"Uwierzcie mi, Kaczyński to zły człowiek"
W latach 1995-2000 kontakty między Tuskiem i Kaczyńskim były rzadkie, ale przyzwoite, na co pozwalała pozycja Tuska jako outsidera, który po utracie funkcji wiceszefa Unii Wolności zdawał się być skazany na wypadnięcie z polityki - Kaczyńscy również przez lata balansowali na skraju klęski.
- Donald często opowiadał nam o Jarku. Nie były to jednak miłe wspomnienia. Mówił, że to człowiek z genem destrukcji, wariat - wspominał jeden z byłych działaczy KLD w rozmowie z "Wprost". Współpracownik prezesa PiS: - U nas przez te wszystkie lata o Tusku właściwie się nie mówiło. Wiedzieliśmy, że to leń, w dodatku nieznaczący.
W latach późniejszych stosunki między Tuskiem i Kaczyńskim wyraźnie się zepsuły. Zaważył na nich w szczególności uraz z "dziadkiem z Wehrmachtu", jaki Tusk wyniósł z kampanii w 2005 r. Powtarzał wówczas komu popadnie: "Uwierzcie mi, Kaczyński to zły człowiek". - Leszek powiedział nam wtedy, że zakazuje babrania w sprawach osobistych. "Jeśli to zrobicie, mówił, nie macie czego u mnie szukać". Podobno przyrzekli sobie z Tuskiem, że nie będą wciągali do politycznej walki rodzin. Poza tym Donald wyznał mu kiedyś, że miał problemy ze swoją tożsamością, bo w jego domu mówiło się po niemiecku. Leszek doceniał, że mimo wszystko umiał znaleźć swoją polskość. Jarosław tyle zrozumienia w sobie nie miał, mówił wprost: "Tusk to zakamuflowany Niemiec" - opowiada "Wprost" polityk PiS.
Obaj bracia Kaczyńscy odcinali się od akcji z "dziadkiem z Wehrmachtu". - Gdyby Kurski rzeczywiście za tym chodził, szczególnie na nasze zlecenie, miałby tę historię w dwa dni - mówił Jarosław Kaczyński w rozmowie z Michałem Karnowskim i Piotrem Zarembą pt. "Alfabet Kaczyńskich". Z kolei Lech Kaczyński twierdził, że ta "wrzutka" była szkodliwa: - Rzecz przedstawiała się fatalnie. Mówiąc szczerze myślałem nawet, że Kurski przegrał nam kampanię. Jednak wyrzucony z PiS Kurski, wrócił do partii po dwóch miesiącach.