różnych kategorii żądanych dokumentów wskazano również te z oznaczeniem "S/FRD", które dotyczą informacji na temat broni jądrowej.
Trump miał w domu dokumenty o najwyższym stopniu tajności
Gazeta podaje też, że FBI znalazła w posiadłości byłego prezydenta jedne z najściślej chronionych dokumentów, opatrzonych klauzulą SCI, które według prawa muszą być przechowywane i oglądane tylko w specjalnie przystosowanych do tego pomieszczeniach, tzw. SCIF-ach.
Niektóre z dokumentów miały mieć tak ściśle ograniczony zakres uprawnionych do ich wglądu, że dostępu do nich nie mają nawet jedni z najwyższych urzędników obecnej administracji. Inne klasyfikacje posiadanych przez Trumpa dokumentów to HCS, czyli informacje dotyczące agentów i informatorów amerykańskich służb, które również należą do najbardziej wrażliwych.
Mimo konfiskaty ponad 100 niejawnych dokumentów przez FBI, sąd federalny na Florydzie w poniedziałek zakazał używania tych materiałów w śledztwie przeciwko Trumpowi do czasu dokonania ich przeglądu przez specjalnie powołanego niezależnego urzędnika. Nominowana przez Trumpa sędzia Aileen Cannon motywowała to m.in. koniecznością chronienia byłego prezydenta przed potencjalnymi szkodami, wynikającymi z ewentualnych przecieków ze śledztwa.