Dlaczego Polacy robią to w windzie?
Miejskie życie w Polsce oznacza mieszkanie i prawdopodobnie również pracę w bloku lub innym wysokim budynku. Cechą wspólną wszystkich bloków i wysokich budynków jest obecność windy. Miliony Polaków podróżuje nimi co dzień, czasem nawet po kilka razy, jednakże zasady dotyczące zachowania się w trakcie uwięzienia z innymi ludźmi w tym małym, poruszającym się pokoiku ciągle jeszcze każdy ustala po swojemu - pisze Jamie Stokes w Wirtualnej Polsce.
22.11.2011 | aktual.: 23.11.2011 11:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rozumiem dlaczego ludzie, wchodząc do windy, w której ktoś już jest, mają potrzebę powiedzenia "Dzień dobry” oraz, że mówią to, będąc już w windzie, do wchodzących. Dziwne wydaje mi się jednak, że już po 30 sekundach czują potrzebę powiedzenia "Do widzenia", tak jakby w tym czasie zdążyli pogawędzić sobie przy kawie. Jeszcze bardziej dziwi mnie, gdy ktoś mówi "Dziękuję." Za pierwszym razem pomyślałem, że wychodzącemu obce są podstawy inżynierii i założył, że to moje telepatyczne zdolności pomogły mu szczęśliwie zjechać na parter. Moja odpowiedź, że "nie ma sprawy" wywołała jednak tylko dziwny grymas na jego twarzy.
Zauważyłem, że Polacy mówią też "dziękuję" po zjedzeniu posiłku, nawet jeśli sami go ugotowali, co, jak sądzę, jest wyrazem wdzięczności za miłe towarzystwo przy stole. Przełożenie tej logiki na sytuację w windzie jest jednak trudne. Z jakich powodów mam być wdzięczny za miłe towarzystwo, skoro nie odezwałem się w windzie ani słowem? Czy spokojne stanie w ciszy jest aż tak niezwykłym zachowaniem, że należy za nie podziękować? Może to jakaś specjalna sztuka, w której jestem nieświadomym mistrzem. Jak wygląda to w windach, w których "Dziękuję" nie zostaje wypowiedziane? Ludzie tańczą sambę lub czynią nieodpowiednie komentarze? Może ci dziękujący wiedzą, że jestem obcokrajowcem i wyrażają wdzięczność za to, że nie zrobiłem niczego dziwacznego.
Moje doświadczenia w podróżowaniu windami z Polakami nauczyły mnie, że czasem wypada się odezwać, a czasem nie. Nie dowiedziałem się jednak jeszcze, jak rozpoznawać te dwie sytuacje. Szukając podpowiedzi, zapytałem delikatnie Profesora Google o "etykietę w windzie". Pojawiła się zaskakująco duża liczba odpowiedzi, które jednak wcale nie rozjaśniły mi w głowie.
Jedną z rzeczy, z którą ciągle mam problem, jest to, że czasem, gdy wchodzę do windy i mówię "Dzień dobry", druga osoba mi nie odpowiada. Kilkadziesiąt następujących potem sekund ciszy jest tym trudniejsze do zniesienia, im bardziej gotuję się z oburzenia. Podobno to kwestia płci. Na różnych stronach znalazłem informację, że dżentelmen wchodzący do windy, w której znajduje się kobieta, powinien ją pozdrowić tylko wtedy, gdy ona zrobi to pierwsza (zupełnie odwrotnie niż uczono mnie w Anglii). Na żadnej ze wspomnianych stron nie znalazłem jednak informacji, co w takim przypadku z "Do widzenia." Nie mówię więc "Do widzenia" wcale, ugruntowując tym samym moją reputację źle wychowanego cudzoziemca.
Najtrudniejszą - jeśli chodzi o etykietę - sytuacją windową jest wchodzenie z kimś jednocześnie do budynku i wspólne zmierzanie w stronę windy. Normalnie - wchodząc z kimś w tym samym czasie do budynku, nie powiedzielibyście sobie "Dzień dobry", jednak czekając z kimś na windę - już tak. Czy pozdrowienia powinny być zatem wymienione w momencie, gdy dopiero do windy wchodzicie? Chyba nie, bo nigdy się z tym nie spotkałem - podróż upływała zawsze w totalnej ciszy. Ta, już dziwaczna, sytuacja przemieniłaby się w prawdziwe społeczne piekło, gdyby winda się zacięła. Oto stoisz, uwięziony w windzie z kimś, do kogo nie powiesz już "Dzień dobry", bo jest na to za późno. Możesz tak stać w ciszy przez wiele godzin, nie mając nic do roboty poza czytaniem napisów na paczce papierosów. Dopiero kiedy straż pożarna wyciągnie cię już pierwszego za nogi, będziesz mógł zerknąć pospiesznie na towarzysza i rzucić mu krótkie "Dziękuję".
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski