Campus Polska Przyszłości, czyli kto i po co pojechał do Olsztyna
1300 uczestników, setki inicjatyw, kilkudziesięciu polityków. Dla jednych Campus Polska Przyszłości jest "niemieckim przedsięwzięciem z wyselekcjonowaną młodzieżą", dla drugich "szansą dla młodych, którzy chcą mieć wpływ na rozwój Polski". Jaka jest prawda? Odpowiedź nie jest oczywista.
"Campus Polska, chyba antypolska? Kolejny spektakl z cyklu jak obalić rząd. Do tego niemieckie fundacje oraz zbiór przeciwników polskiego rządu. Tylko hasełka, populizm oraz nienawiść. Żadnych konkretnych propozycji dla Polski" - grzmi w mediach społecznościowych europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek.
"Zero treści. Żadnej wartości. Pustka. Intelektualna i ideowa" - dodaje Janusz Kowalski z Solidarnej Polski.
Oba te tweety czytam, siedząc na plaży przy Jeziorze Kortowskim w Olsztynie. To tu po raz drugi odbywa się Campus Polska Przyszłości - inicjatywa stworzona przez Rafała Trzaskowskiego po przegranych wyborach prezydenckich w 2020 roku.
Jak podkreślają organizatorzy, wydarzenie jest przeznaczone "dla młodych, aktywnych osób, które chcą mieć wpływ na to, w jakim kierunku będzie rozwijała się Polska w następnych latach i pokoleniach".
"Uczestnictwo w Campusie daje możliwość zdobycia cennej i przydatnej wiedzy podczas spotkań z ekspertami oraz tworzy przestrzeń do otwartych dyskusji i wymiany doświadczeń pomiędzy uczestnikami" - czytam na stronie wydarzenia. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy może jednak do Olsztyna przyjeżdża "starannie wyselekcjonowania młodzież", jak stara się to przedstawić obóz partii rządzącej? W ciągu kolejnych kilkudziesięciu godzin szukam odpowiedzi na to pytanie.
Przyjechali na Campus. 10 godzin w pociągu
Do stolicy Warmii i Mazur przyjeżdżam w piątek. To pierwszy dzień Campusu. Wydarzeniem inaugurującym ma być spotkanie prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego z ambasadorem USA w Polsce Markiem Brzezinskim.
Wchodzę do Campus Areny - specjalnie zaaranżowanej hali sportowej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego - gdzie ma się odbyć debata. Siadam na samej górze trybun. Budynek powoli wypełnia się ludźmi. Po chwili przysiada się do mnie Bartosz, który rzuca okiem na moją plakietkę z napisem "media". Przełamuję pierwsze lody i po chwili rozmowy dowiaduję się, że na Campus przyjechał po raz pierwszy.
- Chciałem pojawić się w zeszłym roku, ale dopiero teraz skończyłem 18 lat. Wcześniej debaty oglądałem na YouTubie - podkreśla. Jak sam mówi, "nie czeka na nic konkretnego", ale chce wziąć udział w panelach o kościele i ekonomii.
Bartosz nie działa w młodzieżówce. - Nigdy mnie to nie interesowało - tłumaczy. Woli działać lokalnie, bierze udział w lokalnych inicjatywach.
Kończymy rozmowę, bo na campusowej scenie pojawiają się Barbara Nowacka, Adam Szłapka i Sławomir Nitras, aby zapowiedzieć organizatora całego przedsięwzięcia. Uczestnicy wstają. Światła, muzyka, oklaski. Uśmiechnięty Rafał Trzaskowski wchodzi do budynku i zbija piątki z młodymi. To jego moment.
- Mnóstwo młodych osób chciało tu przyjechać, żeby rozmawiać o sprawach ważnych dla kraju: bezpieczeństwie, polityce. Ale także o innych tematach, które niekiedy umykają: o roli kobiet, o psychiatrii dziecięcej, o sztucznej inteligencji. O tematach, które będą budować Polskę przyszłości. Obiecuję wam, że najbliższe dni to będzie czas dla was, czas na zadawanie pytań i formułowanie opinii - zapewnia prezydent Warszawy.
Po inauguracji przed budynkiem długo krzątają się grupki uczestników. To czas na zdjęcia, do których chętnie pozują nie tylko opozycyjni politycy, ale także ci bardziej rozpoznawalni dziennikarze.
Ja podchodzę do Pawła i Pauliny, młodych uczestników ze Śląska. - Jesteśmy tutaj pierwszy raz. Wstaliśmy o piątej rano, żeby tu przyjechać. 10 godzin spędziliśmy w pociągu - mówią. Oboje studiują politologię, lecz wydarzenia z udziałem polityków są dla nich drugorzędne. Przede wszystkim czekają na spotkanie z Wandą Traczyk-Stawską oraz warsztaty dziennikarskie.
Po chwili do rozmowy dołącza kolejny znajomy. Stanowczo, lecz z lekkim zakłopotaniem pyta: "Przepraszam, ale jakie media pan reprezentuje?". Po usłyszeniu nazwy redakcji - nieco uspokojony - dodaje: "Wiesz, lepiej zapytać, nigdy nie wiadomo".
Szansa na spotkanie z politykami? "Mam ich na co dzień"
Kolejny dzień Campusu upływa pod hasłem wojny w Ukrainie. Wśród porannych wydarzeń znalazły się spotkanie Sławomira Sierakowskiego z Iwanem Krastewem, debata z udziałem generałów czy panel byłego wiceszefa MSZ Pawła Kowala o "nowym świecie" po wojnie.
Po jednym z wydarzeń rozmawiam z Moniką i Mikołajem z Warszawy. Temat "na czasie", dlatego przyszli posłuchać. Ale najbardziej czekają na debatę z Szymonem Hołownią, która odbyć się ma wieczorem. - Może być ciekawie - wyjaśnia chłopak.
- Jesteście w jakiejś młodzieżówce? - pytam. - Ja jestem tylko obserwatorem, patrzę, co się dzieje - słyszę od Mikołaja. Inaczej jest z Moniką, która po Campusie porusza się z zieloną plakietką z napisem "wolontariusz". Od kilku miesięcy jest asystentką społeczną jednej z posłanek KO.
Poznaję również 19-letniego Mikołaja, który również pomaga posłance. Na jego szyi wisi plakietka "uczestnik". - Przyjechałem, bo dostaliśmy zaproszenie w biurze poselskim - odpowiada. Spotkania z politykami go jednak nie interesują. - Mam ich na co dzień - wyjaśnia.
Chłopak interesuje się militariami. Startował nawet na jedną z wojskowych uczelni, ale odpadł przy rekrutacji. Campus to dla niego szansa, aby pogadać z byłymi dowódcami.
Chwilę przed spotkaniem z Marianem Turskim zagajam jednego z opozycyjnych posłów. - Myśli pan, że PiS byłoby w stanie zorganizować podobne wydarzenie? - dopytuję.
- Młodzież przyjeżdża tu nie tylko dla spotkań z politykami. Dużą rolę odgrywają też warsztaty i koncerty. Może wydarzenie zorganizowane przez PiS też się okazałoby się sukcesem. Ale naprawdę nie wiem, kogo by zaprosili - ucina poseł KO.
Debata Hołownia-Trzaskowski. "Trochę taki stand-up"
Głównym wydarzeniem sobotniego wieczoru jest debata Rafała Trzaskowskiego z Szymonem Hołownią. - Gdyby wyborcy PiS zaprosili mnie na taką rozmowę, to też bym poszedł - deklaruje ze sceny lider Polski 2050. Dostaje brawa, choć czuć, że sala sprzyja drugiemu prelegentowi. Debatę dominuje temat aborcji, referendum światopoglądowego i przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
W trakcie spotkania zaczepiam Natalię, wolontariuszkę z Warszawy, która na Campusie pojawiła się po raz drugi. - Organizacyjnie mamy dużo pracy i mało czasu. Dzwonimy po posłach i senatorach, przypominamy o spotkaniach. Wczoraj pół dnia ganiałam za jednym z gości - zwierza się. Dziewczyna na Campus miała przyjechać jako uczestniczka, ale dostała maila, że szukają wolontariuszy. Zgłosiła się do pomocy. Nie jest zaangażowana politycznie.
Po spotkaniu z Hołownią zauważam przypinkę z logiem "Młodej Lewicy" na koszulce jednego z uczestników. Podchodzę do Wiktorii i Bartka, którzy wspólnie działają w lewicowej młodzieżówce. Na Campusie pojawili się po raz drugi.
- Bardziej niż na spotkanie z Hołownią czekałem na spotkanie z prof. Markiem Belką. A Hołownia... Cóż, jak Hołownia. Tego się spodziewałem - tłumaczy student z Łodzi.
- Trochę taki stand-up - wtrąca dziewczyna.
Drugi dzień Campusu wieńczy akcja "Spotkaj się z parlamentarzystą". W dwóch namiotach kilkunastu posłów odpowiada na pytaniach młodych. W spotkaniu uczestniczą m.in. Małgorzata Kidawa-Błońska, Adam Szłapka, Franciszek Sterczewski, Marek Sowa, Mateusz Bochenek, Iwona Śledzińska-Katarasińska, a także Michał Wypij, który do niedawna zasiadał w Klubie Parlamentarnym PiS.
- Mieszkam w Olsztynie i możliwość wymiany poglądów z młodymi ludźmi jest czymś, co bardzo mnie interesuje. W zeszłym roku zdarzały się ostre wymiany zdań, ale zawsze z wzajemnym szacunkiem. Trzeba rozmawiać, bo obiektywnie źle się dzieje w naszym kraju. Niewykluczone, że ludzie tu obecni za kilka lat będą uczestniczyli w podejmowaniu najważniejszych decyzji w naszym kraju - tłumaczy mi Wypij.
Jak dodaje, "PiS nie byłoby w stanie przygotować podobnego wydarzenia". - To jest partia władzy, tłustych kotów. Podobny ruch w stosunku do młodych ludzi odebrany byłby za nieszczery - wyjaśnia poseł.
- A tutaj jest szczerze? - dopytuję. - W moim przekonaniu tak. Tutaj naprawdę są ludzie o różnych poglądach, którzy chcą szczerze ze sobą dyskutować - odpowiada.
"Czuć, że idą wybory". Druga edycja Campus Polska Przyszłości
Niedzielę otwiera debata o relacjach Państwo-Kościół w XXI wieku. W wydarzeniu - oprócz Adama Bodnara, Sławomira Nitrasa, Urszuli Pasławskiej - bierze udział Zbigniew Girzyński. - Warto rozmawiać, warto spotkać się - mówi w rozmowie z WP były poseł PiS, tłumacząc swój udział.
Tego dnia odbywa się również panel o praworządności. Gościem specjalnym wydarzenia jest prof. Ewa Łętowska, była Rzeczniczka Praw Obywatelskich i była sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
W trakcie spotkania jedna z uczestniczek pyta prof. Łętowską o zawód sędziego w dzisiejszych czasach. - Mówi się nam, że obecnie nie powinno się wybierać tej drogi - tłumaczy dziewczyna.
Po wydarzeniu podchodzę do autorki pytania. To Ola, studentka II roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. - Zadałam to pytanie, bo czuję, że jestem w mniejszości. Mam przed sobą cztery lata studiów i trzy lata aplikacji. Większość moich znajomych chce wybrać inną ścieżkę kariery. A ja chcę być sędzią, czuję, że to zawód z misją. Nie chcę patrzeć na to, kto po tym czasie będzie w Polsce rządzić - wskazuje.
Pytam, czy była zadowolona z debaty. - Czuć było mały rozdźwięk pomiędzy prof. Łętowską a Kamilą Gasiuk-Pihowicz i Marią Ejchart-Dubois. Szczególnie wtedy, kiedy była RPO mówiła, że jedną z rewolucji już widziała w latach 90. - podkreśla dziewczyna.
Całe wydarzenie Ola ocenia sceptycznie. - Byłam w zeszłym roku na Campusie. W tym roku więcej czasu jest na pytania, dobrze, że to się poprawiło. Czuć jednak, że idą wybory i kampania się rozpoczęła. Niektóre wystąpienia polityków są bardzo emocjonalne - wskazuje.
Pytam, czy żałuje, że się pojawiła. - Nie, bardzo chciałam przyjść na spotkania z prof. Bodnarem i prof. Łętowską. W poniedziałek jest debata z Sylwią Gregorczyk-Abram. Po to tutaj przyjechałam - podkreśla.
Młodzież wcale nie z młodzieżówek? "Około 20 proc."
- Wie pan, dlaczego młodzi ludzie tu przyjeżdżają? Bo nie ma innego takiego wydarzenia - wyjaśnia mi jedna z posłanek KO przed debatą Rafała Trzaskowskiego z liderem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
- Oprócz wydarzeń politycznych są także koncerty. Dziś będzie Ralph Kaminski i Mery Spolsky. Oprócz tego warsztaty, ćwiczenia. Tu naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie - dodaje parlamentarzystka. Trudno się z tym nie zgodzić.
Według organizatorów liczba uczestników w tym roku wyniosła 1300 osób. Chętnych zgłosiło się ponad cztery razy tyle. - W zeszłym roku tylko ok. 20 proc. uczestników należało do jakiejś młodzieżówki. W tym roku jeszcze tego nie badaliśmy, ale na pewno nie będzie to więcej niż 20-30 proc. Nie chcieliśmy, aby ten współczynnik był większy - tłumaczy mi jeden z polityków KO.
Podczas jednej z debat za plecami słyszę fragment rozmowy dwóch uczestników o przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. - Wiesz, u mnie w okręgu mamy siedem miejsc. Platforma weźmie cztery, PiS pewnie tylko jedno - przewiduje chłopak. Takie rozmowy należą jednak do mniejszości.
Młodzież niewysłuchana i niereprezentowana. Campus tego nie zmieni
Większość uczestników, z którymi miałem przyjemność rozmawiać, przyjechała na Campus w jasno określonym celu. Warsztaty, spotkania, panele poświęcone tematom, którymi od dawna się interesują. Dużym zainteresowaniem cieszyły się dyskusje o wojnie, edukacji, zdrowiu i klimacie. Te stricte poświęcone polityce stanowiły dla nich dodatek.
Czy Platforma Obywatelska zbija kapitał polityczny na organizacji Campusu Polska Przyszłości? Z pewnością tak. Czy nad Jezioro Kortowskie przyjeżdżają członkowie młodzieżówek? Niewątpliwie. Czy na Campusie toczą się dyskusje, z których ostatecznie - w myśl polityków partii rządzącej - "nic nie wynika"? Być może.
Jest to jednak wydarzenie, na którym ktoś - z takich czy innych pobudek - chce młodzież wysłuchać. Chce dać im głos. Odpowiedzieć na ich pytania. Zrobić coś, czego od dawna w Polsce nie robił nikt.
Polska jest krajem, w którym głos młodych od lat nie jest konsekwentnie niesłuchany. Sejm Dzieci i Młodzieży od lat jest wydarzeniem fasadowym. Nikt nie liczy się z efektami czerwcowej debaty, a tematyka obrad jest skrajnie nieinteresująca. Ani dla młodych, ani dla dorosłych.
W "dorosłym Sejmie" nie jest zresztą lepiej. Choć Konstytucja RP dopuszcza już 21-latków do zasiadania w izbie niższej, wśród posłów obecnej kadencji znajdują się tylko dwie osoby poniżej 30. roku życia. W ostatnim dniu kadencji nie będzie już nikogo. Młodzi stanowią najbardziej niereprezentowaną grupę w polskim parlamencie.
Nie mam złudzeń, że Campus Polska Przyszłości zmieni ten stan diametralnie. Tu potrzebne byłyby ruchy na wielu płaszczyznach. Trzeba jednak przyznać, że wydarzenie z Olsztyna jest inicjatywą wyjątkową i przecierającą szlaki. Dużo prawdy jest w słowach, że "nikt nigdy nie zrobił czegoś podobnego".
I choć faktem jest, że nad Jeziorem Kortowskim zbierają się ludzie o określonych poglądach politycznych, to nie ma w tym nic złego. Co więcej - chętnie wziąłbym udział w kontrwydarzeniu organizowanym przez drugą stronę sporu politycznego. Posłuchałbym paneli prowadzonych polityków Prawa i Sprawiedliwości, na których rządowi politycy dyskutowaliby z młodzieżą o edukacji, klimacie czy psychiatrii dziecięcej. Z wypiekami na twarzy obserwowałbym, jak prezes PiS Jarosław Kaczyński z premierem Mateuszem Morawieckim przez półtorej godziny odpowiadają na pytania z sali od osób niekoniecznie związanych z ichniejszą młodzieżówką. Obawiam się jednak, że oczekuję za dużo.
Z Olsztyna Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski