Szybko poszło. Ludzie Putina wchodzą do gry

Od momentu nieukończonego puczu sytuacja Jewgienija Prigożyna jest coraz cięższa. Teraz sypie się jego budowane latami imperium. Do gry o przejęcie biznesów wchodzą ludzie Władimira Putina. - Dni Prigożyna są policzone - mówi WP dr Marcin Zaborowski, analityk i były dyrektor PISM.

Jewgienij Prigożyn
Jewgienij Prigożyn
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

04.07.2023 | aktual.: 04.07.2023 13:22

Od co najmniej kilku dni pewne jest, że funkcjonowanie grupy Wagnera stoi pod znakiem zapytania. Potwierdzają to kolejne informacje, jak ta umieszczona w niedzielę na koncie najemników w mediach społecznościowych. Ukazało się tam ogłoszenie, że zawieszona zostaje praca centrów rekrutacji.

"W związku z tymczasowym nieuczestniczeniem grupy Wagnera w specjalnej operacji wojskowej i przeniesieniem do Republiki Białorusi, tymczasowo zawieszamy pracę regionalnych centrów rekrutacji na miesiąc" - czytamy w ogłoszeniu.

Ponadto w okupowanych przez Rosję obwodach donieckim i zaporoskim rozpoczęła się likwidacja oddziałów. Jak podaje agencja Ukrinform, rozkaz w tej sprawie wydał minister obrony Rosji Siergiej Szojgu. Ten sam, za którym - delikatnie mówiąc - nie przepada szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Miliardowe zyski za żywność dla armii

To jedna z części wielkiego imperium Prigożyna, która trzęsie się w posadach. W tym samym czasie rosyjskie ministerstwo obrony rozwiązało kontrakt z firmą Concorde, której właścicielem jest Prigożyn. 30 czerwca pracownicy zostali zwolnieni bez odprawy. Ponadto przedsiębiorstwa Concorde pracowały z przerwami w oczekiwaniu na kontrole, a kierownictwo nakazało wcześniej zniszczenie wszystkich dokumentów. Firma dostarczała żywność regularnej armii Rosji.

Władimir Putin obiecał "rozprawić się" z firmą Prigożyna po nieudanym puczu. Stwierdził wówczas, że Concorde zarobił 80 miliardów rubli (ok. 336 mln zł) na dostawach jedzenia dla wojska.

"Fabryka trolli" na celowniku

Ponadto na Telegramie pojawiają się nieoficjalne informacje o likwidacji holdingu medialnego Patriot. Prigożyn miał wydać rozkaz "całkowitego zniszczenia wszystkich zasobów, bez możliwości ich odzyskania".

Póki co nie wiadomo jeszcze, co stanie się z mediowym koncernem. Według źródła zbliżonego do służb specjalnych trwają już negocjacje z byłym kierownikiem - Michaiłem Burczikiem, który stworzył "fabrykę trolli". Burczik opuścił zespół w 2020 roku, ale - według doniesień - ma pozostawać "w zasobach". To człowiek, który stworzył fabrykę i przez wiele lat pracował nad najbardziej złożonymi projektami medialnymi Prigożyna.

"Fabryka trolli", czyli petersburska machina propagandowa wspierająca oficjalną linię Kremla, to coś, z czego Prigożyn był naprawdę dumny. Jej działalność sięga 2013 roku, kiedy zaczęła zatrudniać młodych ludzi, mających doświadczenie w tworzeniu treści w internecie do promowania programu Putina wśród krajowej publiczności.

To jednak nie wszystko. W 2016 roku ujawniono jej działalność, mającą na celu wywarcie wpływu na wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.

"Aktywa afrykańskie" - oczko w głowie Prigożyna

W opinii Jerzego Marka Nowakowskiego, byłego ambasadora RP na Łotwie i w Armenii oraz prezesa Stowarzyszenia Euroatlantyckiego, Prigożyn będzie próbował utrzymać choćby część swojego imperium. - Bądźmy szczerzy: nie do końca wiemy, jak ono wygląda. Zapewne będzie chciał utrzymać aktywa afrykańskie - zaznacza.

Afryka jest bardzo ważnym elementem rosyjskich rozgrywek. Rosjanie rozwijają bowiem swoje przyczółki w Afryce od 1996 roku. Wówczas podpisano umowę o współpracy wojskowo-technicznej z Namibią. Od tego czasu Moskwa stała się liderem dostaw broni do Afryki Subsaharyjskiej.

Na czele wielu interesów, podejmując się trzymania ich silną ręką, stał właśnie Prigożyn. Dowodem jest choćby raport "Militarne zaangażowanie Federacji Rosyjskiej w Afryce", który powstał dla Instytutu Nowej Europy. Można w nim przeczytać, że "rosyjskie interesy geostrategiczne w Afryce są realizowane przez grupę Wagnera i inne organizacje finansowe przez Kreml".

Jakie cele mają w Afryce najemnicy? M.in. tłumienie antyrządowych zamieszek w zaprzyjaźnionych krajach afrykańskich, ochrona kopalni metali ziem rzadkich oraz "fizyczna eliminacja" niewygodnych dla Kremla dziennikarzy śledczych.

Bracia Kowalczukowie wchodzą do gry

Póki co o afrykańskich powiązaniach nie możemy zbyt wiele powiedzieć, natomiast - jak podkreśla Nowakowski - Prigożyn grupę medialną już stracił. - Jeśli idzie o pozostałe części jego imperium, słyszeliśmy już, że bracia Kowalczukowie zabierają się do rozparcelowania jego imperium zaopatrzeniowego armii - dodaje nasz rozmówca.

Bracia Michaił i Jurij Kowalczukowie należą do najbliższego kręgu ludzi Władimira Putina. Uchodzą za głównych ideologów "operacji specjalnej" w Ukrainie.

Nowakowski podkreśla jednak, że najważniejsze pytanie brzmi, kto przejmie aktywa wojskowe. - Nie wiemy, czy Prigożyn zachowa grupę Wagnera jako instytucję. Póki co w tej kwestii jest więcej znaków zapytania, niż odpowiedzi - zaznacza były ambasador.

"To nie zostanie mu odpuszczone"

Z kolei dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, podkreśla w rozmowie z WP, że współpracownicy Putina, którzy okazali się wobec niego nielojalni, mają się czego obawiać.

Wylicza przykłady takich osób, jak Michaił Chodorkowski czy ludzi, którzy pracowali dla niego, jak agent Siergiej Skripal, czy Aleksandr Litwinienko. - Ci ludzie kończą albo w ten sposób, że są usuwani, mordowani, albo pod presją międzynarodową są izolowani i skazani na banicję - zaznacza dr Zaborowski.

- Putin nie toleruje nielojalności. To, czego dopuścił się Prigożyn, który zaistniał w przestrzeni publicznej dzięki Putinowi, było przykładem takiego zachowania. Osłabiło to image i pozycję Putina w Rosji. To nie zostanie mu odpuszczone. Na jego miejscu schowałbym się gdzieś bardzo daleko, gdzie macki FSB i innych rosyjskich służb mogą nie sięgnąć - podkreśla ekspert.

"Dni Prigożyna są policzone"

Jak dodaje dr Zaborowski, nie ma pewności, czy takie "bezpieczne" miejsce dla szefa grupy Wagnera w ogóle istnieje. - Dni Prigożyna są policzone - zaznacza.

Uciekające miliony czy miliardy rubli nie są więc - jak się wydaje - największym problemem Prigożyna. Nasz rozmówca podkreśla jednak, że "bezpieczeństwo też kosztuje", a szef grupy Wagnera doskonale o tym wie.

- Jeśli będzie pozbawiony środków, będzie pozbawiony przyjaciół. To człowiek, który budował swoje imperium przez pieniądze, bez nich będzie opuszczony i - prędzej czy później - wpadnie w macki FSB - prognozuje dr Zaborowski.

Biznesy, o których mowa, to jądro działalności Prigożyna. Przypomnijmy, że według oficjalnej wersji opowiadanej przez szefa grupy Wagnera, jego droga do Kremla była inna niż większości ludzi z otoczenia Putina.

Zaczynał bowiem od budki z hot dogami w Sankt Petersburgu, jednak w ciągu kilku lat zdołał, wraz z biznesowym partnerem Kiriłłem Ziminowem, zrobić zawrotną karierę. Założył sieć sklepów spożywczych i restauracji. Jego obecna sytuacja pokazuje jednak, że tak szybko, jak wkupił się w łaski rosyjskiego dyktatora, tak błyskawicznie odejdzie w niełaskę.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie