Wznowienie walk na Ukrainie
Prognozy o tym, że Rosja ma już dość walk na wschodzie Ukrainy, zwłaszcza że otworzyła drugi front w Syrii, okazały się niestety nietrafione. Od początku roku Kijów alarmował o naruszeniach wynegocjowanego w Mińsku zawieszenia broni. W Donbasie co jakiś czas dochodziło do utarczek, w których ginęli pojedynczy żołnierze. Jednak zmagające się z własnymi kryzysami kraje UE liczyły, że rozejm, choć kruchy, będzie w stanie przetrwać. Tę sytuację wykorzystała Rosja.
Moskwa postawiła na "stary" sprawdzony scenariusz krymski. Na południu Ukrainy zaczęły wybuchać kolejne ogniska oporu. Antykijowscy rebelianci twierdzą, że są zawiedzeni władzami centralnymi, obiecującymi reformy, których nie udało się wprowadzić w życie. Osłabiona armia ukraińska musiała znów stanąć do walki z "zielonymi ludzikami", którym udało się zbudować lądowy korytarz na Krym.
USA i większość państw UE zareagowała zaostrzeniem sankcji na Rosję, których skuteczność będzie widoczna dopiero za kilka miesięcy. Jednak nowe walki na Ukrainie wywołały popłoch na wschodzie Europy, szczególnie w Mołdawii i krajach nadbałtyckich.
Na zdjęciu: ukraińscy żołnierze w bazie w Żytomierzu, styczeń 2015 r.