David Cameron: reformator i przypadkowy sprawca Brexitu
• Nowy wizerunek Partii Konserwatywnej, najwyższy poziom zatrudnienia w historii, reforma szkolnictwa i legalizacja małżeństw homoseksualnych, ale też wyjście Wielkiej Brytanii z UE
• Oto polityczne dziedzictwo odchodzącego brytyjskiego premiera Davida Camerona
Przejmując przywództwo Partii Konserwatywnej w 2005 roku, Cameron stanął na czele ugrupowania po trzech kolejnych porażkach wyborczych uznawanego za niezdolne do wygrywania wyborów. Pozycja ówczesnego premiera Tony'ego Blaira wydawała się niezagrożona.
Pięć lat później Cameron stał już na czele rządu, tworząc centrowo-liberalną koalicję z partią Liberalnych Demokratów. Pod wieloma względami sposobem działania przypominał swego laburzystowskiego poprzednika - zrywając z ideologicznymi przywiązaniami, przesunął swą partię do centrum, szukając bezpiecznego gruntu dla reform wspartych sprawną komunikacją medialną. "Chcę, by ludzie dobrze się czuli jako konserwatyści" - tłumaczył.
Oprócz planu rozruszania gospodarki po globalnym kryzysie oraz cięć wydatków publicznych Cameron potrzebował wielkiej idei, która stałaby się podstawą jego politycznego dziedzictwa. Tworząc politykę "wielkiego społeczeństwa" - idei przekazania części obowiązków państwa społeczeństwu obywatelskiemu, które "wie lepiej" - Cameron apelował do rozsądku i samodzielności Brytyjczyków. Miało to podkreślać przedsiębiorczego ducha nowej, centrowej Partii Konserwatywnej. Kluczowymi argumentami stały się gospodarcza i społeczna budowa nowej Wielkiej Brytanii.
Symbolem tych zmian stały się reformy koalicyjnego rządu z lat 2010-2015: reforma systemu edukacji i świadczeń społecznych, rozbudowa systemu adopcyjnego, wzmocnienie wolontariatu i programów przyuczania zawodowego, a w obszarze społecznym legalizacja małżeństw jednopłciowych.
Jego polityka pełna była przejaskrawionych symboli - takich jak "hug a hoodie" (ang. przytul dresiarza), czyli polityka łagodniejszego traktowania młodocianych przestępców, czy wizyta z psami husky na kole podbiegunowym, by zwrócić uwagę na problem zmiany klimatu - ale wzbudzała sympatię. Sześć lat po objęciu stanowiska przez Camerona poziom społecznego zaufania do rządu jest wyższy niż na początku jego kadencji (31 proc. w porównaniu z 26 proc.)
Jednocześnie w sferze gospodarczej Cameron, wbrew dominującym w Europie trendom, postawił na deregulację, ulgi podatkowe dla małych i średnich firm, a także obniżkę podatku od firm. Jako premier zmniejszył zatrudnienie sektora publicznego o ponad 400 tys. osób - jednocześnie zapewniając bodziec dla utworzenia sześciokrotnie większej liczby stanowisk w sektorze prywatnym. Odchodząc ze stanowiska, zostawia kraj z najniższym bezrobociem w historii, na poziomie zaledwie 5 proc.; gdy obejmował urząd, wynosiło ono 7,9 proc.
Cameron znacząco osłabił władzę Londynu nad częściami składowymi Zjednoczonego Królestwa, oferując im większe kompetencje i swobodę w decydowaniu o wydatkach. Kiedy okazało się, że to wciąż za mało dla domagających się niepodległości Szkotów, na jesieni 2014 roku zorganizował referendum w tej sprawie, a wyborcy zagłosowali za pozostaniem w W. Brytanii.
Odchodzący premier odegrał także istotną rolę na scenie międzynarodowej, m.in. goszcząc w walijskim Newport szczyt NATO, którzy przygotował podwaliny pod decyzje niedawnego szczytu Sojuszu w Warszawie dotyczące bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej. Wielka Brytania odegrała też istotną rolę w interwencjach zbrojnych w Libii i Syrii.
Dużym cieniem na politycznym dziedzictwie Camerona kładzie się kwestia członkostwa kraju w Unii Europejskiej; w tej sprawie manewr zwołania referendum okazał się nieskuteczny. Apelując do swej partii o skręt w stronę centrum i pragmatyzmu, Cameron mówił na początku swojego przywództwa o tym, że konserwatyści muszą "przestać marudzić o Europie".
Jednak w obliczu narastających eurosceptycznych nastrojów - w tym zagrożenia ze strony skrajnie antyunijnej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) - premier obiecał, że w razie zwycięstwa konserwatystów w wyborach parlamentarnych w 2015 roku zorganizuje referendum ws. brytyjskiego członkostwa w UE.
W pewnym sensie stał się ofiarą własnego sukcesu, a do decyzji o Brexicie doszło - jak podkreślają komentatorzy - dość przypadkowo. Efektywność jego rządu w pierwszej kadencji - w tym skuteczność podjętych reform gospodarczych i złamanie obietnicy koalicyjnego partnera ws. braku zmian w opłatach za studia wyższe - sprawiła, że wbrew oczekiwaniom ekspertów i prasy konserwatyści pod wodzą Camerona nie tylko wygrali wybory, ale wręcz uzyskali w Izbie Gmin samodzielną większość. W efekcie przestało obowiązywać weto na referendum, nałożone na konserwatystów przez dotychczasowego koalicjanta - prounijnych Liberalnych Demokratów, co zmusiło Camerona do ustąpienia wobec żądań prawego skrzydła swojej partii.
Obiecana renegocjacja warunków członkostwa kraju we Wspólnocie nie przyniosła znaczących zmian prawnych, a tylko wyolbrzymiła kluczowe argumenty zwolenników Brexitu - przede wszystkim brak kontroli nad imigracją, w szczególności z nowych państw UE, w tym Polski. Niezadowolenie z wieloletnich zaniedbań strukturalnych, chronicznego niedofinansowania służb publicznych i powolnego rozwoju mieszkalnictwa znalazło ujście w największym populistycznym głosie protestu w historii Wielkiej Brytanii - w czerwcowym referendum wyborcy opowiedzieli się niewielką większością za wyjściem kraju z Unii Europejskiej.
Wynik plebiscytu był porażką Camerona, który wielokrotnie podkreślał, że planuje rozstrzygnąć tzw. kwestię europejską "na pokolenia" i prowadził aktywną kampanię na rzecz pozostania kraju w UE. Po ogłoszeniu wyników rząd Szkocji zapowiedział organizację drugiego referendum ws. niepodległości, grożąc rozłamem Zjednoczonego Królestwa. W obliczu tych wydarzeń Cameron zapowiedział dymisję.
W ten sposób dołączył do innych konserwatywnych premierów - Harolda Macmillana, Edwarda Heatha, Margaret Thatcher i Johna Majora - którzy borykali się z wewnątrzpartyjnymi podziałami w kwestii roli kraju w Europie.
W pewnym sensie podjęta przez Camerona decyzja o zwołaniu referendum, która okazała się katastrofalna w skutkach, przypominała tę podjętą przez Tony'ego Blaira o zaangażowaniu się W. Brytanii w interwencję zbrojną w Iraku. Fakt, że w konsekwencji swojej decyzji Cameron zmuszony został do ustąpienia ze stanowiska zaledwie kilka dni po tym, jak brytyjska opinia publiczna zapoznała się z miażdżącym raportem o decyzjach Blaira, jest pod tym względem wyjątkowo symboliczny i przez wielu komentatorów odbierany jako koniec pewnej ery w brytyjskiej polityce.
W środę na stanowisku premiera Camerona zastąpiła minister spraw wewnętrznych w jego rządzie, Theresa May, którą jeszcze przed ogłoszeniem wyniku referendum typowano na jego następczynię. W poniedziałek Cameron przestał też być po 11 latach szefem Partii Konserwatywnej.
Cameron pozostaje posłem do Izby Gmin z okręgu wyborczego w Witney pod Oxfordem. Już zapowiedział, że w 2020 roku będzie ubiegał się o reelekcję.