Ciążyński z zarzutami. Jest reakcja byłego wiceministra
Bartłomiej Ciążyński usłyszał zarzuty. Były wiceminister postanowił odnieść się do sprawy w mediach społecznościowych. "Milczałem długo, ale wobec publikacji Prokuratury mam prawo i zarazem obowiązek odpowiedzieć. Mam konstytucyjne prawo się bronić" - napisał w mediach społecznościowych.
29.11.2024 | aktual.: 29.11.2024 17:19
Zarzuty prokuratorskie mają związek z opisaną przez Wirtualną Polskę sprawą dot. wakacji wiceministra. Bartłomiej Ciążyński (wyraził zgodę na publikację pełnego nazwiska i wizerunku - przyp. red.) pojechał na rodzinne wakacje do Słowenii. Część jego wyjazdu sfinansowali jednak podatnicy.
Ciążyński wyruszył w podróż służbową limuzyną i dwukrotnie zatankował pojazd, płacąc służbową kartą. Auto i karta należały do Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii (PORT), gdzie pracował do momentu objęcia teki wiceszefa resortu sprawiedliwości.
Ciążyńskiemu za zarzucany czyn grozi kara pozbawienia wolności od 1 roku do 10 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciążyński reaguje na zarzuty
Były wiceminister postanowił odpowiedzieć na zarzuty wpisem w social mediach. "Milczałem długo, ale wobec publikacji Prokuratury mam prawo i zarazem obowiązek odpowiedzieć. Mam konstytucyjne prawo się bronić" - zaznacza na wstępie swojego wpisu.
"Prokuratura podejrzewa mnie o oszustwo, ale czyn taki polega na umyślnym wprowadzeniu kogoś w błąd (np. gdy podaje się nieprawdziwe dane, żeby wyłudzić pożyczkę), podczas gdy ja sam byłem w błędzie i tym bardziej nikogo w błąd nie wprowadzałem" - przekonuje polityk we wpisie na portalu Facebook.
Polityk odpowiada także na zarzut przekroczenie uprawnień. Zdaniem Ciążyńskiego, zarzut ten jest bezpodstawny, gdyż jego obowiązki służbowe nie polegały na "na kierowaniu samochodem i jego rozliczaniu".
Zobacz także
Ciążyński twierdzi natomiast, że padł ofiarą "kultury cancelingu", z którą "mierzy się każdego dnia, w każdym aspekcie życia". Minister przekonuje ponadto, że poniósł "ogromne konsekwencje" swojego błędu.
Były wiceminister przekonuje, że został wprowadzony w błąd przez swojego pracodawcę, co do wykorzystania mienia służbowego. Jednocześnie Ciążyński zaznacza, że "ma nadzieję", że nie doszło do tego w sposób intencjonalny.