Czy na wojnie w Ukrainie dojdzie do starcia żołnierzy obu Korei? Ochotnicy czekają na sygnał
Koreańczycy z Południa chcieliby na froncie w Ukrainie wziąć udział w starciu z jednostkami z Północy, walczącymi po stronie Rosji. Zadeklarował to jeden z pierwszych ochotników - Lee Min-bok, działacz przeciwko reżimowi Kim Dzong Una, który przed laty uciekł z Korei Północnej.
Grupa około 200 byłych żołnierzy Korei Północnej, którzy uciekli z KRLD i obecnie mieszkają w Korei Południowej, zaoferowała pomoc siłom ukraińskim. Gotowi są pojechać na front i rozpocząć kampanię psychologiczną, aby osłabiać morale, zachęcać do dezercji reżimowych żołnierzy, którzy mają walczyć po stronie Rosji.
- Większość żołnierzy Korei Północnej, w tym elitarne siły specjalne, cierpi na niedożywienie. Nie reprezentują wysokiego poziomu. Żołnierze, których widać w telewizji podczas parad, stanowią elitę populacji w armii - powiedział dziennikarzom Ahn Chang-Il, 69-letni weteran wojskowy. - Lepiej niż ktokolwiek inny rozumiemy kulturę wojskową i stan psychiczny Korei Północnej. Jesteśmy gotowi pracować jako agenci wojny psychologicznej, za pośrednictwem głośników, rozprowadzając ulotki, a nawet występując w roli tłumaczy - powiedział były wojskowy.
O ofercie byłych żołnierzy reżimu północno-koreańskiego donosi serwis The South China Morning Post. Inny z weteranów - Lee Min-bok - napisał list do ambasady Ukrainy w Korei Południowej. Podkreślił w nim gotowość byłych żołnierzy do pomocy. Zwrócił się do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o pomoc w ratowaniu północnokoreańskich żołnierzy, których nazwał "mięsem armatnim".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lee Min-bok to działacz przeciwko reżimowi Kim Dzong Una. Zasłynął z akcji wysyłania nad Koreę Północną balonów niosących: banknoty jednodolarowe, pendrive'y komputerowe i ulotki zawierające wiadomości obalające kult jednostki, otaczający przywódcę Korei Północnej Kim Dzong-una.
Na wojnie w Ukrainie już raz doszło do "umówionego spotkania" przeciwnych oddziałów. W kwietniu 2022 roku w walkach o ukraińskie miasto Popasna w Donbasie doszło do konfrontacji prorosyjskich oddziałów "kadyrowców" z czeczeńskimi ochotnikami walczącymi po stronie Ukrainy.
Ile warta jest armia Kima? Może są głodni, ale i tak pójdą do walki
- To jakaś histeria?! Jesteśmy bombardowani doniesieniami o koreańskim kontyngencie, ale co takie wojsko miałoby tam naprawdę robić? Nie znają języka rosyjskiego, nie znają używanych w Rosji systemów wojskowych. Zostaje im kałach, saperka i zadanie wejścia do okopów w roli mięsa armatniego - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk Lądowych. - Mam poważne wątpliwości co do rzeczywistego zaangażowania Koreańczyków z Północy w walce po stronie Rosji - dodaje.
Gen. Skrzypczak mówi, iż jest skłonny zgodzić się z oceną, że oddziały północnokoreańskie prawdopodobnie nie reprezentują wysokiego potencjału do walki. Jego zdaniem liczebność wojsk (do tej pory mówiono o 12-30 tys. żołnierzy) nie zmienia rozkładu sił na wojnie.
- Można się przeliczyć z kalkulacjami, że oni łatwo dadzą się nakłonić do poddania, przejścia na drugą stronę. Nie zapominajmy, że reżim Kima trzyma w garści los rodzin żołnierzy, które mogą trafić do obozów karnych. Ci żołnierze mogą być sterroryzowani. Może i są głodni, ale i tak pójdą do walki - podsumowuje.
Rozmówca WP podkreśla, że największe zagrożenie dostrzega w samym fakcie podjęcia politycznej współpracy pomiędzy Rosją i Koreą Północną. - Taki sojusz, do tego wspierany przez Chiny, będzie absorbował uwagę amerykańskiej administracji. Stany Zjednoczone są angażowane w trzech regionach: wojnie w Ukrainie, konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz na Dalekim Wschodzie. Taka sytuacja sprzyja Putinowi, ponieważ wszelkie działania amerykańskich polityków i urzędników muszą rozkładać się pomiędzy te trzy teatry - komentuje dalej gen. Skrzypczak.
Armia Kim Dzon Una stanie u boku armii Putina? Co wiadomo o współpracy
Według szacunków ukraińskiego wywiadu wojskowego już około 12 tys. żołnierzy (w tym trzech generałów i 500 oficerów) trafiło do Rosji. Na pięciu poligonach odbywali przeszkolenie związane ze zgrywaniem i współpracą oddziałów z obu krajów. Prawdopodobnie żołnierze koreańscy braliby udział w walce jako najemnicy, ubrani w rosyjskie mundury, wyposażeni w rosyjskie dokumenty.
W odpowiedzi na doniesienia znany z ostrego podejścia do reżimu Kima, prezydent Korei Południowej Yoon Seok-yeol powiedział, że jego kraj rozważa możliwość udzielenia Ukrainie pomocy wojskowej. Rozważane jest udostępnienie systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej, dostawy haubic K9, czołgów K2, a także amunicji - donosił serwis Business Insider.
Wsparcie Korei Południowej dla Kijowa może obejmować dostarczanie informacji wywiadowczych na temat północnokoreańskiej broni i taktyki - wskazywali koreańscy analitycy cytowani przez ukraińską agencję Unian.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłosił w piątek, że z raportów dowództwa wojskowego wynika, iż pierwsze oddziały Korei Północnej zostaną rozmieszczone przez Rosję w strefach walk około 28 października. Jak dotąd nie ma dowodu na ich udział w wojnie. Ukraińscy eksperci wojskowi spodziewają się, że Koreańczycy mogą wejść do walki na froncie w rosyjskim obwodzie kurskim. Mogą utworzyć 2. i 3. linię zabezpieczającą front. Uwolnią tym samym część sił rosyjskich, które wzięłyby udział w odbiciu terenów spod ukraińskiej kontroli.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski