"Demokracji w Iraku nie da się zbudować wbrew woli społeczeństwa"
Demokracji i pełnokrwistego wolnego rynku
nie da się zbudować wbrew woli społeczeństwa - powiedziała we
wtorek przebywająca w Polsce niemiecka pisarka, Juli Zeh,
nawiązując do sytuacji w Iraku. Jej zdaniem, ludzie muszą być sami
skłonni do przemian, samodzielnie, bez nacisku odrzucić stare.
Zeh uważa, że w Irak inwestować trzeba czas, pieniądze i umiarkowaną perswazję. Zaś to dopiero zaowocować może zmianą nastawienia samych Irakijczyków i ułatwić planowaną transformację.
30-letnia Zeh spędziła kilkanaście miesięcy w leżącej na styku kultur Bośni, gdzie miała okazję zapoznać się z problemami i sprzecznościami rozdzierającymi tamtejsze współnoty: muzułmańską, prawosławną i katolicką. Poznała charakter i naturę tamtejszych muzułmanów, które "są uniwersalne", ich podejście do dylematów współbraci w wierze.
W jej opinii, trzeba uważać, by bezzasadnie nie potępiać całej kultury islamskiej tylko dlatego, że w imię islamu niektórzy popełniają przestępstwa. Terroryści to przestępcy i takich należy izolować, karać, sadzać do więzień tak jak wszystkich innych przestępców.
Nadmierna reakcja, generalizująca zło i przypisująca je wszystkim muzułmanom nie jest usprawiedliwiona - ocenia pisarka. Jest ona jednocześnie wdzięczna Samuelowi Huntingtonowi, autorowi słynnego dzieła "Zderzenie cywilizacji", za wywołanie dyskusji na temat relacji między róznymi wspónotami ludzkimi i religijnymi.
Zeh jest autorką dwóch wydanych w Polsce, przetłumaczonych na wiele języków książek: "Orły i anioły" oraz "Cisza jest dźwiękiem" o podróży do Bośni.