Czechy. Po masowych protestach premier Babisz zostaje na stanowisku
16 głosów - tylu zabrakło do odwołania czeskiego premiera Andreja Babisza ze stanowiska. Dymisji szefa rządu domagała się opozycja, a także protestujący w niedzielę manifestanci. Na ulicach Pragi zgromadziło się blisko 250 tys. osób.
Czeski premier otrzymał od parlamentu wotum zaufania w czwartek nad ranem. - To próba destabilizacji naszego kraju, przeciwko interesom obywateli naszej republiki, przeciwko interesom wszystkich nas - mówił Babisz i podkreślał, że kraj nigdy nie miał się tak dobrze jak obecnie.
Zarzewiem konfliktu jest audyt Komisji Europejskiej. Według niego czeski premier jest w konflikcie interesów. Będąc jeszcze biznesmenem, Babisz miał dopuszczać się łamania prawa. Zdaniem czeskich dziennikarzy, miał on zdefraudować m.in. unijną dotację na budowę hotelu i ośrodka konferencyjnego w okolicach Pragi.
Po medialnych doniesieniach część społeczeństwa wpadła w furię. Według organizatorów niedzielnego protestu w stolicy kraju, na ulicach manifestował prawie ćwierć miliona ludzi. "Iskrą, która doprowadziła do wybuchu takiego niezadowolenia, była zmiana na stanowisku ministra spraw wewnętrznych, która nastąpiła natychmiast po wydaniu przez policję oświadczenia, z którego wynikało, że szef rządu powinien zostać postawiony w stan oskarżenia" - informowało TVP Info.
Wniosek przepadł
Czeski premier, podczas debaty przyznał, że aktywa swoich firm przekazał do funduszy inwestycyjnych zgodnie z wymogami prawa, które w 2017 roku uchwalono w związku z funkcjonowaniem w polityce jednego z oligarchów. Polityk stwierdził, że nie wpływał na publikacje w mediach i nie widzi żądnego konfliktu interesów.
- Premier może kierować państwem tak jak firmą, ale nie może kierować nim jak swoją firmą - podkreślał jeden z sygnatariuszy wniosku o jego odwołanie, lider konserwatywnej partii Tradycja Odpowiedzialność Prosperity 09 Miroslav Kalousek.
Finalnie wniosek opozycji przepadł w głosowaniu. Rząd Babisza poparli członkowie kierowanego przez premiera ruchu ANO i koalicyjnej Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD). Wspierający gabinet posłowie Komunistycznej Partii Czech i Moraw nie uczestniczyli w debacie, a podczas głosowania wyszli z sali obrad. Do odwołania gabinetu potrzebnych było 101 głosów w 200-osobowej Izbie Poselskiej. Opozycja zgromadziła tylko 85 głosów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: TVN24