Czy świadek w śledztwie dot. ustawy o rtv jest wiarygodny?
Dopiero po weryfikacji zeznań świadka, który zgłosił się do prowadzących śledztwo dotyczące nowelizacji ustawy o rtv, będzie można ocenić, czy jest on wiarygodny, czy nie - tak białostocka prokuratura apelacyjna komentuje prasowe
informacje o niewiarygodności tej osoby.
17.02.2006 | aktual.: 17.02.2006 11:45
Zeznania każdego świadka oceniamy dopiero po ich sprawdzeniu - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Janusz Kordulski.
Przypomniał, że od początku prokuratura zastrzegała, że zeznania tego konkretnego świadka będą weryfikowane i - przynajmniej na razie - nie będą podawane jego dane.
Powołując się na brak informacji od prowadzących śledztwo nie potrafił ocenić, ile czasu może potrwać ta weryfikacja. Sprawdzimy te zeznania i wtedy powiemy, czy świadek jest wiarygodny czy niewiarygodny, czy wniósł coś do śledztwa. Po prostu ocenimy ten dowód - dodał Kordulski.
W miniony wtorek białostocka prokuratura poinformowała, że ma nowego świadka w śledztwie, którego częścią jest też wątek tzw. grupy trzymającej władzę. W zeznaniach świadka chodzi o wątek korupcyjny.
Za co, komu, kto co obiecał - powiedział obecny wtedy w Białymstoku szef Prokuratury Krajowej Janusz Kaczmarek.
Według informacji prasowych, owym świadkiem jest Zbigniew Stonoga, były doradca lidera Samoobrony Andrzeja Leppera. Jak podaje piątkowa "Gazeta Wyborcza", to osoba skazana za wyłudzenia i fałszerstwa.
Już wcześniej Stonoga zgłosił się do warszawskiej prokuratury apelacyjnej mówiąc, że ma nagrania związane z tzw. grupą trzymającą władzę. Nigdy ich jednak nie przekazał.
Zeznania tego świadka są łatwe do sprawdzenia, przez oczywiście żmudną robotę (...) i w ten sposób będzie można sprawdzić jego wiarygodność. Jeżeli faktycznie okaże się prawdą to, co mówi, to będzie to pewien nowy naprawdę element - powiedział we wtorek w Białymstoku prokurator Kaczmarek, ale zastrzegł, że będzie o tym wiadomo po weryfikacji wiarygodności świadka.
Szef białostockiej prokuratury Sławomir Luks dodał, że "sensacyjność zeznań tego świadka jest tak daleka", że prokuratura podchodzi do tego z bardzo dużą ostrożnością. Do momentu zweryfikowania, potwierdzenia nie można mówić o żadnym przełomie - podkreślił.
Białostockie śledztwo ma m.in. wyjaśnić, kto wysłał Lwa Rywina do Agory z propozycją korupcyjną. Pod koniec ubiegłego roku zostało włączone do prowadzonego w Białymstoku postępowania dotyczącego nieprawidłowości przy pracach legislacyjnych nad nowelizacją ustawy o rtv.
Pierwsza część śledztwa zakończyła się oskarżeniem czterech osób, w tym byłej wiceminister kultury Aleksandry Jakubowskiej oraz byłych i obecnych urzędników Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i Ministerstwa Kultury. Postawiono im zarzuty dotyczące bezprawnego przerobienia nowelizacji ustawy.
Określenie "grupa trzymająca władzę" pojawia się w raporcie sejmowej komisji śledczej badającej tzw. aferę Rywina. Autorem tego raportu, przyjętego przez Sejm, jest Zbigniew Ziobro, obecny minister sprawiedliwości.
Według raportu, Rywina miała wysłać do Agory "grupa trzymająca władzę" w składzie: Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Lech Nikolski, Włodzimierz Czarzasty, Robert Kwiatkowski. Oni sami zaprzeczają tym oskarżeniom.
Lew Rywin odbywa wyrok więzienia za pomocnictwo przy płatnej protekcji wobec Agory. Zarówno w czasie procesu, jak i przesłuchiwany ponownie w prokuraturze w Białymstoku zaprzeczył, by ktokolwiek wysyłał go z korupcyjną propozycją i by taka grupa istniała.