Cel Putina zrealizowany? "Zachęta, by Zachód zdradził Ukrainę"
Władimir Putin w wywiadzie dla amerykańskiego prezentera Tuckera Carlsona zapewniał, że wojnę z Ukrainą można szybko skończyć. USA muszą przestać wspierać Kijów i zmusić go do negocjacji. - To, co zostanie z tego wywiadu, to jakieś współgranie przekazów Putina i Trumpa - mówi w rozmowie z WP amerykanista prof. Tomasz Płudowski.
Amerykański prezenter i były dziennikarz FOX News Tucker Carlson przeprowadził wywiad z Władimirem Putinem. Prezydent Rosji próbował przekonywać, że inwazja na Ukrainę była uzasadniona m.in. przez kwestie historyczne.
- To jest wywiad, w którym pierwsze skrzypce grał Putin, opowiadając swoją wersję historii Rosji, która wycierpiała w wyniku polityki Zachodu, Polski czy NATO - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie Tomasz Płudowski.
- Ten wywiad był skierowany do osób, które są silnymi zwolennikami Donalda Trumpa i jego celem było wsparcie myśli, że Władimir Putin jest partnerem dla Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po ewentualnej wygranej Trumpa w najbliższych wyborach - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Carlson kilka razy w trakcie wywiadu poruszał kwestię rozszerzenia NATO, niejako sugerując, że był to jeden z głównych powodów przeprowadzenia inwazji.
- To jest myślenie, które ma pewnych zwolenników. Należy do nich m.in. amerykański politolog John Mearsheimer, autor słynnego artykułu na temat tego, że Zachód spowodował lub jest winny sprowokowania Rosji w związku z rozszerzeniem NATO. Ten pogląd współgra z polityką ostatnich lat prezydentury Trumpa, który uważał, że Amerykanie powinni przede wszystkim skupić się na polityce wewnętrznej i nie prowadzić tak aktywnej polityki zagranicznej - mówi amerykanista.
W ocenie prof. Płudowskiego Carlson został "tubą" dla Putina i "dał mu się wykorzystać", żeby prezydent Rosji mógł stwierdzić, że "partnerem do rozmów dla niego nie jest Wołodymyr Zełenski czy Ukraina, tylko USA i przyszły ewentualny prezydent Stanów Zjednoczonych".
- To co zostanie z tego wywiadu, to jakieś współgranie przekazów Putina i Trumpa, że oni są partnerami, że są w stanie wyjść naprzeciw elektoratu republikańskiego, który chciałby kosztem Ukrainy, jej wolności i suwerenności, tę wojnę zakończyć, by podatnicy Amerykańscy nie ponosili jej kosztów - mówi naukowiec.
- Można powiedzieć, że to zachęta Putina, by Zachód zdradził Ukrainę - podkreśla prof. Płudowski.
Republikanie mają problem z pomocą dla Ukrainy
W środę w Senacie przepadła ustawa, która miała umożliwić uruchomienie kolejnej transzy amerykańskiej pomocy wojskowej nie tylko dla Ukrainy, ale też m.in. dla Izraela. Kierowała także środki na ochronę południowej granicy USA.
- To było ponadpartyjne, republikańsko-demokratyczne porozumienie, z którego republikanie się następnie wycofali. Podejrzewano, że ustawa przejdzie w Senacie, ale może napotkać opór w Izbie Reprezentantów. Tymczasem republikanie wycofali się z niej również w Senacie - mówi prof. Płudowski.
Jak wskazuje politolog, połączenie kwestii pomocy militarnej z ochroną granic było warunkiem polityków Partii Republikańskiej. - Później jednak zmienili stanowisko o 180 stopni, chcąc te kwestie rozłączyć. Na stole leżały już więc obie opcje: albo razem, albo osobno. Więcej możliwości nie ma. Mieli obie opcje i byli na "nie" w obu przypadkach - mówi naukowiec z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie.
- Możemy więc wnosić, że republikanom nie zależy na rozwiązaniu kwestii nielegalnej imigracji, że postawili pierwszy warunek, licząc, że demokraci i Joe Biden na nie nie przystaną. Zdziwili się, gdy Biden był gotowy na daleko idące kompromisy. Gdy osiągnęli to, czego się domagali, zmienili stanowisko - mówił.
Zdaniem prof. Płudowskiego, cel takiego rozwiązania jest prosty - wsparcie Donalda Trumpa w nadchodzących wyborach.
- Zależy im nie na rozwiązaniu problemu, tylko na utrzymaniu chaosu na granicy, który pomoże Trumpowi w wyborach prezydenckich. Będzie wtedy mógł twierdzić, że jest jedynym, który ten kryzys rozwiąże, że jest za ograniczeniem migracji, nad którą Biden nie panuje - mówi.
Starcie Tuska z republikanami
Środowa decyzja wywołała reakcję ze strony premiera Polski Donalda Tuska, który nawiązał do działalności Ronalda Reagana i napisał, że członkowie Partii Republikańskiej powinni się "wstydzić".
- Jest to na pewno nietypowe i ryzykowne zachowanie, natomiast zrozumiałe. W ten sposób stajemy po stronie wartości, na które powołują się republikanie, czyli wolności i suwerenności, do tego odwołujemy się do jednej z najbardziej szanowanych przez republikanów prezydentur. To też zwrócenie uwagi na to, jak Partia Republikańska zmieniła się pod wpływem Trumpa, być może z nadzieją, że niektórzy się opamiętają - ocenia prof. Płudowski.
Tuskowi odpowiedziało kilku amerykańskich polityków, w tym m.in. Marco Rubio, który wezwał Polskę do wzięcia migrantów napływających z Południa do USA.
- On był politykiem o bardzo dużych ambicjach, kandydował na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jest obeznany z mechanizmami współczesnej partii republikańskiej. W ten sposób tłumaczyłbym sobie jego odpowiedź, a była czysto populistyczna - mówi.
Podkreśla, że Rubio zajmuje się problemem migrantów, ale nie jego rozwiązaniem. - Nie wyjaśnia, czemu republikanie wycofali się z konsensusu, z wersji, którą uzgodnili i obecnie, pod wpływem Trumpa, nie zgadzają się na żadną wersję - mówi prof. Płudowski.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: