Cimoszewicz: to był błąd organizacyjno-techniczny
(PAP/Radek Pietruszka)
Szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz przyznaje, że
błędem organizacyjno-technicznym było poinformowanie o szczegółach
polskiego stanowiska negocjacyjnego w sprawie sprzedaży ziemi w
Brukseli, a nie w Warszawie.
Przyznajemy był to błąd wynikający z braku pewnej rutyny, braku wdrożenia odpowiednich procedur, które gwarantują z urzędniczą skrupulatnością, że każdy detal jest podawany do publicznej wiadomości - mówił Cimoszewicz w środę w Sejmie.
Cimoszewicz zapewnił, że intencją rządu jest jak najszersze informowanie społeczeństwa o negocjacjach z UE. Obywatele mają prawo usłyszeć wszystkie tego typu informacje - mówił. Zaznaczył też, że jest to oczywiście niezbędny warunek wiarygodnego przekonywania Polaków do poparcia w referendum wejścia Polski do UE.
Pytany, czy nie byłoby lepiej, gdyby stawiał się na posiedzenia sejmowej komisji europejskiej Cimoszewicz mówił, że spotkał się już z tą komisją, tak jak z komisją spraw zagranicznych i komisją łączności z Polakami za granicą.
Spotkanie - według niego - trwało ponad dwie godziny i bardzo szczegółowo odpowiadał na nim na pytania posłów LPR.
Szef MSZ mówił też, że nie było go na wtorkowym posiedzeniu Komisji Europejskiej, ponieważ obradował wtedy rząd, a on nie może opuszczać posiedzenia rządu. Podkreślił, że nie uzgodniono z nim terminu tego posiedzenia.
Cimoszewicz powiedział też, że we wtorek powiadomił szefa tej komisji Józefa Oleksego (SLD), że z chęcią zaprasza całą komisję do MSZ lub UKIE, żeby można było udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania posłów.
Jeżeli intencją posłów jest dowiedzenie się jak najwięcej, to sadzę, że skorzystają z mojego zaproszenia. Jeżeli nie skorzystają, to będziemy mieli pośrednio wskazówkę, że jest to kolejny problem polityczny - ocenił. (mon)