Chaos w szkołach i kolejny strajk nauczycieli. Gdzie są Elbanowscy? "Nie jesteśmy chłopcem do bicia"
Reforma edukacji w pełni. Podwójny rocznik szturmuje szkoły średnie, podstawa programowa jest przepełniona, a nauczyciele szykują się do kolejnego strajku. Karolina i Tomasz Elbanowscy, "Rzecznicy Praw Rodziców", usunęli się w cień. Karolina Elbanowska w rozmowie z WP mówi, że cały czas działają, a ludzie najchętniej zrobiliby z nich "chłopca do bicia".
Karolina i Tomasz Elbanowscy, "Rzecznicy Praw Rodziców". Walczyli o cofnięcie 6-latków ze szkół i to wówczas było o nich głośno. To również współpracownicy byłej szefowej MEN Anny Zalewskiej, a dokładnie rzecz biorąc - jej ówcześni społeczni doradcy. Ich stowarzyszenie "Rzecznik Praw Rodziców" zostało oficjalnym partnerem MEN w maju 2016 roku. Mieli wydawać unijne pieniądze na "pogłębione konsultacje społeczne" dotyczące nadchodzących zmian w systemie edukacji.
Jednak kiedy reforma edukacji w czerwcu 2016 roku została ogłoszona, zaczęli pomału znikać. Anna Zalewska mówiła wówczas w Toruniu: - Reforma jest przemyślana, przygotowana, policzona i ani uczniowie, ani rodzice nie powinni jej zauważyć. Zapowiedziała wygaszenie gimnazjów, powrót ośmioletniej szkoły podstawowej, czteroletniego liceum i pięcioletniego technikum.
Dziś mamy tego apogeum. We wrześniu właśnie uczniowie trzeciej klasy gimnazjum i ósmej klasy podstawówki weszli do przepełnionych podwójnym rocznikiem szkół średnich. Zapanował chaos. Lekcje w niektórych placówkach kończą się długo po zmroku. A o koncentrację trudno, kiedy ostatni dzwonek wybrzmiewa o godzinie 20. Dzieci narzekają rodzicom, rodzice narzekają nauczycielom.
Biedroń wstrząśnięty spotem WP. Zaskakujące słowa o Jarosławie Kaczyńskim
"Chłopiec do bicia"
Gdzie są więc państwo Elbanowscy? Skoro cierpią rodzice i dzieci?
- Chciano z nas zrobić chłopca do bicia. A my naprawdę nie mamy wpływu na wiele rzeczy. My nie jesteśmy z PiS. Nie mamy żadnych koligacji ani prywatnych ani politycznych - mówi Wirtualnej Polsce Karolina Elbanowska.
- Nie bojkotowaliśmy reformy, bo uważamy, że w gruncie rzeczy jest słuszna. A sposób jej realizacji nie zależał już od nas. Moje dziecko, które jest teraz w pierwszej liceum, mimo tego, że jest teraz królikiem doświadczalnym, będzie miało lepiej. Wszystko dzięki temu, że było dłużej w szkole podstawowej. Zachowanie ciągu wychowawczego jest korzystne - ocenia Elbanowska. I dodaje, że spiętrzenia uczniów w szkołach związanych z podwójnym rocznikiem jej dzieci nie odczuwają.
Przyznaje jednocześnie, że tuż przed wejściem w życie reformy "był dramat w środowisku rodziców". Ale tematu nie kontynuuje. Dodaje, że teraz Stowarzyszenie "nie ma żadnych zgłoszeń jeśli chodzi o reformę edukacji".
Strajk nauczycieli. "Nie będą mieli poparcia społecznego"
Nauczyciele chaos jednak widzą. 15 października zaczynają kolejny strajk. Tym razem włoski - nie będzie wycieczek szkolnych, dodatkowych zajęć ani weekendowych konkursów. Taką decyzję podjął Związek Nauczycielstwa Polskiego po przeanalizowaniu 227,5 tys. ankiet przeprowadzonych wśród nauczycieli.
- Nie będziemy wykonywali tego, co stało się pewną normą zwyczajową, do czego przyzwyczaili się ci, którzy kierują polską edukacją. Będziemy robić tylko to, co mieści się w 40-godzinnym wymiarze czasu pracy nauczycieli i opisane jest w prawie oświatowym - ogłosił w środę prezes ZNP Sławomir Broniarz.
Spytaliśmy Elbanowską, czy wspiera nauczycieli w ich działaniach. W kwietniu przy okazji pierwszej akcji strajkowej mówiła Wirtualnej Polsce, że pedagodzy wybrali zły moment. Teraz mówi: - Jeżeli strajk znowu ma dotykać uczniów - nauczyciele odmawialiby wyjść ze szkoły, poznawania świata na zewnątrz - to trudno oczekiwać, że rodzice będą ten strajk popierać. Nie będą mieli poparcia społecznego, tak, jak w przypadku pierwszego strajku. A bez poparcia to będzie tylko szarpanina nerwów i nie przyniesie oczekiwanych rezultatów.
Jej zdaniem "nauczyciele są niepotrzebnie obarczeni biurokracją". - To zabija w nich entuzjazm do nauczania. Tej papierologii, która się namnaża z każdym rokiem, nie trzeba aż tyle w szkole. Rozumiem frustrację tych ludzi - chcieliby uczyć, a nie wypełniać dokumenty. To niepotrzebne - dodaje.
Podkreśla, że bojkot biurokracji przede wszystkim "nie dotknąłby dzieci". - W tę stronę powinni pójść nauczyciele. I w taki sposób walczyć z ministerstwem o swoje. To rodzice by poparli. Rodzice generalnie są po stronie nauczycieli, bo to najważniejsze ogniwo edukacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl