Czwarta fala. Gdzie sytuacja będzie najgorsza? Mamy prognozę
W środę odnotowano ponad 2,6 tys. nowych przypadków zachorowań na COVID-19. W porównaniu z ubiegłym tygodniem oznacza to wzrost zakażeń o 50 proc. Wiadomo już, w których miejscach w Polsce sytuacja epidemiczna w najbliższych tygodniach może być najcięższa. - Wystąpi długotrwałe obciążenie systemu ochrony zdrowia - mówi w rozmowie z WP dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW.
13.10.2021 22:30
13 października Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w ciągu ostatniej doby zdiagnozowano 2640 zakażeń koronawirusem. Równo tydzień temu, 6 października, zachorowań stwierdzono zaledwie 2085.
Nowe przypadki potwierdzono w środę w następujących województwach: lubelskim (620), mazowieckim (457), podlaskim (261), małopolskim (142), zachodniopomorskim (136), śląskim (131), wielkopolskim (131), łódzkim (129), warmińsko-mazurskim (109), dolnośląskim (107), podkarpackim (103), pomorskim (97), kujawsko-pomorskim (67), świętokrzyskim (43), lubuskim (41), opolskim (36).
Zobacz też: Dziennikarz zaskoczył posłankę Lewicy. Padło konkretne pytanie
Czwarta fala rośnie w siłę. Te regiony będą bezpieczne? Mamy mapę
O aktualną sytuację epidemiczną zapytaliśmy dr. Franciszka Rakowskiego z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW. Jego zespół opracował mapę przedstawiającą prognozowaną maksymalną liczbę dziennych hospitalizacji w momencie szczytu czwartej fali koronawirusa.
- Mapa podaje liczbę hospitalizacji na 100 tys. mieszkańców. Największa fala hospitalizacji będzie na Podlasiu, Podkarpaciu oraz na Lubelszczyźnie. Będzie ona też długotrwała. Nie tylko hospitalizacji będzie więcej, ale też wystąpi długotrwałe obciążenie systemu ochrony zdrowia. Szacujemy, że ta fala może trwać nawet dwa miesiące - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską fizyk i specjalista w dziedzinie sztucznej inteligencji.
Na wysoką liczbę hospitalizacji przygotować muszą się m.in. mieszkańcy okolic Augustowa, Grajewa oraz Ełku. W podobnej sytuacji znaleźć mogą się również osoby zamieszkujące Siemiatycze i
Powyżej 100 i 150 hospitalizacji na 100 tys. mieszkańców wystąpić może także w Stalowej Woli, Kraśniku oraz w okolicach Jasła.
Ekspert podkreśla jednak, że szczyt obecnej, czwartej już fali, "będzie bardziej rozłożony, niż miało to miejsce do tej pory". Zwraca uwagę m.in. na poziom wyszczepienia społeczeństwa. - Symulacja toczy się na takim modelu syntetycznego społeczeństwa. Widzimy, jak w różnych regionach, w różnym stopniu ta epidemia się rozwija. Możemy zgodnie z rzeczywistością zaimplementować tam postęp szczepień, który jest w różnych powiatach - mówi nam dr Rakowski.
Koronawirus. W grudniu zabraknie łóżek w szpitalach? Ekspert ostrzega
Kierownik zespołu covidowego w Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania UW dodaje jednak, że sytuacja epidemiczna za kilka tygodni może być groźna nie tylko na terenie wschodniej Polski.
- Mimo zielonego koloru na mapie, hospitalizacje pojawią się także w zachodniej części kraju. Szpitale w dużych miastach będą potrzebowały wielu miejsc w szpitalach - wyjaśnia dr Franciszek Rakowski.
Wyjątkowo dużo zajętych łózek może być m.in. w stolicy Polski, gdzie już podczas poprzedniej fali na wielu oddziałach brakowało respiratorów i miejsc dla zakażonych pacjentów. - W Warszawie tych hospitalizacji w negatywnym scenariuszu może być tyle samo, co podczas fali wiosennej - mówi WP ekspert.
Nawet ponad 20 tys. zakażeń dziennie. "Mamy dużo infekcji poszczepiennych"
W rozmowie z WP dr Rakowski zdradził też, kiedy nastąpi ostateczny szczyt czwartej fali. - Najprawdopodobniej będzie miał on miejsce w okolicach pierwszej połowy grudnia. Przewidujemy, że w najbardziej krytycznym momencie może wystąpić ponad 20 tys. przypadków dziennie. Mamy w tej chwili dużo infekcji poszczepiennych i reinfekcji, które będą miały łagodny lub średni przebieg i nie będą wiązały się z koniecznością hospitalizacji - wskazuje.
- Nasz model pokazuje tak naprawdę liczbę wymaganych łóżek szpitalnych, a nie liczbę zajętych. Podczas fali jesiennej w 2020 r. była duża różnica między zajętymi, a wymaganymi, co później przełożyło się na bardzo dużą śmiertelność. Nie było tylu łóżek, ile potrzebowano - podkreśla fizyk.
Przeczytaj również: Fałszywe certyfikaty i wyniki testów na koronawirusa. Posypią się kary?