Cimoszewicz ma stanąć przed komisją - posłowie zadowoleni
Zdaniem posłów z komisji śledczej ds. PKN Orlen, dobrze się stało, że Prezydium Sejmu zdecydowało, iż marszałek Włodzimierz Cimoszewicz ma się stawić przed komisją w pełnym składzie.
15.07.2005 16:30
Prezydium uznało, że wnioski Cimoszewicza o wyłączenie z jego przesłuchania przed komisją 7 z 8 posłów zostały złożone za późno, bo po zaprzysiężeniu marszałka. Dlatego wicemarszałkowie pozostawili je bez rozpatrzenia. Przychylili się jednak do rekomendacji ekspertów i uznali, że Prezydium jest właściwe dla rozpatrywania wniosków Cimoszewicza oraz że głosowanie w komisji w sprawie wniosków było "bezskuteczne, czyli bezprawne".
Wiceprzewodniczący sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Zbigniew Wassermann (PiS) powiedział, że decyzja Prezydium o tym, by marszałek stawił się przed komisją, przywraca mu "wiarę w praworządność". Okazało się, że Polska jest państwem prawa i nie decyduje pozycja osoby, jej arogancja i buta, ale rozsądek, przepisy prawa i jego interpretacja - powiedział Wassermann.
Konstanty Miodowicz (PO) uważa, że decyzja Prezydium to próba zawarcia kompromisu między komisją a marszałkiem. To tak jak i panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek - porównał. Z punktu widzenia interesu nie politycznego, lecz publicznego jest konkluzja skłaniająca Cimoszewicza do powieszenia na kołku arogancji i spotkania z komisją - dodał.
Miodowicz zdaje sobie sprawę z tego, że Cimoszewicz zeznając przed komisją, może wnosić o uchylenie pytań. Wchodząca w życie 21 lipca nowelizacja ustawy o komisji śledczej przewiduje bowiem, że świadek może wnosić "o uchylenie pytania, które w ocenie osoby wezwanej sugeruje jej treść odpowiedzi, jest nieistotne, bądź niestosowne". Poseł PO uważa jednak, że samo zadawanie pytań i obserwacja, uchylenia których z nich chce marszałek, "pozwoli wyrobić sobie zdanie co do tego, kim jest Cimoszewicz i czy jest wiarygodny".
Inny członek komisji Antoni Macierewicz (RKN), komentując decyzję Prezydium, powiedział, że "dobrze się stało". Jego zdaniem nie wiadomo, czy Prezydium było kompetentne do decydowania w tej sprawie, ale - jak dodał - "nie ma to takiego specjalnego znaczenia w sytuacji, kiedy jednomyślnie wszyscy eksperci, a także prezydium przyjęło do wiadomości, że pan Cimoszewicz w tej fazie przesłuchania, w której złożył te wnioski, nie miał prawa ich złożyć".
Według niego, "to, że świadek jest w konflikcie politycznym z przesłuchującym, ma się nijak do możliwość wyłączenia przesłuchiwanego. W Sejmie różnice polityczne są naturalnym stanem rzeczy" - powiedział.
Jednym z powodów złożenia przez Cimoszewicza wniosków o wyłączenie posłów z jego przesłuchania było to, że są oni zaangażowani w kampanie prezydenckie innych kandydatów i w ich interesie jest, aby on - także ubiegający się o najwyższy urząd w państwie - stracił poparcie.