Czy policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Igora Stachowiaka? Media mówią jedno, policja drugie

Końca sprawy śmierci Igora Stachowiaka nie widać. Pojawiają się bowiem nowe informacje, ale policja ich nie potwierdza. Utrzymuje, że funkcjonariusze nie mieli dostępu do nagrania, na którym mężczyzna jest kilkakrotnie rażony paralizatorem. Inaczej twierdzą media, których wersję wydarzeń potwierdzają aż trzy źródła.

Czy policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Igora Stachowiaka? Media mówią jedno, policja drugie
Źródło zdjęć: © Policja
Anna Kozińska

Mowa o materiałach, do których dotarły "Fakty" TVN: dokumentach, wypowiedziach prokuratury oraz opiniach przedstawicieli dystrybutora firmy Axon, która zaopatruje policję w paralizatory. - Brak posiadanego materiału z naszego urządzenia też jest jakimś dowodem w sprawie - ocenił Marcin Baranowski, szef szkolenia UMO SP. Z O.O.

W dniu śmierci Igora Stachowiaka policjant wydziału prewencyjno-patrolowego o 13:41:28 zgrał z urządzenia cztery pliki i zapisał je na dysku twardym służbowego komputera o numerze i-35294. Co więcej, sporządził notatkę służbową. Nie ma tam informacji, że pliki zostały usunięte z dysku służbowego komputera - tak wynika z materiałów, do których dotarły "Fakty".

Jak zapewniał komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk, "materiały filmowe bezpośrednio po zdarzeniu zostały w całości przekazane, w sposób procesowy, do prokuratury". Podkreślał jednocześnie, że trzykrotnie zwracał się do prokuratury z prośbą o ich przekazanie, jednak bezkutecznie. Co na to prokuratura?

- Zgoda została wydana i następnego dnia, 19 maja 2016 roku, kontrolerzy zapoznali się z aktami sprawy. Znajdował się tam zapis z paralizatora Taser X2 - zadeklarowała prokurator Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej. Zaznaczyła, że "funkcjonariusze policji mieli możliwość obejrzenia i wykonania kopii materiału dowodowego przekazanego im w całości". Dwaj funkcjonariusze potwierdzili fakt zapoznania się z aktami własnoręcznymi podpisami.

Powstała też notatka potwierdzająca, że dzień po śmierci Igora Stachowiaka do policjanta, który wcześniej zgrał nagranie z paralizatora, zgłasił się policjant Biura Spraw Wewnętrznych, który poprosił o zasilacz i kabel do urządzenia. Jak wynika z dokumentu, zasilacz został przekazany, by utrzymać zasilanie w urządzeniu taser.

Na reakcję policji nie trzeba było długo czekać. Do publikacji "Faktów" odniósł się rzecznik KGPi mł. insp. Mariusz Ciarka. Zapewnił, że Komendant Główny Policji nie miał dostępu do nagrania ws. śmierci Igora Stachowiaka, dysponował nim natomiast prokurator.

Śmierć na komisariacie

Historia Igora Stachowiaka budzi wiele kontrowersji.

Wszystko zaczęło się od tego, że policja poszukiwała Mariusza Frontczaka. Miał on nie stawić się do odbycia kary więzienia za posiadanie narkotyków. Mężczyzna uciekł. 15 maja policja zamiast niego na komisariat przy ul. Trzemeskiej 12 zabrała Igora Stachowiaka. Funkcjonariusze mieli nie wiedzieć, z kim tak naprawdę mają do czynienia.

- Wszystkie okoliczności podejmowanej przez policjantów interwencji związane z jego (Igora S.) zatrzymaniem na rynku we Wrocławiu były uzasadnione - czytamy komunikacie Komendy Głównej Policji.

Na komisariacie policjanci próbowali obezwładnić zatrzymanego. Z nagrania wynika, że trzy razy był rażony paralizatorem. Później w toalecie wobec mężczyzny miały być prowadzone czynności procesowe. Niedługo później mężczyzna zmarł.

Źródło: TVN24/PAP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)