Były policjant z zarzutami ws. Stachowiaka w rezerwie MON. Spóźniona reakcja armii
Choć były policjant już we wtorek usłyszał zarzuty ws. śmierci Igora Stachowiaka to dopiero teraz Komendant Główny Żandarmerii Wojskowej zdecydował się na reakcję. Mężczyzna już po tragicznych wydarzeniach zmienił pracę i przeniósł się do policji wojskowej. Służył w tej formacji od czerwca ubiegłego roku.
Jak poinformował w komunikacie rzecznik prasowy Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej mjr Artur Karpienko, w związku z postawieniem Adamowi W. zarzutów prokuratorskich został on w piątek przeniesiony do rezerwy kadrowej Dyrektora Departamentu Kadr MON.
W czwartek Polsat News podał, że były policjant od 1 czerwca 2016 roku służył w Żandarmerii Wojskowej. Już po nagłośnieniu przez media sprawy śmierci Igora Stachowiaka, Komenda Główna Policji stwierdziła, że w szeregach formacji nie ma miejsca dla funkcjonariuszy, którzy dopuszczają się takich czynów.
Zobacz też: Jak działa paralizator?
Adam W. nie został jednak wydalony ze służby dyscyplinarnie, a zmienił tylko pracodawcę z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na Ministerstwo Obrony Narodowej. Reporterzy Polsatu ustalili, że mężczyzna pracował w jednostce ŻW we Wrocławiu, choć usłyszał już zarzuty, a wcześniej jego przełożeni musieli zapoznać się z opinią od byłych szefów.
Zarzuty dla czterech policjantów
Adam W. - tak jak trzej inni byli policjanci – we wtorek w poznańskiej prokuraturze usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień oraz fizycznego i psychicznego znęcania się nad zatrzymanym 15 maja 2016. we Wrocławiu Igorem Stachowiakiem. Były funkcjonariuszom grozi kara do 5 lat więzienia.
Śmierć na komisariacie
Igor Stachowiak w maju 2016 r. został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju tego roku reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklarowała coś innego.
W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.
Źródła: Polsat News, TVN24, PAP