Cele są trzy. Przed Putinem wielkie wyzwanie, w tle dawny przyjaciel
Kreml wykłada fortunę na to, by rozwijać kolejne prywatne firmy wojskowe. Wojna zintensyfikowała dynamikę w kraju Putina - uwagę ekspertów przykuwają liczne w Rosji grupy ostro ze sobą walczące. - Bardzo dużo tam teraz się dzieje - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak. Celem władzy może być wyeliminowanie z gry sławnej grupy Wagnera. Druga strona cele ma zaś trzy.
08.04.2023 | aktual.: 08.04.2023 14:12
Przed Władimirem Putinem zdaje się stanęło kolejne wielkie wyzwanie. Według informacji brytyjskiego ministerstwa obrony Kreml rozwija intensywnie relacje z prywatnymi kontrahentami wojskowymi - celem ma być zwiększenie kontroli nad bojownikami. I tu pojawia się przyjaciel Putina - Jewgienij Prigożyn, który wielokrotnie publicznie krytykował Ministerstwo Obrony Rosji za niedostarczanie "wystarczającej" ilości amunicji żołnierzom. Najemnicy Wagnera ponoszą ciężkie straty na polu bitwy.
W marcu tego roku Prigożyn skarżył się na to, że obiecana jego podwładnym - dwa tygodnie wcześniej - amunicja nie dotarła na front. W efekcie wzrósł po stronie rosyjskiej niepokój, że Bachmut może zostać całkowicie odbity przez ukraińską armię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Należy jednak pamiętać, że żadna inna grupa w Rosji nie dorównuje obecnie poziomem doświadczenia bojowego ani liczebnością grupie Wagnera. Mimo to Rosja ma zacząć bardziej polegać na prywatnych "kontrahentach" wojskowych, ponieważ są oni "mniej ograniczeni przez poziom wynagrodzeń i nieefektywność, które utrudniają skuteczność regularnej armii". Ponadto rosyjskie społeczeństwo jest mniej zaniepokojone wysokimi wskaźnikami ofiar prywatnych kontraktorów wojskowych.
Grupy ochroniarskie rosyjskich gigantów
- W Rosji firm paramilitarnych, tzw. ochroniarskich, pod różnymi agendami oligarchów, jest ok. 800. Kilka czy kilkanaście z nich jest całkiem sporych, ale one nie mogły za bardzo dopchać się do działania, bo to Prigożyn był najsilniej sponsorowany - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Przypomnijmy, że rosyjskie giganty - takie jak Gazprom, Rosneft czy Rosatom - dbając o swoje bezpieczeństwo, formują własne jednostki, ale i korzystają ze wsparcia zewnętrznych firm ochroniarskich. Ci ludzie znajdowali się wcześniej na polu walki, np. byli zaangażowani w konfliktach w Donbasie po 2014 roku, w Syrii, Libii czy Republice Środkowoafrykańskiej.
Byli to m.in. dawni rosyjscy funkcjonariusze sił specjalnych z firmy sapersko-inżynierskiej Antiterror-Orel, pochodzącej z niej Redut-Antiterror, specjalizującej się w ochronie infrastruktury energetycznej Szczit czy powiązanej ze środowiskami mundurowych RSB Group.
"Walka o pieniądze, wpływy i o to, by po wojnie mieć siłę"
Płk Matysiak zwraca uwagę, że w wyniku wojny w Ukrainie widoczne jest zamieszanie na obszarze funkcjonowania tych grup. - Widzimy, że w sferze wewnętrznej w Rosji bardzo dużo się działo. Było wiele niewyjaśnionych śmierci, także w koncernach energetycznych. Widzieliśmy sporo samobójstw, w tym zbiorowych, rozszerzonych. Wewnętrzna walka się dzieje. To walka o pieniądze, wpływy i o to, by po wojnie mieć siłę - mówi.
- Większość tych oligarchów czy koncernów sponsoruje m.in. ochroniarzy, ponieważ siła przestępcza w Rosji jest naprawdę spora. Ci, którzy mają pieniądze, szukają swojej siły i ją mają. Firmy ochroniarskie mogą być bezsprzecznie jakimś zasobem - dodaje płk Matysiak.
Czy wagnerowcy lub sam Prigożyn będą chcieli zemścić się za pojawienie się nowych paramilitarnych grup na froncie? Nasz rozmówca uważa, że nie mają takiej siły, by zachwiać Władimirem Putinem. - Bez armii Putin nie da rady, a bez wagnerowców jest w stanie sobie poradzić. Wagnerowcy się nie liczą jako siła, można ich w Ukrainie łatwo zastąpić - zaznacza.
Płk Matysiak wskazuje, że w Rosji trudno oddzielić kryminalistę od żołnierza. - Wojsko rosyjskie jest okrutne, represyjne w stosunkach kadrowych. Widzieliśmy wiele aktów zabójstw dowódców, rozstrzeliwania. Bandycki sposób działania jest powszechny. W firmach ochroniarskich nabór jest wśród osób, które miały już kontakt z bronią. Co do charakteru nie są oni lepsi, po prostu wagnerowcy poszli skrajnie. To są nie mniej okrutni ludzie, po prostu o nich nie słyszymy, bo jeszcze nie walczą w sposób zorganizowany - wyjaśnia.
"Mięso armatnie"
Generał Waldemar Skrzypczak - w rozmowie z Wirtualną Polską - podkreśla, że co do szkolenia grupy ochroniarskie i grupa Wagnera nie mają porównania. - Wagnerowcy to ludzie przygotowywani do zabijania, do walki. Ci z firm ochroniarskich to jest po prostu mięso armatnie - ocenia wojskowy.
- Być może mają coś wspólnego z wojskiem, ale nie można tu mówić o ich profesjonalizmie. W żadnym wypadku nie można ich porównywać do wagnerowców. To przepaść, jeśli chodzi o umiejętności bojowe. Widać wyraźnie, że Rosjanie sięgają po to, po co mogą sięgnąć - dodaje.
I podkreśla, że w jego ocenie wcale nie chodzi o to, by zepchnąć ze sceny wagnerowców. - Ludzie Prigożyna robią swoją robotę. Nie sądzę, by Putin chciał się ich pozbyć. Ci z firm ochroniarskich mogą służyć do obsługiwania walczących na froncie - zaznacza.
- Gdyby Prigożyn był dla Putina niewygodny, już chodziłby bez głowy. W tradycji rosyjskiej jak chce się kogoś pozbyć, to się go ścina albo przypadkiem ta osoba spada z 10. piętra. Nie ma rozważań, co z nim zrobić. Jest po prostu usuwany - dodaje generał Skrzypczak.
Jak nie więźniowie, to sportowcy
Przypomnijmy, że grupa Wagnera od początku wojny w Ukrainie zaangażowana jest w najbardziej krwawe walki. Jewgienij Prigożyn werbował rosyjskich więźniów do walki w Ukrainie. Skazani podpisywali wówczas półroczny kontrakt z grupą Wagnera, a w zamian za dołączenie do prywatnej armii mogli wywalczyć sobie skrócenie wyroku lub całkowitą wolność.
Jak się okazuje to nie są jedyne ruchy rekrutacyjne ze strony Prigożyna. Jak poinformował Instytut Studiów nad Wojną (ISW), między 2 a 4 marca rosyjski miliarder otworzył trzy centra rekrutacyjne w klubach sportowych na terenie Rosji. Analitycy z ISW nie wykluczają, że te działania mają związek z utratą dostępu do przyjmowania więźniów w swoje szeregi.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski