Co szykują białoruskie służby? Oficer wywiadu mówi o eskalacji konfliktu
- Na uspokojenie obecnej sytuacji na granicy nie ma co liczyć. Alaksandr Łukaszenka będzie eskalował konflikt, angażując do tego coraz większe siły wojskowe i służby specjalne – mówi Wirtualnej Polsce jeden z oficerów wojskowego wywiadu, pracujący przy analizowaniu zagrożeń ze strony Białorusi. I jak ujawnia, w prowokacjach ze strony białoruskiego reżimu mogą uczestniczyć specjalnie wyszkoleni weterani wojen w Afganistanie i Iraku.
17.11.2021 13:39
- Operacja "Śluza" będzie trwała nadal. W ostatnich dniach do przepychania grup migrantów przez granicę ściągnięto dodatkowe siły z białoruskiego Państwowego Komitetu Granicznego i jednostek podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, a także z białoruskiego Ministerstwa Obrony. W kolejnych dniach ma być ich coraz więcej – mówi nam oficer wojskowego wywiadu.
Po ostatnich zamieszkach na przejściu granicznym w Kuźnicach-Bruzdy, w których ucierpiało kilku polskich funkcjonariuszy, polskie służby informowały, że za przygotowanym atakiem stał reżim Łukaszenki. Według polskiego wywiadu, takich ataków i prowokacji możemy spodziewać się również w kolejnych dniach.
Uzbrojeni pogranicznicy w akcji
- W najbliższym czasie czeka nas dalsza militaryzacja granicy przez białoruskie służby. Jednostki OSAM, czyli Specjalnej Służby Aktywnych Działań, już są bardzo aktywne i zaangażowane w konflikt. Do zimy może być ich znacznie więcej - mówi nam nasz rozmówca.
OSAM to jednostka, która oficjalnie zajmuje się zwalczaniem terroryzmu na terenach przygranicznych, ale podczas obecnego konfliktu to jej funkcjonariusze przerzucają migrantów przez granicę.
- Z lokalnych, białoruskich służb najbardziej aktywna jest Grodzieńska Grupa Pogranicznej (JW 2141 Grodno), która działa na terenie przejścia granicznego Kuźnice-Bruzdy. Codziennie pojawiają się tez żołnierze i funkcjonariusze, którzy nie mają żadnych znaków rozpoznawczych. Ich też można spodziewać się coraz więcej. Próbują być anonimowi, a reżim będzie wmawiać nam, że to nie ich ludzie – mówi nam oficer wywiadu.
Ci ostatni – według polskich służb - pojawili się we wtorek w trakcie zamieszek na przejściu granicznym w Bruzdach. Jak relacjonował Wirtualnej Polsce rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa, byli zamaskowani i ciężko było ich zidentyfikować - mieli kominiarki i kaptury na głowie.
Z kolei tzw. specnaz w białoruskiej straży granicznej (OSAM) uzbrojony jest w karabiny maszynowe i snajperskie. Nieoficjalnie mówi się, że ta jednostka specjalna stała za prowokacjami wymierzonymi w polskie służby. Oddawano strzały w górę, przeładowywano broń, mierzono w kierunku polskich funkcjonariuszy. Według polskich służb, to oni stoją za wypychaniem przez granicę migrantów z Iraku czy Syrii. Także za organizacją koczowiska przy przejściu w Bruzdach i przygotowaniem ataku na polski posterunek graniczny.
Już kilka dni temu MON oficjalnie informował, że w rejon Kuźnicy przybywa coraz więcej uzbrojonych funkcjonariuszy białoruskich służb. Resort ujawnił też zdjęcia, na których funkcjonariusze białoruskiej Straży Granicznej wyposażeni byli zarówno w karabiny wyborowe, jak i granatniki RPG-7.
- Wśród "organizatorów" procederu ściągania migrantów na granicę są funkcjonariusze milicyjnego OMON-u i wojsk wewnętrznych reżimu Łukaszenki. To formacje siłowe białoruskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nadzorują i kontrolują przemieszczenie się grup migrantów z Mińska na granicę z Polską i Litwą. Samochody terenowe i ciężarowe tych służb często kursują z centrum Białorusi na tereny przygraniczne. Tych kursów nadal ma być bardzo dużo - mówi na oficer wojskowego wywiadu.
Funkcjonariusze tych jednostek pacyfikowali w ubiegłym roku protesty mieszkańców Białorusi, którzy nie zgadzali się ze sfałszowanymi wynikami wyborów wygranych przez Alaksandra Łukaszenkę. To formacja podobna do naszych oddziałów prewencji. W obozach dla uchodźców jej funkcjonariusze pojawiają się wyposażeni w hełmy z osłoną, strój ochronny i tarcze.
Prowokacje wyszkolonych weteranów wojen w Iraku i Afganistanie?
Do polskich służb wywiadowczych docierają również sygnały o możliwości prowokacji z udziałem wyszkolonych w obozach na Białorusi weteranach wojen w Iraku i Afganistanie. Mieliby oni uczestniczyć w zamieszkach na granicy z Polską bądź próbować zostać przerzuceni na Zachód, by tam destabilizować sytuację polityczną.
Kilka dni temu w rozmowie z Wirtualną Polską mówił o tym Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce i we Francji. - Wyselekcjonowani żołnierze z Afganistanu i Iraku byli sprowadzani na Białoruś już od lipca. W bazie szkolono kiedyś Irakijczyków, teraz szkoli się Afgańczyków z terytorium Tadżykistanu, którzy mają doświadczenie bojowe - mówił Łatuszka, opierając się na informacjach pozyskanych w białoruskich służbach wywiadowczych. Szkolenie miało być przeprowadzone w bazie w pobliżu wsi Opsa na północnym zachodzie Białorusi, należącej do specwydziału Państwowego Komitetu Granicznego Białorusi.
- Oczywiście, to nie są dziesiątki ludzi, to pojedyncze osoby. Przygotowują się do zbrojnego starcia na granicy Białorusi z Unią Europejską – dodał.
Przypomnijmy, głównym celem operacji reżimu jest wywołanie sztucznego kryzysu politycznego w krajach, które najbardziej wspierają białoruską opozycję. Operacja początkowo skierowana była wobec Litwy, a po uszczelnieniu granic przez ten kraj przeniesiono ją w największym stopniu na granicę z Polską. Plan akcji polegający na sprowadzaniu migrantów na granice z państwami Unii Europejskiej został opracowany już 10 lat temu przez KGB i OSAM – specjalną jednostkę wojsk pogranicznych. Operacja miała wymusić na Unii Europejskich przekazanie Białorusi pomocy finansowej na uszczelnianie granicy, którą nielegalnie mieli przekraczać migranci, a którzy byli po prostu przerzucani z Białorusi do UE.
– Udało się to wtedy, więc Łukaszenka chce powtórzyć ten sam zabieg, żeby Unia Europejska przekazała dziesiątki miliony euro na rozwiązanie problemu migrantów. Dopóki tych pieniędzy nie dostanie, możemy się spodziewać coraz więcej prowokacji, zamieszek i militaryzacji na granicy– mówi nasz informator, oficer wojskowego wywiadu.
W środę Straż Graniczna poinformowała, że część uchodźców przemieszcza się z koczowiska na przejściu granicznym w pobliżu Kuźnicy pod nadzorem białoruskich służb. - Nie wiemy, czy odjeżdżają, czy tylko przemieszczą się w inne miejsce - stwierdziła rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska.
- Mamy nadzieję, że te osoby zostaną zabrane, aczkolwiek widzimy, że część grup zabiera ze sobą kłody drewna używane do forsowania ogrodzenia, dlatego nie do końca wiemy, czy te osoby wszystkie będą zabierane przez autokary, czy są po prostu przemieszczane w inne miejsce, gdzie mają koczować, czy próbować forsować granicę - wskazała ppor. Michalska.