Były wojewoda z PO twierdzi, że wewnętrzne wybory partii to "farsa". Sugeruje przekręt
Jacek Kozłowski, członek PO i były wojewoda mazowiecki z ramienia tej partii, zaprotestował przeciwko wynikom wewnętrznych wyborów Platformy. Napisał, że "prawdopodobieństwo, żeby wygrało równocześnie pierwszych 28 kandydatów z jednej karty wyborczej i pierwszych 60 z drugiej, jest mniejsze niż prawdopodobieństwo 138 wygranych pod rząd w kasynie przez Pawła Piskorskiego".
Na początku grudnia miały miejsce wewnętrzne wybory w Platformie Obywatelskiej. Wyłoniono delegatów z województwa mazowieckiego i radę powiatu warszawskiego. Jak sugeruje Jacek Kozłowski, wybory nie przebiegły z poszanowaniem prawa. Informuje o tym w swoim wpisie na Facebooku, gdzie opublikował też swój "protest wyborczy", czyli oficjalne pismo, które skierował do władz PO. Kozłowski zarzuca kolegom z partii, że ustalili, kto ma wygrać, jeszcze zanim rozpoczęło się głosowanie.
ZOBACZ WIDEO: Trzaskowski: wkurzają mnie ci, którzy mają Boga na ustach
W jego poście czytamy, że "prawdopodobieństwo, żeby wygrało równocześnie pierwszych 28 kandydatów z jednej karty wyborczej i pierwszych 60 z drugiej, jest mniejsze niż prawdopodobieństwo 138 wygranych pod rząd w kasynie przez Pawła Piskorskiego". To ewidentna sugestia przekrętu. W jego wpisie pojawiają się też słowa o "nieuczciwej ustawce".
Polityk stwierdza również: "Poznałem tu w ostatnich kilkunastu latach wspólnej działalności wielu wspaniałych ludzi, wiele koleżanek i kolegów zasługujących na najwyższy szacunek za swoją osobistą uczciwość, rzetelną pracę i poświęcenie - zmuszanie ich do uczestniczenia w wyborczej farsie to wyraz pogardy dla ich klasy".
Do tego były wojewoda mazowiecki pisze o tym, że w partii prowadzone są wewnętrzne intrygi. Nie podaje jednak, kogo dokładnie oskarża tak o snucie intryg, jak i o zorganizowanie "wyborczej ustawki". Regionalna komisja wyborcza PO odrzuciła protest Kozłowskiego. Jej członkowie utrzymują, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem.