Czy Państwo Islamskie zagrozi Rosji i Wspólnocie Niepodległych Państw?
Rosja niejednokrotnie ostrzegała Zachód przed globalną niestabilnością, którą niesie ze sobą islamski fundamentalizm, co nie przeszkadzało jej wykorzystywać tego zjawiska, jako instrumentu gry międzynarodowej. Dziś, według rosyjskich ekspertów, struktury terrorystycznej międzynarodówki są obecne w państwach WNP i w samej Rosji - pisze Robert Cheda dla Wirtualnej Polski. Rosjanie boją się, że mogą stać się następnym celem Państwa Islamskiego.
16.10.2014 | aktual.: 16.10.2014 10:09
Rosyjskie racje
Na przełomie XX i XXI wieku rosyjska dyplomacja stworzyła pojęcie cięciwy niestabilności, obejmującej Afrykę Północną, Bliski i Środkowy Wschód oraz Azję Południowo-Wschodnią, a wiec regiony zamieszkane przez muzułmanów. Według Moskwy, to właśnie w cięciwie niestabilności nabierał siły dżihadyzm, czyli święta wojna z niewiernymi. Dla Rosji dowodem w sprawie był udział zagranicznych fundamentalistów w destabilizacji Kaukazu Północnego i poradzieckich republik Azji Środkowej, a przede wszystkim w krwawych zamachach terrorystycznych. Kreml próbował do swoich racji przekonać wspólnotę międzynarodową, i proponował, aby walkę z radykałami oprzeć na światowej koalicji antyterrorystycznej zorganizowanej pod egidą ONZ.
Dlatego, gdy w 2001 r. Al-Kaida zaatakowała USA, Rosja poparła interwencję w Afganistanie. Tym bardziej, że wcześniej sama zainspirowała powstanie antytalibskiego Sojuszu Północnego, który uzbroiła. Jednak dwa lata później Moskwa przestrzegała Waszyngton przed agresją na Irak, twierdząc, że plan przeszczepienia zachodniej demokracji w muzułmańskie społeczeństwo zakończy się zburzeniem tradycyjnych struktur społecznych, gwarantujących regionalną stabilność.
I wreszcie, gdy wybuchła Arabska Wiosna, Zachód uznał ludowe rewolucje w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie za narodziny lokalnej demokracji. Moskwa twierdziła coś zupełnie odwrotnego, widząc w tym islamską kontrrewolucję wobec zachodniej supremacji politycznej i konsumpcyjnego modelu społecznego. Co więcej, Kreml uważał, że upadek świeckich dyktatur w Libii, Egipcie i Syrii usunie ostatnią zaporę przed światową powodzią dżihadu.
Dziś Moskwa święci w swoim mniemaniu gorzki triumf, bo to jej prognozy były słuszne. Przyznając Rosji rację, na usprawiedliwienie Zachodu można powiedzieć tylko, że również słusznie traktował rosyjskie ostrzeżenia, jako wyraz podwójnych standardów międzynarodowych. Bo Moskwa zawsze wiązała swój punkt widzenia na islamskie zagrożenie ze wzmocnieniem regionalnej obecności, a przede wszystkim z poszukiwaniem sojuszników przełamania globalnej dominacji USA.
Także dziś Rosja zastanawia się, jak przeciwdziałać najbardziej agresywnej organizacji terrorystycznej - Państwu Islamskiemu (PI), a zarazem, jak wykorzystać jego istnienie do własnych celów. Bo o tym, że takie zagrożenie istnieje mówią głośno rosyjscy eksperci, różniąc się jedynie oceną skali niebezpieczeństwa, metodami ataku i punktem wyjściowym spodziewanej agresji.
Fanatyczni imamowie
Dosłownie na dniach zastępca prokuratora generalnego Rosji Wiktor Griń wydał oświadczenie, w którym jako źródło islamskiego fundamentalizmu wskazał muzułmańskich duchownych. Według danych prokuratury sytuacja jest bardzo zapalna, bo w odróżnieniu od lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to chwałę Allacha głosili w Rosji głównie zagraniczni imamowie, obecnie pałeczkę radykalnego islamu przejęli obywatele rosyjscy. Coraz więcej rosyjskich muzułmanów kończy religijne uczelnie Arabii Saudyjskiej, Kataru i Bahrajnu, a więc studiuje w państwach, w których islamizm (zwany w Rosji wahhabizmem lub salafizmem) jest zarazem religią i doktryną państwową. Jakie są skutki?
Po pierwsze, zgodnie z danymi komitetu ds. organizacji wyznaniowych Dumy 70 proc. mieszkańców Północnego Kaukazu to zwolennicy radykalnego islamu, a schemat rozprzestrzeniania "zarazy" jest bardzo prosty. Według dagestańskich badań socjologicznych Iriny Starodubrowskiej w tamtejszych wsiach pojawiają się masowo młodzi i radykalni duchowni lub islamscy bojownicy, którzy są przekonani o własnej nieomylności religijnej. Młodzież sięga jednak nie tylko po Koran ale także po broń, co z góry przesądza o przechodzeniu całych rejonów Kaukazu Północnego na wahhabizm. Dlatego zdaniem politologa Aleksieja Arbatowa, poparcie dżihadyzmu na Kaukazie oraz w innych muzułmańskich republikach Rosji, takich jak Tatarstan i Baszkotorstan, jest dziś ogromne. Tylko w ostatnich dniach funkcjonariusze FSB aresztowali grupę działaczy radykalnej, ponadnarodowej partii Hizb ut Tahrir al-Islam z Tatarstanu, która stawia sobie za cel utworzenie państwa islamskiego opartego o zasady szariatu.
Po drugie - zgodnie z danymi służb migracyjnych fala religijnego fanatyzmu muzułmanów dociera do regionów etnicznie rosyjskich, a przyczyną jest motywowana ekonomicznie migracja mieszkańców ubogiego Kaukazu Północnego do bogatej centralnej i północnej Rosji. Falę tą zwielokrotnia migracja muzułmanów z jeszcze uboższych republik środkowoazjatyckich. Dlatego nestor rosyjskiego islamoznawstwa Gieorgij Mirskij ocenia, że agitacyjne komórki Państwa Islamskiego są już obecne w całej Rosji.
Mirskij, nazywający fanatyków z PI "nowymi Czerwonymi Khmerami" uważa, że rosyjscy muzułmanie widzą w tej organizacji alternatywę wobec zepsutego stylu życia, jaką narzucił rodzimy kapitalizm, wiązany z nierównościami społecznymi i korupcją. Dla nich - podobnie jak dla innych islamistów - wrogiem, który ich dyskryminuje są w równym stopniu władze rosyjskie, co amerykańskie. Tym bardziej, że PI w odróżnieniu od Al-Kaidy pragnie utworzenia muzułmańskiego kalifatu na konkretnych terytoriach, takich jak Irak, Syria, ale także rosyjski Kaukaz Północny, czy Azja Centralna. A zatem skala zagrożenia jest naprawdę ogromna.
Od Donbasu po Taszkient
Latem 2014 r. ośrodek "Memoriał" przeprowadził badania dotyczące przestrzegania praw człowieka w Rosji. W części poświęconej Kaukazowi Północnemu analiza ujawniła skalę udziału rosyjskich obywateli w wojnie Państwa Islamskiego na terenie Syrii i Iraku. Jeśli w latach 2012-2013 szef FSB Aleksander Bortnikow oceniał, że w dżihadzie uczestniczy od 200 do 500 obywateli Rosji, to według "Memoriału" ich obecna liczba wynosi, co najmniej 2000 (i nadal rośnie), a zdecydowana większość bojowników zasiliła szeregi PI.
W sensie taktycznym, wyjazd tak licznej grupy osłabił działania zbrojne tzw. Kaukaskiego Emiratu, tj. lokalnej partyzantki, ale strategiczne następstwa będą odwrotne. Wyszkoleni na Bliskim Wschodzie i zmotywowani bojownicy, powrócą na Kaukaz dobrze wyposażeni w ideologię oraz finanse, co przyniesie kolejną eskalację wewnętrznego konfliktu, który nabierze również nowego wymiaru. Dżihad na Kaukazie awansuje bowiem z roli zaściankowej, stając się integralnym fragmentem globalnej wojny z niewiernymi. Dlatego zdaniem Mirskiego, Państwo Islamskie z premedytacją przyciąga kaukaskich bojowników i tworzy z nich etniczne brygady, bo jego celem jest ekspansja do Rosji i innych państw WNP, w celu ich wewnętrznego rozkładu. W tym samym kontekście rosyjskich ekspertów niepokoi sytuacja na Krymie. Dyskryminacja polityczna i ekonomiczna miejscowych Tatarów tworzy warunki do radykalizacji tej wspólnoty etnicznej. Tatarzy krymscy, podobnie jak Czeczeni, Ingusze i Dagestańczycy uczestniczą w walkach na Bliskim Wschodzie. Oliwy
do ognia dodaje udział w ukraińskiej wojnie domowej tzw. kadyrowców, czyli Czeczenów lojalnych wobec Moskwy, którzy wspierają donbaskich i ługańskich separatystów. Kadyrowcy są znienawidzeni zarówno przez PI, jak i krymskich Tatarów, co znacząco podnosi temperaturę wewnętrznych islamskich konfliktów. Zdaniem analityków agencji Lenta.ru z takich powodów Krym może stać się miejscem akcji terrorystycznych oraz walk zbrojnych z udziałem i wsparciem PI.
Podobnie sytuacja przedstawia się na Kaukazie Południowym i w Azji Środkowej. Do Azerbejdżanu masowo powracają bojownicy PI, którzy uczestniczyli w irackiej wojnie. Tylko w ostatnim czasie miejscowe służby specjalne aresztowały 26 osób. Narodowe odłamy Hizb ut Tahrir z Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kazachstanu podjęły na dniach uchwały o zjednoczeniu z Państwem Islamskim. Identyczny krok wykonali także afgańscy talibowie. Z tego powodu Aleksiej Arbatow twierdzi: jeśli Państwo Islamskie nie przyjdzie do nas z Kaukazu Północnego, to z pewnością dotrze do Rosji z Afganistanu. A Mirskij dodaje, że chwilowe uspokojenie tej flanki to tylko taktyka dżihadystów, którzy pozwolą USA spokojnie wyjść z Afganistanu, po czym uderzą z całej siły w to państwo, a następnie w Azję Środkową i Rosję.
Moskiewskie niezdecydowanie
Zgodnie z ocenami rosyjskich mediów, Kreml jakby nie dostrzega powagi sytuacji, koncentrując swoją uwagę na Ukrainie. Z jednej strony rosyjski MSZ przyznaje, że PI to międzynarodówka terrorystyczna, której celem jest globalna destabilizacja. Z drugiej strony wyraża poważne zastrzeżenia, co do legalności koalicyjnych bombardowań Iraku, choć Rosja sama dostarcza uzbrojenie armii tego kraju. Wytłumaczeniem może być dotychczasowa gra, w ramach której Moskwa domagając się włączenia Baszara al-Asada do koalicji antyislamistycznej, bądź uprawomocnienia działań międzynarodowych przez ONZ, zabezpiecza swoje interesy regionalne i światowe. Rosja gra także propagandowo na radykalizacji Tatarów krymskich, budując ich negatywny wizerunek w Europie. Moskwa wzywa wreszcie do utworzenia globalnej koalicji antyislamistycznej ze swoim udziałem, widząc w tym doskonały środek wyjścia z izolacji międzynarodowej po agresji na Ukrainę.
Jeśli natomiast chodzi o problem wewnętrznego dżihadu, to Kreml stawia zdecydowanie na działania siłowe. Znowelizował kodeks karny, który przewiduje teraz długoletnie więzienie "za udział w obcych formacjach zbrojnych działających na terenie państw trzecich, ze szkodą dla interesów FR". Wzmacnia jednocześnie kontrolę graniczną i nadzór migracyjny. Pacyfikuje jak zwykle Kaukaz Północny, zwiększając równolegle polityczną i religijną rolę czeczeńskiego pupila Ramzana Kadyrowa. Tzw. duchowa dyplomacja Kadyrowa uprawiana w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Egipcie ma za cel ustanowienie kontroli nad rosyjskimi studentami miejscowych medres. A także osłabienie finansowego i politycznego wsparcia dla Emiratu Kaukaskiego.
Jednak taka gra nie znajduje zrozumienia wśród rosyjskich ekspertów. Arbatow twierdzi, że nadzieja na porozumienie z mniej radykalnymi frakcjami Państwa Islamskiego jest nieporozumieniem ze względu na powszechny fanatyzm tej organizacji. Dodaje, że chodzi tylko o sprytną taktykę PI, które na razie koncentruje się na tzw. wewnętrznym wrogu, a więc Syrii i Iraku, po to aby po ich pokonaniu, zająć się wrogami zewnętrznymi, w tym Rosją.
Na koniec Aleksiej Małaszenko z Centrum Carnegie pyta, gdzie w przypadku pokonania Państwa Islamskiego przez USA i koalicjantów, ta międzynarodówka terrorystyczna przeniesie swoją świętą wojnę? I wskazuje niedwuznacznie na Rosję i WNP, bowiem tu jedynym kryterium podziału wyznawców islamu jest stopień ich lojalności wobec władzy. Wszyscy nielojalni zostają automatycznie włączeni do kategorii wahabitów i narażeni na siłowe represje, co znakomicie rozszerza bazę rekrutacyjną islamistów. Najlepszym przykładem jest niedawny krwawy zamach w stolicy Czeczenii - Groznym. Terrorysta samobójca próbując wtargnąć na koncert z okazji urodzin Ramzana Kadyrowa, wysadził się w powietrze wraz z siedemnastoma policjantami.
Robert Cheda dla Wirtualnej Polski