Czy 5‑latek powinien interesować się architekturą?
„Gazeta Wyborcza” dotarła do nowej podstawy programowej MEN. Według niej pięciolatek ma opanować wiele umiejętności. Zgodnie z nowymi wytycznymi przedszkolak powinien m.in. mówić płynnie i niezbyt głośno, wykazywać zainteresowanie architekturą i w skupieniu słuchać muzyki, w tym poważnej. Czy resort nie wymaga za dużo od maluchów? Wirtualna Polska zapytała o to Krystynę Kmiecik-Baran, psychologa dziecięcego.
16.01.2009 | aktual.: 16.01.2009 17:30
WP: Agnieszka Niesłuchowska: Rodzice mają mieszane odczucia co do nowej podstawy programowej. Obawiają się, że ich dzieci mogą nie sprostać wymogom. Czy pani zdaniem ich obawy są uzasadnione?
Krystyna Kmiecik-Baran: Nie znam szczegółów tego dokumentu, więc trudno mi stwierdzić, czy podstawa odnosi się do kwestii związanych z tym, w jaki sposób będą egzekwowane wymogi.Na pewno nie może być tak, że to dzieci będą rozliczane z postawionych przez MEN wymogów.
WP: Jak pani odebrała te wymogi?
- Przyznam szczerze, że pozytywnie. Sądzę, że głównym założeniem nowej podstawy programowej było to, aby dziecko rozwijało się w różnych obszarach. Rozszerzanie wiedzy o dodatkowe elementy jest dobre dla dziecka, bo dzięki temu będzie sobie lepiej radzić w życiu.
WP: To z czego może wynikać sceptycyzm rodziców?
- Być może mają wątpliwości czy metodyka pracy będzie odpowiednio opracowana. Uważam jednak, że wiele zależy od współpracy nauczyciela z rodzicami. Rozumiem, że opiekunowie obawiają się, że od ich dzieci będzie się więcej wymagać, ale z drugiej strony ważne jest, aby jak najwięcej pokazywać dziecku. Jeśli zaczniemy wyposażać je w pewne umiejętności dopiero kiedy skończy 10 czy 15 lat, to będzie już za późno. Im wcześniej rozwiniemy w nim pewne zainteresowania, tym bardziej będzie to procentować w przyszłości.
WP: Najwięcej kontrowersji wśród rodziców budzi m.in. takie zdania: „słuchać w skupieniu muzyki, w tym poważnej”. Trudno chyba sobie to wyobrazić pięciolatka, który w bezruchu wysłucha kilku utworów Bacha.
- Ja też nie wyobrażam sobie dziecka, które słucha muzyki poważnej przez godzinę, ale sądzę, że na parę sekund zwróci uwagę. To rolą wychowawcy jest pokazanie, że taka muzyka istnieje i zainteresowanie nią dziecka. Zdaję sobie sprawę, że to wymaga bardzo dużego nakładu pracy ze strony nauczycieli, ale nie sądzę, aby było to coś złego. Wręcz przeciwnie.
WP: W jaki sposób zainteresować malucha twórczością artystyczną? I co jeśli dziecko nie będzie w ogóle zainteresowane tym tematem?
- Nie wszystkie dzieci będą się interesowały, ale być może takie się znajdą i spodobają im się takie zajęcia. Podstawą jest oczywiście to, aby nauczyciel używał konkretów, a nie abstrakcyjnych pojęć. Ważny jest też język – wychowawca musi zwracać się do dziecka używając słów, które pięciolatek zrozumie. WP: W podstawie programowej czytamy też, że „dziecko powinno wykazywać zainteresowanie malarstwem, rzeźbą, architekturą”, a oprócz tego „przejawiać zainteresowanie wybranymi zabytkami i dziełami sztuki”. Jak mówić o tym wszystkim dzieciom, aby zrozumiały?
- Jeśli nauczyciel chce rozmawiać z dziećmi o malarstwie to powinien zwrócić uwagę na piękno obrazu, opowiadać o tym, jak wyglądało dzieciństwo artysty, etc. Wszystko zależy od inwencji nauczyciela i jego metod pracy.
WP: Kolejne zdanie z listy wymogów MEN mówi o tym, że przedszkolak ma podejmować rozsądne decyzje – np. nie ściągać czapki na mrozie. Czy nie dochodzimy tu do jakiegoś absurdu?
- Faktycznie, to może brzmieć absurdalnie, ale przecież dziecko trzeba uczyć zachowania w różnych życiowych sytuacjach. Sądzę, że założeniem resortu jest to, aby dziecko potrafiło rozpoznawać zagrożenia, podejmować decyzje, lepiej korzystać z własnego rozumu. Na pewno nie przygotujemy dziecka do wszystkiego w stu procentach, ale jakieś ziarno na pewno w nim zasiejemy.
WP: Czy przez szereg nowych wymogów nie powstanie zamęt w głowach dzieci?
- Miałam okazję zobaczyć jak funkcjonują domy dziecka we Francji. To kraj, w którym duży nacisk jest położony na to, aby różnorodność programowa była jak najszersza. Francuzi dbają o to, by ilość bodźców, szczególnie w pierwszych latach życia dziecka była jak największa, i są tego efekty. Myślę więc MEN idzie dobrym tropem i ma dobre intencje.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska