Dlaczego prawica boi się Ślązaków? [OPINIA]

Andrzej Duda zawetował sejmową ustawę pozwalającą uznać język śląski za język regionalny. Ta decyzja raczej nikogo nie zaskakuje. Podpis prezydenta pod ustawą wymagałby od Andrzeja Dudy czegoś, co ciągle nie przychodzi mu łatwo: przeciwstawienia się własnemu środowisku politycznemu – pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Andrzej Duda
Andrzej Duda
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Nowak
Jakub Majmurek

30.05.2024 15:44

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Główny nurt prawicy PiS nie tylko nie chce bowiem uznać ustawowo języka śląskiego, ale zmierzające do tego ruchy postrzega jako zagrożenie dla polskiej tożsamości, a nawet spoistości państwa polskiego. Duża część prawicy po prostu boi się mocnej, wyrazistej śląskiej tożsamości, postrzegając ją jako zagrożenie dla Polski i polskości.

"A gdyby każdy tak chciał swój język"?

Ten lęk widać też w uzasadnieniu do weta, jakie zostało przedstawione przez Pałac Prezydencki. Na początku prezydent odwołuje się co prawda do argumentów językoznawczych. Jak czytamy: "W ocenie prezydenta, to, czy ustawowe kryteria są spełnione, powinno być przedmiotem obiektywnej oceny. Samo bowiem przekonanie zainteresowanej grupy społecznej, że odróżnia się w sposób istotny od pozostałych obywateli językiem, kulturą lub tradycją, jest tutaj niewystarczające. Prezydent posiłkując się dostępnymi w sferze publicznej opiniami ekspertów, zwłaszcza językoznawców, wśród których przeważa stanowisko, że gwary śląskie są gwarami języka polskiego (...) uznał, że nie została spełniona przesłanka (...) umożliwiająca uzyskanie przez etnolekt śląski statusu języka regionalnego".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Do językoznawczego prezydent dokłada jednak dwa argumenty o charakterze politycznym. W uzasadnieniu możemy bowiem przeczytać, że prezydent obawia się, iż uznanie śląskiego za język regionalny "może spowodować podobne oczekiwania u przedstawicieli innych grup regionalnych".

Argument kluczowy dla decyzji i myślenia o Śląsku większości obozu Zjednoczonej Prawicy pada na końcu: "Niedające się wykluczyć działania hybrydowe, jakie mogą być podjęte w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej, związane z prowadzoną wojną za wschodnią granicą, nakazują szczególną dbałość o zachowanie tożsamości narodowej. Ochronie zachowania tożsamości narodowej służy w szczególności pielęgnowanie języka ojczystego".

Wszystkie te argumenty układają się w wyjątkowo obraźliwą dla Ślązaków całość. Prezydent najpierw protekcjonalnie mówi Ślązakom: "wydaje się wam, że mówicie osobnym językiem? Przykro mi, ale o czymś takim to decydują językoznawcy, a z ich eksperyz wynika, że mówicie po prostu dialektem, niezależnie od tego, co sami uważacie na ten temat".

Następnie pyta: "a gdyby każdy region chciał mieć osobny region, to ile by zostało, nas – Polaków?". By dopełnić obrazy, Andrzej Duda w zasadzie zarzuca Ślązakom, że domagając się uznania własnej językowej odrębności, potencjalnie mogą wpisywać się w wymierzone w Polskę "hybrydowe działania" Rosji. I to w czasie, gdy wojna u naszych granic "nakazuje szczególną dbałość o zachowanie tożsamości narodowej".

"Powstrzymać śląski separatyzm"

Zarzuty o narodową nielojalność formułowane są pod adresem Ślązaków w zasadzie od końca II wojny światowej. Z tym, że najczęściej zarzucano im bycie "ukrytą opcją niemiecką", a nie wpisywanie się w hybrydowe działania Rosji.

Niemal dokładnie tych słów użył w trakcie kampanii wyborczej w 2011 roku Jarosław Kaczyński, gdy powiedział: "ten typ śląskości, to twierdzenie, że istnieje coś takiego jak naród śląski, my rzeczywiście traktujemy jako zakamuflowaną opcję niemiecką". Politycy PiS i media bliskie tej partii wielokrotnie atakowali organizacje takie jak Ruch Autonomii Śląskiej, zarzucając im chęć rozbicia Polski i oderwania od niej Śląska – choć żadna ze śląskich organizacji niczego takiego nie postuluje.

Podobne argumenty padały przy okazji tegorocznej debaty nad ustawą o języku śląskim. "Wokół Polski narastają zagrożenia zewnętrzne. Tyle że wewnętrzne separatyzmy tylko je wzmacniają. Rosja próbuje generować je w całej Europie, a w przypadku Śląska przyklasną im także Niemcy, którym autonomia tego regionu jest bardzo na rękę […]. Położenie Polski powoduje, że separatyzmy są dla niej znacznie groźniejsze niż dla Hiszpanii" – pisał na łamach portalu wPolityce Bronisław Wildstein. Portal braci Karnowskich przestrzegał, że uznanie języka śląskiego to początek eskalacji żądań prowadzących do wytworzenia podobnego problemu ze "śląskim separatyzmem", jaki Hiszpania ma z tym katalońskim czy baskijskim.

Grupa prawicowych liderów opinii – od prof. Jana Żaryna, przez braci Karnowskich do Piotra Semki – wystosowała list do prezydenta z podziękowaniem za weto blokujące uznanie języka śląskiego. Możemy w nim przeczytać m.in.: "Dobro Rzeczypospolitej i wrażliwość na to, aby nie był wbijany klin między większością narodu polskiego a jego śląskim szczepem, jest wartością najwyższą. Pańska decyzja świadczy o zrozumieniu potencjalnych zagrożeń dla całości i suwerenności kraju".

Zbierając wszystkie te wypowiedzi do kupy można powiedzieć, że choć w Polsce nie ma żadnego "śląskiego separatyzmu" – bo trudno za separatyzm uznać żądania uznania odrębności językowej czy nawet etnicznej grupy nie mającej żadnych ambicji oderwania się od państwa – to większość prawicy nakręca wokół niego panikę i prowadzi z nim walkę, podobnie jak walczy z takimi nieistniejącymi nigdzie poza prawicowymi wyobrażeniami tworami jak "ideologia LGBT".

W mentalnych okopach z czasów Bismarcka

W trakcie ostatnich trzech kampanii wyborczych, łącznie z europejską, prezes Kaczyński objeżdża kraj i straszy rodaków, że w myśleniu Niemców o Polsce i całym naszym regionie nic nie zmieniło się od czasów Bismarcka. Słuchając tego, co PiS i bliscy tej partii liderzy opinii mówią o Śląsku, można jednak odnieść wrażenie, że jeśli ktoś tkwi mentalnie w czasach Bismarcka, to niekoniecznie Niemcy, ale raczej polska prawica.

Z tego, jak opisuje ona Śląsk, wyłania się bowiem obraz wiecznego Kulturkampfu toczącego się między Polską a Niemcami, którego front przebiega przez Śląsk. Każdy Ślązak, który nie zadeklaruje się w tej walce jako przede wszystkim Polak, nie wyrecytuje z pamięci inwokacji i nie będzie z pasją opowiadał, dlaczego woli Skrzetuskiego od Kmicica albo na odwrót, oznacza zwycięstwo w tej wojnie Niemiec. I nawet jeśli Ślązacy nie mają takich intencji, to – jak twierdzi prawica - odmawiając uznania się po prostu za "śląski szczep" Polski, osłabiają spoistość państwa i narodu polskiego, potencjalnie uruchamiając sekwencję wydarzeń mogącą prowadzić nawet do oderwania Śląska od Polski. Wszystko rzecz jasna w interesie Niemiec i Rosji.

Taki sposób myślenia o państwie i zamieszkujących go mniejszościach, zakorzeniony w nacjonalistycznej ideologii sprzed jakiś stu lat, jest nie tylko skrajnie anachroniczny, ale też sprzeczny z duchem polskiej konstytucji, stanowiącej przecież, że "Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli". Trudno tymczasem traktować Rzeczpospolitą jako "dobro wspólne", gdy państwo to uparcie odmawia uznania wyraźnej odrębności grupy obywateli, gdy na siłę próbuje zrobić z nich kogoś kimś się nie czują – kulturowych Polaków. Tymczasem w dobrze urządzonej Rzeczpospolitej powinno być miejsce także dla tych obywateli, którzy – zachowując polityczną lojalność wobec państwa – nie czują się kulturowo Polakami, tylko Ślązakami albo łączą w sobie obie te tożsamości.

Polska zalękniona nie zrobi z Ślązaków Polaków

Prawicowy stosunek do Śląska jest nie tylko anachroniczny, ale też przepełniony jakimś dziwnymi kompleksami. Prawica przeciwstawiając się uznaniu śląskiej odmienności zachowuje się tak, jakby zakładała, że polskość jest na tyle nieatrakcyjna, że jeśli tylko państwo uzna odrębną tożsamość śląską, to kolejne osoby do tej pory uznające się za Polaków porzucą tę tożsamość na rzecz śląskiej, czyli w myśleniu prawicy faktycznie niemieckiej. Polskość, która obawia się śląskiej odrębności jest polskością zalęknioną, niepewną własnej kulturowej atrakcyjności, polskością słabą i kulącą się w odruchu obronnym przed światem.

Jeśli historia XX wieku czegoś nas uczy, to tego, że z grupy, która zaczyna zyskiwać językową czy narodową odmienność trudno na siłę zrobić ponownie Polaków, Hiszpanów, Niemców czy Rosjan. Prezydenckie weto także nie powstrzyma rozwoju poczucia odrębności Ślązaków i związanych z tym politycznych żądań. Na pewno nie zrobi tego defensywa, zalękniona Polska, wyzierająca z kampanii publicystów prawicy przeciw "śląskiemu separatyzmowi", która w wecie prezydenta znalazła swój oficjalny wyraz.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1522)