Decydująca porażka Kaczyńskiego. To od niej wszystko się zaczęło. Kulisy ujawnia Michał Krzymowski
Od wyborów parlamentarnych w 2007 r. rozpoczęła się seria wyborczych porażek PiS. W książce "Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego" czytamy, że u podstaw złej passy polityka leży jego debata z Donaldem Tuskiem. Doszło do niej 12 października 2007 r.
Autor książki Michał Krzymowski, który na co dzień jest dziennikarzem "Newsweeka", szczegółowo opisuje przygotowania i sam dzień debaty. "Plan zakładał, że Jarosław odmówi spotkania z liderem Platformy i poprzestanie na pojedynku z Aleksandrem Kwaśniewskim. Były prezydent niespodziewanie zgodził się na starcie z Tuskiem i tym samym postawił prezesa przed trudnym wyborem. Unikać debaty to narazić się na zarzut tchórzostwa. Zgodzić się to zaryzykować porażkę. Ostatecznie zdecydował się na to drugie" - czytamy w książce. - Jeżeli Donald Tusk wysyła mi te dwa miecze, to nie odmówię. Niech ta wojna będzie także wojną bezpośrednią - miał wówczas powiedzieć Jarosław Kaczyński. Jego doradcy obawiali się jednak porażki.
Podobne nastroje panowały w obozie Tuska. - Nikt z nas nie mówił tego głośno, ale wszyscy czuliśmy, że Kaczyński posprząta Donalda - mówi polityk PO. Szefa PO do debaty przygotowywał ekspert ds. PR i zarządzania kryzysowego Adam Łaszyn, który w czasie treningów wcielał się w Jarosława Kaczyńskiego. Były już polityk PO Sławomir Nowak przygotowywał możliwe pytania i odpowiedzi, a - jak pisze Krzymowski - Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki dbali o dobre samopoczucie Tuska. Piotr Targiński, były model i współpracownik PO, miał zadbać o strój oraz masaże, ponieważ Tusk od lat zmagał się z bólami kręgosłupa, które nasilały stres.
Prezesa PiS przygotowywali przede wszystkim Adam Bielan i Michał Kamiński. - Szef od początku zachowywał się dziwnie. Zgodził się na tę debatę, ale widać było, że jej nie chce. Perspektywa spotkania z Tuskiem źle go nastrajała, jakby się jej bał. Nakłaniany do przygotowań wyglądał jak człowiek, któremu ktoś wykręca rękę - mówi w książce S., który także uczestniczył w treningach. Dodatkowo utrudniał je napięty grafik prezesa PiS, który objeżdżał właśnie regiony. Do tego doszło silne przeziębienie.
W rolę Tuska w czasie przygotowań wcielał się Michał Kamiński. W pewnym momencie Kaczyński użył przysłowia "Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma". Sztabowcy przekonali go, by nie używał takich powiedzeń w debacie. Kamiński przewidział m.in. pytanie Tuska o brak prawa jazdy i prezes PiS dobrze na nie zareagował. - Słyszałem, że pan świetnie prowadzi. Dlatego proponuję, żeby przez najbliższe cztery lata jeździł pan ze mną jako kierowca - odpowiedział szefowi PO.
Przed debatą Jarosław Kaczyński dostał kartki pomocnicze w trzech kolorach. Na żółtej - pytania do Tuska, na niebieskiej - ceny podstawowych produktów, na zielonej - nazwiska polskiej reprezentacji piłkarzy.
"Porażka będzie wyraźna. Jarosław jest rozkojarzony, nie reaguje na zaczepkę o prawo jazdy, myli ceny produktów i miesza własne pytania. I powtarza przysłowie i Kozaku i Tatarzynie. Jedyne założenie planu, jakie realizuje, to pytanie do Tuska jak się do niego zwracać: Donaldku, Donaldusiu" - pisze Krzymowski, relacjonując już sam przebieg debaty.
Nie pomogły okrzyki z publiczności. Widownia zaproszona przez PO krzyczała: "Dziadu" i "Do Samoobrony". Po debacie Kamiński był tak zły, że walił pięściami w ścianę. Na Nowogrodzkiej prezes miał tylko zapytać: "Aż tak źle było?". Tak rozpoczęła się seria wyborczych porażek PiS i - według autora książki o Kaczyńskim - jego nienawiść do Donalda Tuska.