Czy Białoruś dołączy do wojny? Ekspert podaje trzy scenariusze

- Gdyby to zależało od Łukaszenki, Białoruś nie wejdzie do wojny, bo to się jej nie opłaca z wielu powodów, podobnie jak samemu Łukaszence - mówiła w programie Jarosława Wolskiego ekspertka do spraw Białorusi, Anna Maria Dyner. Jednak jak dodała, nie zawsze należy patrzeć na to, co dyktuje logika.

Czy Białoruś wejdzie na Ukrainę?
Czy Białoruś wejdzie na Ukrainę?
Źródło zdjęć: © WoW - Wolski o Wojnie, YouTube
Monika Mikołajewicz

25.02.2023 | aktual.: 25.02.2023 21:53

Klęska goniła klęskę. Mimo wielkiego okrucieństwa. Oto prawda o armii Putina

Anna Maria Dyner, analityczka PISM, która na co dzień zajmuje się Białorusią i polityką bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, podzieliła się swoją analizą na temat sytuacji Aleksandra Łukaszenki, Białorusi i jej mieszkańców w kontekście wojny toczącej się między Rosją a Ukrainą. Zdaniem ekspertki dołączenie się wojsk białoruskich jest mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

- Ta wojna nauczyła nas jednego. Bardzo dużo analiz, które robiliśmy na logikę, patrząc na to, co się powinno zdarzyć, a co nie powinno, można było wyrzucić do kosza. Na logikę polityczną to będzie samobójstwo dla Łukaszenki - zakłada Dyner.

Wejście Białorusi na Ukrainę a kwestie wojskowe

Łukaszenka rządzi Białorusią blisko 30 lat. Wejście na terytorium Ukrainy staje się dla niego całkowicie nieopłacalne. Obecnie Mińsk posiada około 15 tysięcy żołnierzy zdolnych do podjęcia działań zbrojnych. Trudno więc wyobrazić sobie udział Białorusi w wojnie bez wcześniejszej mobilizacji. Ponadto wojsko białoruskie nie brało udziału w żadnych konfliktach zbrojnych od czasu powstania niezależnego państwo białoruskiego, co oznacza, że tylko część z tych 15 tysięcy byłaby zdolna do prowadzenia efektywnych działań zbrojnych.

Przeszkodą dla Łukaszenki jest też sąsiedztwo z Polską i Litwą, państwami należącymi do Sojuszu Północnoatlantyckiego. - Putin, mówiąc NATO, myśli: Stany Zjednoczone. Łukaszenka, mówiąc NATO, myśli przede wszystkim: Polska i Litwa. Ciężko mi uwierzyć, że Łukaszenka rzuciłby wszystkich żołnierzy na Ukrainę, zostawiając granice z Polską i Litwą otwarte - spekulowała Dyner. - Wyobrażam sobie sytuację, że jeżeli by taki głupi rozkaz padł, to część jednostek albo by w ogóle nie wyjechała, albo po przekroczeniu granicy białorusko-ukraińskiej po prostu podnieśliby białą flagę - powiedziała dalej ekspertka. 

RAPORT: BIAŁORUŚ. CZY WEJDĄ DO WOJNY? Ekspert: Anna Maria Dyner z PISM wyjaśnia. Słoń w pokoju cz.II

Analityczka PISM zwraca też uwagę na inną obawę przywódcy Białorusi. - Łukaszenka boi się białoruskich jednostek walczących na Ukrainie, zwłaszcza oddziału Kalinowskiego. Obecnie podniesiono stopień alarmowy w białoruskich służbach i jednym z elementów jest właśnie ochrona granic z Polską i Litwą, w obawie przed przenikaniem wyszkolonych grup bojowników. On ma ideę fix, że "kalinowcy" wjadą i ustanowią swój własny porządek na Białorusi. Dlatego nie wierzę w to, że Białoruś byłaby w stanie ogołocić się całkowicie ze swoich sił zbrojnych - komentowała Dynar.

"Nasi chłopcy nie będą ginąć za granicą"

Ekspertka przypomina, że gdy Łukaszenka obejmował w 1994 r. po raz pierwszy rządy, zawarł nieformalny kontrakt społeczny z ludźmi, obiecując im, że "nasi chłopcy nie będą ginąć za granicą". Dla białoruskich obywateli jest to bardzo ważna kwestia. W ich mentalności pamięć o II wojnie światowej jest szczególnie żywa. Przez lata porównywania się ze standardami życia w Rosji, ciągle uwikłanej w różne konflikty, Białorusini cieszyli się, że żyją biedniej, ale za to spokojniej.

W 2022 roku pojawił się ponadto nowy zapis w konstytucji, zgodnie z którym Białoruś nie udostępni swojego terytorium do agresji.

Jak duży jest nacisk Rosji

Największą niewiadomą podczas tworzenia spekulacji na temat ewentualnego wejścia Białorusi na Ukrainę jest rola Rosji, a dokładnie to, jak duży może być jej nacisk na podejmowane przez Łukaszenkę decyzje. Po roku 2021 pojawiły się kwestie, które dość wyraźnie mogą sugerować, że Białoruś podejmuje coraz więcej działań pod wpływem Putina. Przykładem mogą być relacje z Polską, które do niedawna pod względem historycznym nie miały w sobie tak zapalnych punktów jak Wołyń czy Katyń, natomiast po 2021 r. zupełnie zmieniła się narracja i zaczęły pojawiać się silne antypolskie prowokacje.

Trzy możliwe scenariusze

Dyner wyodrębniła trzy najbardziej jej zdaniem prawdopodobne scenariusze w kwestii tego, czy siły zbrojne Białorusi wkroczą na Ukrainę. Pierwszy, najbezpieczniejszy z punktu widzenia Łukaszenki, zakłada status quo, czyli "jest to, co jest teraz": zaplecze tyłowe dla rosyjskich sił zbrojnych oraz szkolenia.

Drugi scenariusz to "wielka niewiadoma w zależności od tego, jak skończy się wojna na Ukrainie", jednak bez zbrojnego angażowania się w konflikt. Łukaszenka może tu pojawić się jako "ten, który chciał dobrze, ale miał pistolet rosyjski przy głowie, więc nie mógł przecież postąpić inaczej", tłumaczy analityczka.

Trzeci, najmniej prawdopodobny, Rosjanom uda się wymusić na Białorusi udział w walkach. Taki scenariusz okazałaby się jednak destrukcyjny dla sytuacji społecznej na Białorusi.

Wybrane dla Ciebie