Ciężarna influencerka mogła zostać porwana. Pojawiła się w propagandowej rosyjskiej telewizji
Marianna Wyszermiskaja, której zdjęcia ze zbombardowanego szpitala położniczego w marcu obiegły świat, udzieliła wywiadu prokremlowskiej telewizji. Podczas rozmowy z jej strony padły zaskakujące słowa. Stwierdziła m.in., że. "nie było nalotu" rosyjskich wojsk na Ukrainę. Obserwatorzy podkreślają, że kobieta mogła zostać porwana i zmuszona do udzielenia wywiadu.
Przez jakieś czas nie było wiadomo, co dzieje się ze znaną ukraińską influencerką Marianną Wyszemirskają, która podczas ciąży przebywała w szpitalu w Mariupolu - budynek został wówczas ostrzelany przez Rosjan.
Uratowana ciężarna z Mariupola w propagandowej telewizji Kremla
Kobietę znalazły jednak zagraniczne media. W piątek w sieci pojawiły się fragmenty wywiadu z Marianną Wyszemirskają w propagandowej, putinowskiej stacji telewizyjnej.
- Zostałam przyjęta do tego szpitala 6 marca. Wojsko w żaden sposób nie pomogło. Pewnego dnia przyszli i powiedzieli, że nie jedli od pięciu dni oraz poprosili o jedzenie. Usłyszeli, że posiłki są dla kobiet w ciąży, ale i tak zabrali nam je i powiedzieli, że możemy zrobić więcej - opowiadała stacji.
Wyszermiskaja mówiła dalej, że "nie było nalotów" armii rosyjskiej, tylko dwa wybuchy. Potem - jak twierdziła - miała rozpocząć się ewakuacja. - Okaleczyło mnie rozbite szkło. Miałam zraniony nos, trochę pod wargą i powyżej, ale to nie tak istotne - mówiła.
Wyszermiskaja mogła zostać porwana
To tę kobietę, uciekającą ze zbombardowanego miasta, w sieci nazwano wcześniej "podstawioną modelką", która "zagrała rolę" - sugerowano wówczas tezę, że tak popularna osoba nie rodziłaby w placówce publicznej. Wpisy na ten temat zostały jednak szybko usunięte przez administratorów w portalach społecznościowych, którzy walczą z rosyjską propagandą. Ich autorami byli bowiem m.in. dyplomaci z rosyjskiej ambasady w Wielkiej Brytanii.
Teraz nie jest pewne, czy do opisywanego wywiadu w rosyjskiej TV, kobieta została zmuszona, czy udzieliła go z własnej woli. Obserwatorzy wskazują, że należy być ostrożnym w ocenie. Uwagę zwraca fragment wywiadu, w którym kobieta twierdzi, że nie chciała być fotografowana przez zagraniczne media.
Słowom tym zaprzecza dziennikarz AP, który był w Mariupolu i rozmawiał z kobietą. Wywiady z nią zostały przeprowadzone przez zagranicznych dziennikarzy 9 i 11 marca.
Uwagę na to zwraca także dziennikarz Witold Szabłowski. W komentarzu na Facebooku przypomina głośną sprawę białoruskiego dziennikarza Romana Protasiewicza. "Chciałbym przypomnieć, jakie głupstwa opowiadał Protasiewicz w reżimowej telewizji, kiedy musiał walczyć o życie swoje i swojej dziewczyny" - pisze Szabłowski:
Ostrzał szpitala w Mariupolu. Zdjęcie ciężarnej influencerki obiegło świat
W pierwszych dniach marca agencja Associated Press opublikowała zdjęcia jasnowłosej kobiety z dużym ciążowym brzuchem w trakcie ewakuacji z budynku szpitala. Zdjęcie błyskawicznie obiegło cały świat i stało się makabrycznym symbolem ataku Rosji na Ukrainę.
Dziś wiadomo, że kobieta ma na imię Marianna oraz, że urodziła zdrową dziewczynkę.
O przyjściu na świat jej dziecka poinformowała także dziennikarka Olga Tokariuk z portalu Suspilne, która kontaktowała się z rodziną kobiety.
Rosyjski atak na szpital w Mariupolu
W środę, 9 marca, Rosjanie ostrzelali szpital położniczy w Mariupolu. Rada miejska poinformowała, że budynek został całkowicie zniszczony.
Atak skomentował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "Mariupol. Bezpośrednie uderzenie wojsk rosyjskich na szpital położniczy. Ludzie, dzieci są pod gruzami. Zbrodnia! Jak długo jeszcze świat będzie współwinnym ignorowania terroru? Zamknąć niebo już teraz! Zatrzymać zabijanie! Macie moc, ale wydaje się, że tracicie człowieczeństwo" - napisał prezydent Ukrainy na Twitterze.
Źródło: Associated Press, Olga Tokariuk/Twitter, Interia.pl, Wiadomości WP
Przeczytaj także: