Dobra zmiana kodeksu karnego czy "uśmiechnięta cenzura"? [OPINIA]
Opublikowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt nowelizacji kodeksu karnego, penalizujący nienawistne czyny wobec mniejszości, wzbudza skrajne emocje. Opozycja uważa, że to chęć wprowadzenia cenzury. Szkopuł w tym, że w przepisach nie ma nic, co by taki osąd uzasadniało.
Już dziś w kodeksie karnym znajduje się katalog przestępstw motywowanych uprzedzeniami. Chodzi o czyny popełnione ze względu na czyjąś przynależność narodową, etniczną, rasową, wyznaniową bądź bezwyznaniowość. Ministerstwo Sprawiedliwości chce ten katalog rozszerzyć o zakaz dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć, orientację seksualną i tożsamość płciową.
Politycy opozycji uważają, że w ten sposób ograniczona zostanie wolność słowa. Sebastian Kaleta, poseł Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości, stworzył nawet listę nowych czynów zabronionych - według nowej władzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wpadka posła Polski 2050 na wizji. Tak się tłumaczył
Uważasz, że są tylko dwie płcie? Jesteś motywowany nienawiścią z powodu tożsamości płciowej. Sprzeciwiasz się tęczowym piątkom w szkole twojego dziecka? Jesteś motywowany nienawiścią z powodu orientacji seksualnej. Podkreślasz naturalne różnice pomiędzy płciami jako wyznacznik wysokości wynagrodzenia lub możliwości osiągania sukcesu w danym zawodzie? Jesteś motywowany nienawiścią z powodu płci.
Tako rzecze poseł Kaleta. Tyle że z projektowanych przepisów nic takiego nie wynika.
Zgodnie z przepisami zakazane będzie publiczne nawoływanie do nienawiści ze względu na czyjeś cechy oraz publiczne znieważanie z powodu czyichś cech. Dotkliwsza odpowiedzialność może też spotkać sprawców przestępstw, którzy popełnią je ze względu na swoje uprzedzenia do innej osoby, zazwyczaj przedstawiciela którejś z mniejszości.
Dziś kodeks karny jasno określa, że można ukarać nienawistnika, który szczuje np. na przedstawicieli mniejszości etnicznej. Po wejściu w życie nowelizacji karze podlegał będzie też szczujący publicznie na osoby jeżdżące na wózkach inwalidzkich, osoby starsze czy - uwaga, tak, to też - osoby LGBT.
Tu jednak warto postawić pytania: co złego jest w tym, że odpowiedzialności karnej podlegać będą publicznie prezentujący swoje tezy nienawistnicy? Czy możemy się zgodzić co do tego, że wszelkie uprzedzenia są niewłaściwe, a te wobec osób z jakichś przyczyn słabszych, bo do tego zazwyczaj sprowadza się bycie w mniejszości, zasługują na szczególne potępienie?
Sprowadzanie do absurdu
Przeciwnicy nowych przepisów obawiają się, że rozgrzani prokuratorzy zaczną oskarżać za poglądy. I że choć w teorii nie wprowadza się zakazu mówienia o istnieniu dwóch płci, to w praktyce właśnie taki zakaz zostanie wprowadzony. W ten sposób jednak - sprowadzając analizę do absurdu - każdy przepis kodeksu karnego można by uznać za niewłaściwy.
Groźba bezprawna? Skąd pewność, że prokurator nie uzna za takową stwierdzenia "albo pójdziesz ze mną na kawę, albo rzucę na ciebie urok"?
Uporczywe nękanie wzbudzające poczucie poniżenia? Kto wie, może prokurator za takie uzna trzykrotne ogranie kolegi w "FIFĘ".
A publiczne okazywanie nienawiści, które już teraz jest zakazane wobec przedstawicieli innych nacji - ech, powinni nas wszystkich zapuszkować po obejrzeniu i skomentowaniu ostatnich występów ambasadora Izraela w Polsce.
Słuszny kierunek
Dla jasności: nie twierdzę, że nigdy nie znajdzie się ani jeden przypadek niewłaściwego zastosowania nowych przepisów. Zapewne się znajdzie, tak jak dziś wadliwie bywają stosowane różne istniejące już przepisy. To jednak nie oznacza, że projekt nowelizacji kodeksu karnego jest zły i stanowi przejaw chęci wprowadzenia cenzury w debacie publicznej.
Zakazane, zgodnie z kodeksem, będzie szerzenie nienawistnych poglądów, a nie poglądów nawet kontrowersyjnych. A z nienawiścią w życiu publicznym należy walczyć - niezależnie od tego, w czyim kierunku jest kierowana.
Projekt ustawy musi zostać zaakceptowany przez rząd, następnie trafi do Sejmu. Potem – jeśli ustawa zostanie uchwalona - do Senatu, aż wreszcie do prezydenta. Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby nowe przepisy weszły w życie po 14 dniach od ich opublikowania w Dzienniku Ustaw.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski