Były zomowiec jako świadek incognito ws. "Wujka"?
Oskarżyciele posiłkowi i obrona sprzeciwiają się wnioskowi prokuratora, by byłego zomowca, który
ma rzekomo wiedzę na temat strzelania do górników w kopalni
"Wujek", przesłuchać w charakterze świadka incognito. Chcą, by
zeznawał jako zwykły świadek na jawnej rozprawie.
10.10.2006 | aktual.: 24.10.2006 16:57
Chodzi o zupełnie nową osobę w procesie, która niedawno zgłosiła się do jednej z prokuratur w kraju. Mężczyzna oświadczył, że ma informacje na temat osób, które w grudniu 1981 r. strzelały do górników. Poinformował jednak, że boi się zeznawać w normalnym trybie.
Wniosek o przesłuchanie go jako anonimowego świadka prokurator złożył formalnie na wtorkowej rozprawie przed katowickim sądem, przed którym toczy się proces w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń na początku stanu wojennego.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Janusz Margasiński wyraził wątpliwości co do trybu przesłuchania byłego zomowca. Jego zdaniem, przepisy wykluczają możliwość przesłuchania świadka anonimowego, jeśli jego zeznania mają znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy.
Jego wniosek o przesłuchanie świadka w trybie jawnym poparł inny pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, mec. Leszek Piotrowski. Argumentował, że tajne przesłuchanie ograniczyłoby uprawnienia pokrzywdzonych.
Także obrońcy i oskarżeni chcą, by przesłuchanie było jawne. Zdaniem mec. Jerzego Feliksa, prokurator nie uzasadnił wystarczająco, że zeznawanie w normalnym trybie może narazić świadka na niebezpieczeństwo. Decyzję w tej sprawie podejmie sąd. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego, świadka można przesłuchać incognito, jeśli zachodzi uzasadniona obawa o jego życie i zdrowie. W takim przypadku dane osobowe pozostają do wiadomości sądu i prokuratora. Przesłuchanie takiego świadka sąd może zlecić wyznaczonemu ze swojego składu sędziemu. Strony mogą uczestniczyć w przesłuchaniu świadka incognito, ale tylko w warunkach, które uniemożliwiają jego identyfikację.
O tym, że do prokuratury zgłosił się tajemniczy mężczyzna, który przed laty odbywał służbę w ZOMO w Katowicach, dziennikarze dowiedzieli się przed tygodniem. Jak mówił prokurator Zbigniew Zięba, mężczyzna oświadczył, że ma informacje, które chciałaby w końcu podać. Wcześniej bał się ujawnić i zeznawać.
Prokurator zastrzegł we wtorek w rozmowie z dziennikarzami, że nie wie, co świadek ma do powiedzenia, ale - zaznaczył - w dążeniu do wyjaśnienia tragedii "Wujka" nie można pominąć takiego dowodu.
Nie wiadomo, jak zachowa się, jeżeli nie zostanie zachowana jego anonimowość - powiedział Zięba. Jego zdaniem, sąd podejmie decyzję w sprawie jawności przesłuchania po bezpośrednim kontakcie ze świadkiem. Będzie mógł ocenić, na ile jego obawy są realne.
Na wtorkowej rozprawie sąd przesłuchał Marka Maile, w latach PRL działacza podziemia, a obecnie pracownika Biblioteki Narodowej. To kolejna osoba, która potwierdziła, choć pośrednio, istnienie tzw. raportu taterników.
Raport taterników - według zeznań jego współautora, Jacka Jaworskiego - miał zawierać informacje o strzelaniu do górników z "Wujka", uzyskane od zomowców podczas obozu w Tatrach na początku 1982 r. Mieli oni o tym opowiadać podczas wspinaczek i zakrapianych alkoholem spotkań. Według Jaworskiego, raport miał w latach 80. trafić do liderów podziemnej "S", ale zaginął. Dowodem w procesie jest raport, odtworzony przez Jaworskiego po latach.
Maile zeznał, że w marcu 1982 r. dostał od innego działacza solidarnościowego podziemia kartkę, na której zapisano informacje m.in. na temat pacyfikacji "Wujka". Świadek powiedział, że był to prawdopodobnie wyciąg z raportu taterników, a jeśli nie - z wypowiedzi Jaworskiego. Samego raportu Maile nigdy nie widział.
W oparciu o te zapisy Maile opublikował w podziemnym piśmie "Fakty" tekst pt. "Anatomia przemocy". Pojawiło się w nim nazwisko dowódcy plutonu specjalnego ZOMO Romualda C. i informacje na temat przebiegu pacyfikacji "Wujka". Kopia artykułu jest w aktach sprawy. Jej autor rozpoznał na rozprawie swój dawny tekst.
Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego w grudniu 1981 r. zginęło 9 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO.
Rzeczniczka sądu Teresa Truchlińska-Babiracka poinfomowała, że mężczyzna - tak jak chciał - będzie przesłuchiwany jako świadek incognito - rozprawa odbędzie się więc w dwóch pomieszczeniach. Według rzeczniczki, strony będą mogły zadawać pytania, ale nie będą w stanie zidentyfikować świadka ani po głosie ani po wyglądzie.
Mężczyzna uważa, że ma wiedzę na temat strzelania do górników podczas pacyfikacji kopalni na początku stanu wojennego. Najprawdopodobniej jest to członek plutonu specjalnego ZOMO.
Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" zginęło 9 górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, uniewinniające i umarzające postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach.